fot. X/Straż Graniczna
fot. X/Straż Graniczna

Sprawa Erytrejki, która urodziła w lesie nabiera rozgłosu. Aktywiści skarżą się na rząd

Redakcja Redakcja Białoruś Obserwuj temat Obserwuj notkę 108
BBC, The Guardian, a za nimi inne europejskie portale, nagłaśniają historię o Erytrejce, która miała samotnie urodzić dziecko w lesie na granicy polsko-białoruskiej. Aktywiści z Grupy Granica twierdzą, że kobieta od miesiąca próbowała się przedostać do Polski, ale strażnicy wypychali ją z powrotem, mimo jej zaawansowanej ciąży.

Sprawa Erytrejki, która urodziła w lesie

W połowie kwietnia Straż Graniczna informowała, że funkcjonariusze i żołnierze pomogli kobiecie, obywatelce Erytrei, która kilkanaście godzin wcześniej urodziła dziecko. Podlaski Oddział SG podawał, że mama i dziecko trafiły do szpitala. Kobieta złożyła potem deklarację o chęci ubiegania się o udzielenie ochrony w Polsce dla siebie i dziecka.

Po informacji o znalezieniu przy polsko-białoruskiej granicy kobiety z noworodkiem Stowarzyszenie Egala, które zapewnia migrantom m.in. wsparcie humanitarne, prawne i psychologiczne, informowało, że ciężarna kobieta z Erytrei pomiędzy polską a białoruską granicą spędziła ponad miesiąc.

"W nocy, będąc zupełnie sama, urodziła w lesie dziewczynkę. Nie miała czym owinąć nowo narodzonego dziecka, więc otuliła je swoją bluzą. Mówiła nam, że będąc w ciąży, doświadczyła dwóch wywózek" - napisała Egala na Facebooku.

Do sprawy powrócili także aktywiści z Grupy Granica. Według aktywistów, którzy rozmawiali z Erytrejką, kobieta twierdziła, że przedostała się do Polski, a następnie została dwukrotnie wypchnięta z powrotem na Białoruś przez polskich strażników, mimo że była w zaawansowanej ciąży. Dodali, że fakt, iż ostatecznie została przyjęta w Polsce, był wyjątkiem od reguły.

Adam Barwiński z Grupy Granica powiedział w rozmowie z BBC, że kobieta, która nie chciała ujawnić swojego nazwiska, powiedziała, że przez wiele lat była w drodze "szukając bezpiecznego miejsca", a zanim przyjechała na granicę z Polską z Białorusi, spędziła kilka lat w obozach dla uchodźców w Etiopii, Kenii i Ugandzie. 38-latka miała urodzić samotnie w lesie.

- Ten dramat musi się skończyć, nikt nie powinien być zmuszany do rodzenia w takich okolicznościach - powiedział Barwiński.


Aktywiści z Grupy Granica oskarżają rząd o stosowanie pushbacków

- Zwykle ludzie, którzy przychodzą do ogrodzenia i proszą o pomoc, mówiąc, że są chorzy, lub że nie jedli od wielu dni, są przeganiani przez wojsko, bardzo często przy użyciu przemocy - powiedział "Guardianowi" Bartek Rumieńczyk, członek zespołu ds. komunikacji Grupy Granica.

- Ludzie, których spotykamy w lesie, opowiadają nam dokładnie te same historie, które słyszeliśmy wcześniej. Większość z nich, którzy spotkali się z funkcjonariuszami straży granicznej lub żołnierzami po polskiej stronie granicy, doświadczyła pushbacków i przemocy - powiedziała Aleksandra Chrzanowska, działaczka na rzecz praw człowieka, która od kilku lat pracuje na granicy.

Obrońcy praw człowieka twierdzą, że mimo obietnic Donalda Tuska o przywróceniu w Polsce praworządności w kwestii traktowania uchodźców i migrantów niewiele się zmieniło. W "The Guardian" czytamy, że Tusk wielokrotnie krytykował odsyłanie imigrantów i twierdził, że „niedopuszczalne” jest, aby ludzie ginęli w lesie po przekroczeniu granicy Polski. Ale jednocześnie stwierdził, że rozwiązaniem jest dalsze wzmocnienie granicy, aby nikt nie mógł jej przekroczyć, i "wielokrotnie używał prawicowej retoryki na temat zagrożeń związanych z migracją".

W styczniu ponad 100 organizacji pozarządowych oraz 500 aktywistów i działaczy wezwało Donalda Tuska do zaprzestania push-backów. W oświadczeniu napisano, że jego rząd będzie tolerował łamanie praw człowieka, jeśli tego nie zrobi. Tymczasem, jak twierdzą aktywiści z Grupy Granica, ta praktyka jest kontynuowana, a według ich wyliczeń SG wypchnęła z powrotem ponad 1700 osób. Około 25 z tych osób nadal uznaje się za zaginione, a pięć z nich zmarło.


Wiceminister Duszczyk broni się przed oskarżeniami

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zaprzecza, jakoby Erytrejka miała być zawracana. Wiceminister SWiA Maciej Duszczyk powiedział, że to byłoby praktycznie niemożliwe, aby kobieta mieszkała w lesie przez miesiąc w bardzo niskich temperaturach i rodziła samotnie.

Duszczyk zaprzeczył też, jakoby rząd Donalda Tuska kontynuował pushbacki i powiedział, że jego priorytetem jest "zero ofiar śmiertelnych na granicy". Jego zdaniem niesprawiedliwe jest nazywanie polityki nowego rządu kontynuacją tego, co działo się na granicy w latach rządów PiS. - Staramy się łączyć bezpieczeństwo z humanitaryzmem, ratując naszą granicę zgodnie z prawem unijnym – powiedział.

Wiceminister powiedział w rozmowie z BBC, że polski rząd stoi w obliczu "zorganizowanej, zinstrumentalizowanej wojny migracyjnej" prowadzonej przez Białoruś.


"The Guardian zauważa, że niektórzy członkowie koalicji rządzącej Tuska są zaniepokojeni brakiem działań w sprawie sytuacji na granicy. Franek Sterczewski, poseł, który był zaangażowany w pomoc ludziom w strefie przygranicznej w szczytowym momencie impasu w 2021 r., powiedział, że zamiast stosować pushbacki, władze powinny wdrożyć szybki i przejrzysty proces rozpatrywania wniosków o azyl.

Polska zarzuca Białorusi, że od 2021 r. zachęca osoby z Bliskiego Wschodu i Afryki do podróży na Białoruś, a następnie nielegalnego przekraczania granicy z Polską.

ja

Na zdjęciu ilustracyjnym auto Straży Granicznej, fot. X/Straż Graniczna

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka