Po zwycięskiej dla Polski Bitwie Warszawskiej, rozsądna i konstruktywna część władz kraju postanawia zapobiec dalszej, bezsensownej przemocy. Dzięki ich śmiałej i wizjonerskiej decyzji, zamiast przegonić przepełnione zegarami z kukułką i patefonami taczanki tam, skąd przyjechały, za Mińsk, podjęto rozmowy z otwartymi na dialog przedstawicielami Polrewkomu, co zaowocowało pamiętnym, historycznym kompromisem.
W jego wyniku komisarze ludowi z obkomów nadal piastowali swoje funkcje, skoro już tam byli, a za to, że dobrowolnie przestali panom, wyzyskiwaczom i społecznej reakcji strzelać w potylicę z naganów, dano im przydział miejsc w Sejmie i Senacie RP, urzędy, policję, służby tajne i parę banków na dokładkę, aby mogli sprawdzić się w biznesie.
Gwarancją utrzymania kompromisu był wybór Marchlewskiego na stanowisko Prezydenta RP i mianowanie Feliksa Dzierżyńskiego ministrem spraw wewnętrznych. Otworzyło to drogę do dalszego dynamicznego rozwoju kraju w duchu zgody i pojednania.
I dalej już nie mogę, bo jeszcze kogoś krew jasna zaleje, przy czytaniu takich głupot.
Przecież to tak absurdalne, że nie mogło by się zdarzyć nigdy i nigdzie.
Prawda?