adamschulz adamschulz
3515
BLOG

Polscy mordercy drogowi

adamschulz adamschulz Wypadki Obserwuj temat Obserwuj notkę 129

Są wszędzie, na każdej drodze. Czy to w terenie zabudowanym czy na autostradzie. Nic sobie nie robią z przepisów i potencjalnych kar. Mówią o sobie "jeżdżę szybko, ale bezpiecznie". W minioną niedzielę, na Słowacji, pokaz takiej jazdy dało trzech polskich kierowców. Zamordowali przy tym Słowaka oraz ciężko ranili jego żonę, a także ich syna. Szczegółowe informacje można uzyskać na stronie topky.sk

Był człowiek, nie ma człowieka. Wsiadając do samochodu nie przypuszczał, że będzie o jego ostatnia podróż za życia. Życia, które zostało brutalnie i bezwzględnie przerwane przez bandę polski morderców. Dlaczego w liczbie mnogiej? Morderstwa dopuścił się nie tylko Polak, który bezpośrednio staranował samochód Słowaka, ale również pozostali dwaj kierowcy. Razem urządzili sobie konsolowy wyścig i przyczynili się bezpośrednio do tej tragedii. Wspólnie, z pełną premedytacją dokonali tej ohydnej zbrodni. Ponoszą identyczną odpowiedzialność.

Po przeczytaniu o tej tragedii początkowy mój smutek zamienił się w nieskrywaną złość. Gdzie tu sprawiedliwość? Dlaczego to Słowak musiał zginąć a jego rodzina cierpieć, zamiast polskich bandytów z ich rodzinami? Dlaczego? Liczę jednak na to, że słowacki wymiar sprawiedliwości dostarczenie surowo i przykładnie osądzi trzech morderców. Szczególnie, że każdy z nas mógł na nich trafić. Bo ileż to razy byłem świadkiem tego typu wyścigów? Nie zliczę. Mogę jedynie szacować, że każdego roku minimum kilkadziesiąt. Tak na drogach lokalnych jak i na autostradach. A później zdziwienie, że najwięcej śmiertelnych wypadków jest w Polce. I nie, przyczyna nie leży w drzewach, które nagle wyskakują na środek jezdni czy w zbyt małej długości autostrad. Wina leży tylko po stronie kierowców. 

Autostrada. Wyprzedam ciąg samochodów, które poruszają się z prędkością około stu dwudziestu kilometrów na godzinę. Staram się utrzymywać maksymalną dozwoloną prędkość, stąd z uwagi na błąd licznika, moja prędkość to trochę ponad sto czterdzieści. I co? Nie ujadę kilometra, a już w tylnym lusterku, z prędkością niczym pocisk, pojawia się pędzący pojazd. I już błyska światłami drogowymi, żebym mu zjechał. Bo oto on, król szos, podąża swoim rydwanem, więc inni won mu z drogi. I siedzi mi na zderzaku, i błyska, i trąbi. Lub droga krajowa, dozwolona dziewięćdziesiątka. U mnie na liczniku znów trochę powyżej. Ale dla króla szosy to za mało, więc znów na zderzaku, i pcha się na trzeciego. Jakby tego było mało, to często do pary z drugim królem, a nawet całą karetą.

Z jakiego powodu wielu polskich kierowców na drogach robi co chce? Dlaczego w Szwajcarii, Norwegii czy Niemczech Polacy potrafią jechać zgodnie z miejscowym prawem, a w Polsce nie? Mają za nic polskie przepisy, bo wiedzą, że kary są znikome. Co to jest sto, dwieście czy nawet pięćset złotych mandatu, jak w weekend więcej potrafią przehulać. Tylko kary liczone w tysiącach, dożywotnie pozbawienie uprawnień i zagrożenie aresztem potrafi zadziałać na nich jak kubeł zimnej wody. Nic więcej. W końcu ile to już razy słyszałem od "znajomych", że mój styl jazdy, czytaj stosowanie się do przepisów, nazywali "emeryceniem". Czy wyprzedzanie na autostradzie przy prędkości sto czterdzieści kilka kilometrów na godzinę lub pięćdziesiątka w zabudowanym to "emerycenie"? Jeśli tak uważasz, to prędko oddaj prawo jazdy do wydziału komunikacji. Nie zmarnujesz sobą komuś życia.  



adamschulz
O mnie adamschulz

"Płynie się zawsze do źródeł pod prąd, z prądem płyną śmiecie."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości