Po słowach Jarosława Kaczyńskiego o tym,że nieinternowanym było gorzej niż tym internowanym,sypnęło kpinami i szyderstwem.
Nigdy nie miałem zamiaru wartościować sytuacji jednych i drugich,ale jako uczestnik tamtych zdarzeń muszę na te kpiny i szyderstwa odpowiedzieć.
Subiektywne odczucia internowanych to strach,niepokój o rodziny,poczucie wyizolowania i te odczucia dość szybko ustępowały,bo odnajdowano się wzajemnie w celach,dochodziły wieści od bliskich,narastało poczucie biezpieczeństwa powodowane świadomością wspólnego losu uwięzionych i ich statusu.
Co z tymi,którzy internowania uniknęli?
Odcięci od domu dużo dotkliwiej,musieli zorganizować sobie kryjówki,dotrzeć do usadowionych w tej samej sytuacji kolegów,wziąć na swoje barki zorganizowanie podziemia Solidarności,budowę sieci drukarń i kolportażu i za to już nie groziło internowanie,tylko zwykłe więzienie z surowymi wyrokami wynikającymi z dekretów wojennych.
Pomijając inywidualne cechy osobowościowe,które jednym pomagały a innych doprowadzały na skraj wytrzymałości psychicznej,warto sobie odpowiedzieć na pytanie:KTO MIAŁ TRUDNIEJ-Frasyniuk,Bujak,czy Wałęsa,Mazowiecki,Gieremek...?
Jarosław Kaczyński mógł się spodziewać aresztowania,skoro go nie internowano.A nie internowano go,jak sądzę dlatego,by go od "konstruktywnego" skrzydła Solidarności,z którym władza bez względu na rozwój wypadków musiała w przyszłości znależć jakiś kompromis,odizolować.
Inne tematy w dziale Kultura