I stało się,jak przypuszczałem.
Tusk sądził w swojej naiwności (lub z powodu zimnego okrucieństwa swoich Bardziej Doświadczonych Mentorów), że kombinując z Putinem w sprawie Katynia jest tym cwańszym, bardziej przebiegłym i inteligentniejszym.
Tymczasem nagle okazało się, że jest tylko drobnym cwaniaczkiem od kantowania w trzy karty, który wdał się w interesy z prawdziwą gangsterką. I nic mu, biedakowi, nie zostanie oszczędzone. Każdy teatralny gest i wolta, jakiej by teraz nie dokonał, może mu tylko zabrać resztę godności, lecz go nie ocali.
Prawdopodobnie został poświęcony jesze przed 10 kwietnia. Potem, gdy zrozumiał, co się stało, usiłował ratowac się tonami wazeliny i podarków. Jak widać, wszystko na nic.
Prawie mi się go żal zrobiło. Jak Makbeta w wersji Kurosawy.