Pan Profesor Wojtek Sadurski (Profesor wybaczy takie spoufalenie -> wyraz sympatii połączony z poczciwym, jak na słabo wykształconego inżyniera przystało, szacunku) ma niemałą zdolność. Jest jednym z niewielu ludzi (no może jednak Primus Inter Pares), którzy po publikacji jakiegoś kawałka przemyśleń nie pozwala Jospinowi spokojnie zasnąć.
W ostatnim wpisie nasz florencki profesor zastanawiał się nad tym jak możliwe jest stworzenie motta dla Wielkiej Brytanii. Zagadnienie o tyle ciekawe, że dla większości laików nieznających realiów kraju Albionu z przekazu International Herald Tribune jasne jest, że takie motto istnieje i jest jak najbardziej akceptowalne przez większość poddanych Jej Królewskiej Mości. Oczywiście brzmi ono „God Save The Queen”, które to wybrzmiewa nie tylko w pierwszym wersecie hymnu, ale też jest powtarzane przy każdorazowej ceremonii przekazania tronu. Wysokie prawdopodobieństwo jego akceptacji wynika z faktu, że większość Brytyjczyków jest silnie przywiązana do tradycji monarchicznej, na co wskazują liczne badania socjologiczne.
Zastanawiam się, czemu taka oczywistość umknęła autorom i czytelnikom wspomnianej wyżej gazety. Jedyna konkluzja, jaka narzuca się w tej chwili, zdaje się wynikać z równoczesnego pominięcia przez pana profesora wśród haseł definiujących Polskość motta „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Równie, nawiasem mówiąc, zastanawiające jest pojawienie się wśród propozycji dla naszego kraju preambuły do naszej konstytucji (jedynej, poza tymi stworzonymi w PRL, niezawierającej Invocatio Dei). Ta propozycja jest o tyle dziwna, że z moich doświadczeń wynika, iż Polacy wcale nie są do konstytucji zbytnio przywiązani (pewnie, dlatego że została przyjęta tak jak została i to nie pierwsza w życiu naszego narodu).
Stawiam odważną tezę, że brak możliwości wyznaczenia takiego motta zarówno w przypadku Australii (również wspomnianej w artykule), jak i wyżej wspomnianej Wielkiej Brytanii, jest niechęć do umieszczania w takim Boga. Nie będę teraz rozwlekał - dlaczego (większość jest w stanie sobie to jakoś wywieść). Ciekawe natomiast jest pytanie - czemu od zarania istnienia tych haseł definiujących państwa, wkradało się słowo Bóg (może poza francuskim – Liberté, Égalité, Fraternité)?
Moim zdaniem obecność Boga (tak tylko wspomnę „In God We Trust”) ma swoje głęboko osadzone uzasadnienie w naturze człowieka. Nieprzypadkowo większość jednak wierzy w tego lub innego Boga. Mam wrażenie, że próba jego eliminacji prowadzi do lakoniczności i zarazem śmieszności prób stworzenia nowych haseł definiujących państwa. Jeśli wyznaczy się hasło wbrew ludziom oni go nie przyjmą.
P.S. Inna rzecz, która mnie nurtuje to, że mimo faktu istnienia podobnego odsetka agnostyków w zbiorowości ludzkiej na przestrzeni wieków dopiero od niedawna usiłuje się wyeliminować go z dyskursu publicznego. Szczerze powiedziawszy wątpliwym wydaje się fakt ignorancji wcześniejszych pokoleń. Ja obstawiam ignorancję obecnego.
Inne tematy w dziale Polityka