Prędzej czy później, i zapewne nie raz, tymi słowy odezwie się do Prezydenta RP jakiś sierżant czy kapral w gumowych rękawiczkach, na jakimś lotnisku, w stolicy jakiegoś odległego państwa, gdzie pan Bronisław Komorowski będzie reprezentował majestat Rzeczpospolitej.
I właściwie wizja niezgrabnego safanduły, z trudem podtrzymującego portki przed opadnięciem, drepczącego w skarpetkach przez lotniskową bramkę, była by nawet zabawna, gdyby to nie samej Rzeczpospolitej, którą Prezydent uosabia, groziła utrata gaci na oczach z trudem powstrzymujących rozbawienie cudzoziemskich kaprali i sier- żantów.
Niestety, nie mogę pozbyć się z głowy tego smutnego obrazu, bo żaden inny dobitniej nie podsumowuje stanu naszego państwa po ponad dwudziestu latach odzyskanej niepodległości.