Egipscy opozycjoniści mają do nas pretensję. W czasach kiedy Mubarak wsadzał ich do więzień, europejscy i amerykańscy politycy mówili, że ważniejsza jest stabilizacja niż demokracja. Podobnie postępowano w stosunku do Kadafiego. Krwawi dyktatorzy uzyskali wręcz nieograniczony wstęp na europejskie salony. Dzięki zaproszeniuCouncil for European Palestinian Relations (CEPR), wraz z posłami Iwoną Arent i Maksem Kraczkowskim oraz Omarem Farisem (PPFA) w ciągu ostatnich kilku dni odbyliśmy w Kairze kilkanaście spotkań ze wszystkimi liczącymi się w Egipcie liderami partii politycznych oraz kandydatami na prezydenta. Wielokrotnie w czasie rozmów Egipcjanie porównywali swoją rewolucję do powstania naszej Solidarności. W czasie wszystkich spotkań rozmawialiśmy także o sytuacji w Libii i Palestynie. Tylko szybkie i zdecydowane rozmowy pokojowe mogą doprowadzić do zaprzestania przelewu krwi niewinnych ofiar. Dyktatorów można usuwać nie narażając życia innych. Nie możemy zapominać także o kilku milionach mieszkających tam chrześcijanach. Reakcje dyplomacji europejskiej muszą być bardziej zdecydowane. To przestrzeganie praw człowieka a nie robienie podejrzanych interesów musi być priorytetem.
O tym jak bardzo mieszkańcy Afryki Północnej i bliskiego wschodu chcą demokracji świadczyć może także sobotnie referendum konstytucyjne w Egipcie, które mieliśmy możliwość obserwować. Przed lokalami ustawiały się wielogodzinne kolejki. A Egipcjanie z którymi rozmawialiśmy nie widzą możliwości zejścia z drogi na którą wkroczyli.