kierownik karuzeli kierownik karuzeli
595
BLOG

Mój pierwszy pocałunek

kierownik karuzeli kierownik karuzeli Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Chyba było to w lesie … Pod drzewem, Już dobrze nie pamiętam, wszystko powoli rozpływa się w jakimś mroku. Pamiętam, że był wiatr i kołyszące się drzewa. Ale także pamiętam coś jeszcze … To było kino, gdzieś na początku lat 60, takie stare łódzkie kino z fotosami wiszącymi w ciemnej bramie. Kuszące ponętne aktorki, chociaż to słowo „ ponętne ” było dla mnie puste. Bo cóż ja wtedy mogłem wiedzieć o namiętności? Intrygował mnie tylko ów tytuł filmu. „ Podrywacze” i fotos pokazujący grupkę młodych ludzi, śmiejących się pięknych kobiet, które nie były jeszcze dla mnie ponętne, ale już mnie intrygowały. No i ten tajemniczy tytuł „ Podrywacze” Już wiedziałem jak głaskać kota, już grałem w futbolówkę, już „ strzelałem ” z patyka do Niemców czy Rusków, ale ani wiedziałem, ani też nie mogłem wyobrazić sobie, cóż znaczy owe „ poderwać „ dziewczynę. Raczej rozumiałem to dosłownie, konkretnie, to znaczy, chłopak podbiega do dziewczyny i jakoś ją podrywa … do góry, podrzuca, ciska niczym piłkę. Tak mniej więcej kombinowałem pedałując na rowerku. Szukałem rozmaitych rozwiązań tego pojęcia, aż do momentu, gdy ją spotkałem. Miała może 8 lat, a może mniej. Czy byłem pedofilem? Broń Boże. Ja 9 latek.

Chyba ją pocałowałem w lesie, a może tylko w parku pod drzewem. Prawdopodobnie dała się pocałować, chociaż zapewne i ona nie wiedziała, co to znaczy dać się poderwać. A mimo wszystko ten pocałunek był naturalny. Można powiedzieć  p r z y d a r z y ł  s i ę.  Pocałunku  już nie pamiętam, no może trochę, jak przez jesienną mgłę. I wtedy dziewczynka mi powiedziała.

- Szybko, szybko uciekamy, bo wiatr wieje.

I co z tego? Niech wiatr wieje gdy ja całuje. Lecz i tak uciekłem, bo i ona uciekła, ale potem, kiedy ją dogoniłem, to zmrużyłem oczy, bo właśnie takie zmrużone oczy widziałem na fotosie w bramie kina. I wtedy ona mi wyznała, że bardzo boi się drzew. Ucieka przed nimi, chowa się, bo kiedy się kołyszą, w lewo, w prawo, to wtedy wieje wiatr. Ogromny przerażający wiatr…

Te jej słowa zabrzmiały jak bajka o zwariowanym smoku. O ile nie miałem bladego pojęcia, cóż znaczą owi „ Podrywacze” to jednak wiedziałem, że to wiatr porusza drzewami, a nigdy na odwrót.

- Nie, nie, to drzewa same się kołyszą, łamią się. Popatrz - i kiedy spojrzałem ze strachem na poruszające się drzewa, dziewczynka zniknęła i nigdy już jej nie spotkałem. A może nigdy jej nie było i tylko ją sobie wymyśliłem. I film sobie wymyśliłem i fotosy z ponętnymi kobietami w ciemnej bramie.

Minęło tyle lat, a teraz zastanawiam się, czego będą uczyły się dzieci na lekcjach wychowania seksualnego? Pocałunku? Dotyku?      A może w końcu rozstrzygną odwieczny dylemat dzieci. Czy to wiatr kołysze drzewami? Czy też kołyszące się drzewa powodują wiatr? I tylko to jest ciekawe …

A pierwsze pocałunki i tak przywieje wiatr.

I ten wiatr przywiał mi jeszcze jedną opowieść. Odległą historie. Smutną a nawet tragiczną. Jak wiadomo ojciec Witkiewicza „ Witkacego” sam zajął się jego edukacją. Ponadto, jako korepetytorów zapraszał wybitnych artystów i profesorów. Oczywiście, można powiedzieć, że to był wyjątek w historii edukacji, ale taki był. I dobrze, aby został odnotowany. Dziś mamy system, lepszy czy gorszy, ale system prawnie obowiązujący. Dziś, pewnie ojca Witkacego zamknięto by w więzieniu, ponieważ nie realizuje obowiązkowego wymogu kształcenia dziecka, A samego Stasia skierowano by do domu dziecka i tam, może w jakimś technikum samochodowym, zakończyłaby się edukacja genialnego twórcy. Z którego twórczości – przyznam – czerpałem pełnymi garściami, szczególnie w okresie komunizmu. Bardzo fascynowała mnie jego tragiczna wizja zbydlęconego społeczeństwa. Wizja ludzkich jednostek pozbawionych potrzeb metafizycznych. Wizja przemiany człowieka różnorodnego w człowieka sformatowanego. Ociosanego przez masową kulturę i masową edukacje. Teraz, gdy mamy otrzymać, niejako w bonusie, masową edukacje seksualną, wkraczającą w najbardziej intymną i tajemniczą strefę życia ludzkiego, obawy Witkacego nabierają dodatkowej mocy.

Instynkt seksualny, z natury bardzo tajemniczy, nieokiełznany, zostanie sprowadzony do rozdziałów, w jakimś LGBT owskim   podręczniku. Cały świat z wielo różnością przeżywania dojrzewania, także zależnego od kultury i klimatu, zostanie sprowadzony do standardów WHO. Jakiejś nowoczesnej unirowki. Czy taki nasz czeka świat? Świat – używając terminologii Witkacego – zbydlęcony. Czy ten nowoczesny świat chce być jednakowy? Jednakowe lalki Barbie. Jednakowe ślubne torty. Jednakowe bicia serca. Wreszcie jednakowe pocałunki.

Stasiu, Stasiu, przyznaj się, niezły był z ciebie bawidamek. Ba, żeby tylko bawidamek. Raczej, jak wieść niesie obdarzyłeś zbyt wiele dam „ dobrym dotykiem” jakbyś w trakcie lekcji o wychowaniu seksualnym, był na wagarach. I w parku pijane sikorki na niebie śledził. Co prawda Artysta, w liście z 1937 roku przyznał, że romansów i miłości ma już dosyć, ale w związku z tym zamierza -                  „ przejść na dziwki. Kurwa co tydzień jak Flaubert. Kurważ musi być zwiększony, jak woltaż, litraż i kilometraż ”.

Ale może był tylko gadułą seksualnym. Bo zamiast tego litrażu i kurważu, w ostatnim okresie życia zakochał się w Czesławie Oknińskiej, która 17 września 1939 r. była świadkiem jego samobójczej na Polesiu. Kiedy razem uciekali przed nadchodzącą armią niemiecką i rosyjską, do której, ja po latach, jako dziecko „ strzelałem” z patyka. Uciekali także przed totalitaryzmem, zniechęceniem, ale także poczuciem bezsensu losu.

Tak to opisuje we swoich wspomnieniach Czesława Oknińska

„ Znaleźliśmy drzewo jakby z małym wzgórkiem pod głowę. Kiedy usiedliśmy, po raz ostatni próbowałam perswazji. Przerwał: " Jeśli aż tak tego nie chcesz, odejdę sam”

Nie wiem tylko, czy wcześniej się pocałowali? Chyba tak … ludzie zwykle w takich sytuacjach się całują. Przytulają. I znowu się całują. Rozciągają tą chwile pocałunkami. Ale nic, nawet pocałunek nie trwa wiecznie. Całujemy się, całujemy, a potem przestajemy się całować…

Jak Witkacy odebrał sobie życie, to w tej chwili nie jest istotne. Ja zwróciłem uwagę na to drzewo. Na to drzewo, pod którym usiedli. Pewnie było wysokie i malownicze. Może już opadały pierwsze jesienne liście… Ciekawe także to, czy wtedy, 17 września 1939 wiał wiatr?

Smutne to, a nawet tragiczne, wiec szybciutko wracam w pamięci do pierwszego pocałunku sprzed lat i, wbrew wszelkim prawom przyrody i biologii, a także najmądrzejszym lekcjom wychowania seksualnego, zapewniam , że drzewa kołyszą się same.

Nawet jak wiatr nie wieje.

.


Link do mojego bloga Mój Blog

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości