Arek Balwierz Arek Balwierz
19
BLOG

Walka o elektorat inteligencki a rozłamowcy

Arek Balwierz Arek Balwierz Polityka Obserwuj notkę 5

Jarosławowi Kaczyńskiemu nie uda się odzyskać inteligencji i na stałe zostanie skazany na wyborców swoich byłych przystawek. Takie twierdzenie jest powtarzane jak mantra od momentu rezygnacji w-ce prezesów PiS z pełnionych funkcji. Abstrahuję w obecnej chwili od problemów regionalnych gdzie brak charyzmatycznego przywódcy może zakończyć się rozprzężeniem struktur partyjnych. Tematem tego wpisu jest raczej rola jaką w wyborczym sukcesie mogą zapewnić tak zwane lokomotywy.

Wizerunek

Na wizerunek składa się kilka czynników i nie wiadomo do końca, który jest decydujący w zakresie postrzegania partii przez opinię publiczną. Przykład PO daje wiele do myślenia i został już niejednokrotnie opisany. Co zaskakujące, pacyfikacje opozycji wewnętrznych platformy nie zmieniły jej wizerunku jako partii otwartej. Natomiast otwartość PiSu nigdy nie doprowadziła do zmycia z tej partii piętna karnego obozu. 

Kwestią bezsporną jest szkodliwość dla wizerunku publicznej debaty w sprawie ograniczania tzw skrzydeł. Słusznym wydaje się posunięcie ich odcięcia gdy tylko zaczynają zbytnio wybijać się na niepodległość.

Elektorat (oczywiście ten 'inteligentny' i 'wielkomiejski')

Podzieliłbym go na kilka grup, których oczekiwania i potrzeby skierowane ku politykom są diametralnie różne. Wymienię je w kolejności w jakiej jej członkowie (ze względu na swoją liczność) mają wpływ na ostateczny wynik wyborów.

Pierwszą stanowią ludzie niezainteresowani polityką. Głosują oni raczej pod wpływem impulsu i chwilowych napadów emocji. Bardzo prawdopodobny wydaje się zatem scenariusz, że właśnie ta grupa zagłosowała na PO ponieważ na jej decyzję wpływ miał płaczliwy występ specjalistki od kręcenia lodów Helskich. To ta sama z resztą grupa, która w poprzednich wyborach bała się pustej lodówki.

Druga to ludzie interesujący się, ale nierozumiejący polityki. Ci głosują zgodnie z przypiętymi partiom łatkami. Oni wierzą w różnice pomiędzy polską liberalną a solidarną czy też wydaje im się, że politykę da się prowadzić w atmosferze ogólnej miłości.

W skład trzeciej wchodzą ludzie, którzy posiadają wyraźne poglądy polityczne. Interesują się polityką i rozumieją zarówno skutki jak i przyczyny pewnych decyzji. Tu toczy się rzeczywisty spór o politykę karną. O stosunek kościół państwo. O zakres wolności zarówno w życiu prywatnym jak i gospodarczym. 

Cel (pal)

Sztaby partyjne muszą próbować pozyskiwać ludzi z wszystkich trzech grup. Ci należący do pierwszej są najbardziej kapryśni. W demokratycznym systemie wyborczym często o ostatecznym wyniku decyduje przypadek. Klasyczny już chyba przykład to ostatnie wybory w Hiszpanii poprzedzone wysadzeniem kolejki podmiejskiej. Chciałem zaznaczyć, że przykład Sawickiej nie jest analogią doskonałą ponieważ na taką konferencję należało być przygotowanym i zareagować w umiejętny sposób. 

Moim zdaniem lekarstwem tu mogą okazać się czytelne podziały sceny politycznej. Gdy dojdziemy do systemu dwupartyjnego to okaże się, że nasza scena polityczna będzie przypominała amerykańską, gdzie wydaje się, że wpływ emocjonalnych wypadków jest nieporównywalnie mniejszy. Przejrzysta scena powoduje, że ludzie nieinteresujący się na polityką przechodzą de facto do grupy numer dwa.

Grupa druga jest równie wrażliwa na bodźce medialne tylko trochę innego kalibru. Ważne aby ugrupowanie nie miało przypiętej łatki oszołomów. Ludzie z tej grupy bardzo rzadko głosują na PiS a praktycznie niespotykane jest by znaleźć w niej zwolennika Samoobrony. Stanowi ona największe zaplecze Platformy i moim zdaniem właśnie o nią rozstrzyga się walka w większości wyborów. 

Tutaj największe straty może ponieść PiS przez istnienie niezależnych od partii komentatorów, jednak z niej wywodzących się, mogących w dosłownie każdym momencie punktować taktykę medialną największej partii opozycyjnej. Z drugiej jednak strony, gdyby ludzie Ci pozostali w PiS nieprzychylne komentarze, jakimi pewnie raczyliby odpowiednich dziennikarzy, równie źle (o ile nie gorzej)  przyczyniłyby się do złego odbioru PiSu.

Grupa ostatnia jest raczej mało ciekawa dla samej partii ponieważ odgrywa raczej marginalną rolę w wyborach i nie działają na nią kampanie PRowskie. Tu role są zazwyczaj rozdzielone, chociaż o dziwo z rzadka ktoś znajduje wierne odzwierciedlenie swoich poglądów (a jak widać to w salonie -> poglądy często chodzą grupami :)). Nie ukrywam, że przyszłość dla tej części elektoratu ze względu na rozłamy w PiS nie kształtuje się najlepiej. 

Po październikowych wyborach miałem nadzieję, że scena zacznie się stabilizować wokół bloku konserwatywnego i liberalnego. Pączkowanie PiS jednak wróży stworzenie szeregu mikroskopijnych ugrupowań, które pozbawione jakiegokolwiek znaczenia, przeobrażą się w kolejne kanapy psujące ogólny obraz prawicy.

Zadania rozdzielone

Jak Kaczyński może zapewnić z jednej strony różnorodność i inteligentnie pociągające rozwiązania a z drugiej poradzić sobie z nieprzychylnymi sobie członkami? Odpowiedzi udzieliły ostatnie dni. Szybkie cięcia połączone z masową próbą marginalizacji teraz już rywali. Możliwym, ale bardzo trudnym do osiągnięcia dla opozycyjnej partii sukcesem byłoby przyciągnięcie jakiejś gwiazd spoza swojej głównej orbity. Dżokerem mogą okazać się muzealnicy, pan Kowal czy chwilowo wycofany Ziobro.

Bardzo słusznym pociągnięciem jest 'zagospodarowanie' prof. Legutki w ośrodku prezydenckim. Trochę szkoda, że twarzą pałacu przy Krakowskim Przedmieściu został Kamiński, który mimo swoich niewątpliwych talentów medialnych wiele już Prezydentowi krwi napsuł.

Pozostaje jeszcze jedno pytanie. Co planują Ci poza?

Mam psa.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka