Zacznę dzisiejsze dywagacje od cytatu z Pisma Sw. z Nowego Testamentu o poczciwym wielbłądzie, a konkretnie od Ewangelii według św. Mateusza 19, 24.
"19 24 Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego»"
Wszystkim znane, bo znane.
Powyższe słowa w świadomości chrześcijan kojarzone są z bogactwem materialnym, ale kiedyś tam, dawno temu, dosyć mądry człowiek (bez długiej i siwej brody, a jedynie z zarostem) zwrócił mi uwagę, że nie dotyczy powyższy cytat jedynie mamony. Oczywiście nie muszę opisywać, że z deczka zdębiałam, gały mi się powiększły co najmniej o trzydzieści procent a otwór gębowy o drugie tyle.
Udało mi się wyjąkać mizerne " jak to?" i otrzymałam szybko fascynującą odpowiedź, że dotyczy to również bogactwa zdobytej wiedzy.
Hmmm.... oczywiście potrzebowałam sobie tą mądrość dobrze przemyśleć, więc w ruch puściłam wszystkie komóreczki mózgowe, po czym musiałam mądremu przyznać całkowitą rację. Czemu? A to temu, że zarówno bogactwo materialne jak i informacyjne prowadzi prostą drogą do pychy, pierwszego grzechu Lucyferka.
No i tu się zaczął ciąg przemyśleń na temat wiedzy, inteligencji i mądrości.
Nie są one bowiem tym samym, a więc nie każdy, kto posiada wiedzę (często wykształcenie i wszelkie możliwe tytuły), jest inteligentny, ani także mądry. Wiedza jest bowiem ilością posiadanych informacji, a te, przy odpowiednim wysiłku (zgadzam się, że jest to uzależnione nieco od przedmiotu wiedzy), można posiąść, trenując swoją pamięć.
Jak już wiemy z badań naukowców, pamięć można wyćwiczyć, podobnie jak mięśnie, po prostu wytężoną pracą (popularnie nazywaną "kuciem"). Z inteligencją sprawa już jest nieco bardziej skomplikowana. Tę, częściowo otrzymujemy genetycznie, a częściowo może być wypracowana w okresie rozwoju mózgu, a więc gdzieś do czasu lat siedmiu (spece od rozwoju dzieci być może mnie tutaj poprawią), poprzez stymulację, czyli zabawę, rozmowę, muzykę i pewnie coś tam jeszcze.
Inteligencja i wiedza mają się tak do siebie jak system operacyjny i software. Bez wiedzy, inteligencja pozostaje bezczynna, natomiast wiedza bez inteligencji , prowadzi prostą drogą do pychy i głupoty, chyba, że danemu osobnikowi zechce się poćwiczyć pokorę.
Do czego wiedza bez inteligencji może doprowadzić, to pięknie widać po naszej, rozkosznej, zakodowanej i etatowej elycie, i jej czołowych przedstawicielach, typu bankiera od sześciu króli, pani od kamieniozaurów, feministki od dyktatury kobiet i całej nowośmiesznej.
Mądrość natomiast jest darem. Przede wszystkim darem miłości. A ta ostatnia nie może być nabita puszystym ego, bo wtedy niestety szybko pęka. Mądrość jest związana z pokorą i dążeniem do prawdy z odstawieniem swojego ego i swojej personalnej agendy na poboczne tory.
No i tak tu dochodzimy do kwestii autorytetów. Kogo dzisiaj wystawiamy na piedestał autorytetu? Niestety najczęściej osoby z tyłuami, co najmniej doktorskimi, ale chętniej z profesorskimi, najlepiej z zagranicznych uniwersytetów. I tu możemy się na autorytetach przejechać.
Bo o ile tytuły profesorskie są gwarantem wiedzy, to należy zdawać sobie sprawę, że są gwarantem wiedzy jedynie w zdobytej konkretnej dziedzinie i nijak mogą się mieć do innych sfer życia, a już całkiem daleko mogą stać od moralności i mądrości.
No więc zakończę tylko swoją "pisarską drapaninę" poradą ... Błagam, wybierajmy mądrze autorytety. Autorytety, które niekoniecznie posiadają wiedzę, ale przede wszystkim mądrość. Wybierajmy ludzi, dla których priorytetem jest prawda i dobro o nieco szerszym zasięgu niż dobro podane na własnym, obiadowym talerzu.