AdamKaczorowski AdamKaczorowski
174
BLOG

Mały Jaś i duży Jan

AdamKaczorowski AdamKaczorowski Społeczeństwo Obserwuj notkę 2
O znaczeniu słów i o tym, jak (nie) mówić do naszych dzieci.

W moich publikacjach zazwyczaj nie dotykam tematów niespotkanych osobiście. Najczęściej poruszam sfery dotyczące praw ogólnie znanych lub właśnie zjawisk doświadczonych na własnej skórze. Do pisania inspiruje mnie obserwacja Świata, a więc kolejny temat felietonu, może pojawić się u mnie w każdym momencie. Tak byłoi tym razem, kiedy wybrałem się na rowerowy objazd miasta.
Lipcowy dzień wypchnął mnie na zewnątrz, bym zrobił kilka kilometrów dla lepszej kondycji. Słoneczna pogoda i towarzyszący temu upał, wyjątkowo szybko mnie zmęczyły i zostałem zmuszony do odpoczynku. Wybrałem ogródek piwny na terenie parku w pobliżu mojego domu. Zamówiłem zimną wodę i usiadłem na wolnym miejscu w cieniu. Zanim wziąłem pierwszy łyk, przy kolejnym stoliku usiadła kobieta z mężczyzną, a pomiędzy nimi dwie dziewczynki. Wiek tych osób spowodował nieodparte wrażenie, iż są to dziadkowie wraz z wnuczkami. Wszyscy trzymali w rękach kubeczki z lodami i w swoim tempie zajadali się ich zawartością. Jedno z dzieci z (najprawdopodobniej) rodzeństwa, pełniło funkcję tego spokojnego, w czasie gdy drugie, miało z tym o wiele mniej wspólnego. Kiedy ta ostatnia zaczęła bardziej ekscentrycznie niż siostra jeść lody, brudząc wszystko wokół z zadowoleniem, zwrócone jej zostały uwagi, które brzmiały: „Czy nie możesz jeść jak Kasia (imienia nie pamiętam)?! Jesteś cała brudna i to wszystko będzie do prania! Patrz co robisz, zobacz jaka grzeczna jest Twoja siostra!”. Dogłębne znaczenie tych słów jest do zobaczenia dopiero po dłuższym zastanowieniu. Idzie ono o wiele dalej, niż może się wydawać.
Mocne zaznaczenie „lepszości” jednej z sióstr, przedstawienie jej jako wzoru do naśladowania oraz porównywanie, spowodować może w głowie „niegrzecznej” siostry zakodowanie schematów, które będą mogły ujawnić się dopiero w przyszłości. Problemem samym w sobie jest także używanie słowa „grzeczna”, co w nomenklaturze rodzicielskiej, oznacza człowieka dokładniej wykonującego rozkazy i mniej mówiącego.
Jeśli z tego rodzaju przekazu opiekunowie korzystają częściej, to nawet jeśli robią to zupełnie nieświadomie, istnieje prawdopodobieństwo, że dziecko to będzie w przyszłości często porównywać się do innych i dążyć do akceptacji przez „normalną” część swojego środowiska. Konsekwencje objawić się mogą również przy zdolności podejmowania konkretnych decyzji w dorosłym życiu oraz mają dużą szansę stworzyć osobę z deficytem poczucia własnej wartości.
Ze względu na to, że mały człowiek w pierwszych latach życia zupełnie nie filtruje informacji, nie ma też szans na odpowiednie segregowanie napływających wzorców. Najbardziej szkodliwe z nich, mogą pojawiać się w trudnych relacjach z rówieśnikami, którzy będą wymagać dopasowania się do grupy, w szkole równającej wszystkich pod jedną kreskę oraz w domu podczas codziennych rytuałów. Nagromadzenie ich tworzy prawdopodobieństwo do wystąpienia wielu trudności związanych z systemem poznawczym
i odpowiednim rozumieniem tego, jak bardzo indywidualnym „wolno” być.
Zastanawiać się można, skąd bierze się nieświadomość rodziców w ucieraniu pewnych schematów i nieodpowiednim dopasowaniu treści. Odpowiedź na to jest bardzo blisko. Dokładnie tak samo, jak każda inna nieświadomość, ta wychodzi z braku wiedzy
i naukowych informacji. Książki o tematyce psychologicznej i rozwojowej, leżą i kurzą się na domowych półkach. Jeśli w ogóle są, zostały tam położone w okresie ciąży, czyli wtedy kiedy występowały jakiekolwiek nadzieje na ich przeczytanie. Jeśli jednak nie udało się z nimi zapoznać, nikt nie będzie miał pojęcia o poprawnym stosowaniu słów i dopasowywaniu treści.
Drugą sytuację mogę przedstawić dzięki wrodzonemu talentowi do znalezienia się w odpowiednim miejscu do obserwacji interesujących zjawisk.
Zdarzenie to miało miejsce innego dnia, gdy postanowiłem się przejść. Z uwagi na fakt, że dobrze czuje się w mieście i dobrze odpoczywam nawet wśród betonowej zabudowy, trafiłem na food court w centrum handlowym.
Niedaleko miejsca, w którym się zatrzymałem, został ustawiony pompowany zamek z kulkowym basenem i zjeżdżalnią (wszystko
z okazji Dnia Dziecka). Aby można było do niego wejść, rodzic musiał wyrazić pisemną zgodę, a drugą koniecznością było wejście bez obuwia. 
W czasie oczekiwania na kelnera zawiesiłem wzrok na głównym wejściu do sklepu i spojrzałem na jedną z wielu rodzin wychodzących z pasażu, która kierowała się właśnie na parking. Nagle jeden z chłopców idących ze swoimi rodzicami, oddzielił się od nich i na widok zamku pognał w jego stronę. Nie zdążył dobiec do połowy drogi, gdy ojciec krzyknął: „Chodź, chodź! Tam trzeba ściągać buty!”.

W pierwszej chwili pomyślałem, że się przesłyszałem lub za chwilę będzie jakaś dalsza część wypowiedzi. Nic takiego się jednak nie stało, a w mojej głowie pozostało do przemyślenia stwierdzenie, czy ściąganie butów jest faktycznie tak strasznym wydarzeniem.
Nieprecyzyjny przekaz rodzica w tej sytuacji, który zamiast dopisywać powód do stanu faktycznego np. „Nie mamy czasu na przygotowania do tej zabawy, bo musimy jechać do babci”, przeciąga znaczenie w inną stronę, co powoduje niejasność. Jeśli zdania o takiej treści i jakości są powtarzane, mogą spowodować w przyszłości problem z prozaicznymi czynnościami. W tamtej chwili dotyczyło to jedynie błahej sprawy, ale kto wie, czy kiedyś ściąganie butów u znajomych w domu nie będzie problemem? Ten przykład mógłby dotyczyć czegoś zupełnie innego, gdyż w tak ogólny sposób, da się powiedzieć o wielu zjawiskach.
Trzecia sytuacja naznaczona jest podejściem nerwowym oraz niestabilnością w tym, jak zachowuje się rodzic w tych samych sytuacjach. W trójkowym zestawieniu jest najostrzejsza i wywołuje najsilniejsze emocje.
Podczas spędzania czasu na plaży, usłyszałem mężczyznę krzyczącego w dalekim sobie kierunku, który stał kilka metrów ode mnie. Jego celem było przywołanie kilkuletniego syna, bawiącego się nad brzegiem z innymi dziećmi. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie: „Idziemy! Natychmiast tutaj przychodź! Specjalnego zaproszenia nie będzie. Już!”.
Chłopiec zdezorientowany nagłym zachowaniem ojca, szybko przybiegł, po czym odeszli razem w stronę zaparkowanego samochodu. Ważną informacją jest to, że mężczyzna, nie wołał wcześniej w inny sposób, a forma jego wypowiedzi nie była podyktowana nieposłuszeństwem dziecka. Przytoczone zdania były jedynym przekazem, jaki przyszedł mu wtedy do głowy
i postanowił je bez skrępowania wykrzyczeć.

Zachowanie takie nosi znamiona tworzenia braku bezpieczeństwa oraz nie określa granic dobrych i złych zachowań dla chłopca. Wchodząc w perspektywę małego człowieka, można wyobrazić sobie jego pytanie: Dlaczego tata jest na mnie JUŻ zły, skoro ja tylko normalnie się bawię? Czy za każdym razem, kiedy będę się bawił, ktoś będzie na mnie krzyczał?
Najlepszym finałem całej sprawy będzie zły kontakt z ojcem w przyszłości, gdyż nigdy nie wiadomo czego się po nim spodziewać. Jego zachowanie jest podyktowane nastrojem, jaki akurat odczuwa oraz celem, który chce natychmiast osiągnąć, a więc niezależnie czy robi się coś złego, czy nie. Reakcja zawsze będzie pomieszana i nieadekwatna. Jeśli jednak taki przekaz kierowany jest regularnie, zyskuję większą pewność, że spowoduje to szereg kolejnych problemów w przyszłości.
Warto powiedzieć, że oczywiście nie wszyscy rodzice chcą świadomie zniszczyć młode osobowości. Nie jest też tak, że każda taka wypowiedź o podwójnym znaczeniu będzie rzutować na człowieka, gdy dorośnie. Mowa tutaj o konieczności zwrócenia uwagi na to, co mówimy i jaki skutek to za sobą ciągnie oraz o tym, że tysiąc razy powtórzony błędny przekaz, ma wpływ na budowanie mechanizmów działania w dorosłym życiu.

Warto pozyskiwać wiedzę, stosować ją w codziennym życiu i jeszcze lepiej rozumieć własne dziecko. Głównie ze względu na to, że będąc rodzicami, zamalujemy dużą część tego czystego płótna.


Adam Kaczorowski


Twórczość artystyczna<---- link

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo