Wielkomiejska inteligencja z takich miast jak Warszawa czy Kraków to grupa społeczna o dziwnej mentalności. Z jednej strony trudno znaleźć ludzi bardziej intelektualnie ograniczonych, z drugiej zaś takich, którzy by sobie z tego faktu zupełnie nie zdawali sprawy.
Specyfikę tej grupy społecznej dobrze charakteryzuje jej pogląd na rządzący PiS, a Jarosława Kaczyńskiego w szczególności. Cechą wielkomiejskiego inteligenta jest nienawiść do PiS. To nie jest niechęć, niezgoda, to nienawiść chorobliwa i dzika, alergiczna, wymiotna. Jest to tym dziwniejsze, że tak naprawdę to tych „wstrętnych” Kaczyńskich nie ma za co nienawidzić. Racjonalnie rzecz ujmując, polityka można nienawidzić za to, co zrobił. Tymczasem przez dwa lata rządzenia PiS nie zrobił praktycznie nic. Ale wielkoprzemysłowa klasa inteligencka rządu tego nie cierpi. Dopytywana za co właściwie wyraża taką pogardę i alergię na „kaczyzm”, nie umie zresztą odpowiedzieć merytorycznie. Co bowiem rząd zrobił takiego strasznego? Nie wiadomo. Usłyszeć raczej można odpowiedzi w rodzaju „kompromitują nas”, „jak wyglądamy na świecie”? W ostateczności słyszymy nawet stwierdzenie, że nie chodzi o to „jak wyglądamy na świecie”, ale jak „oni wyglądają”, czyli jakie gabaryty mają prezydent i premier.
Jeśli spazmy w wielkoprzemysłowej klasie inteligenckiej wywołuje fizyczny kształt rządzących Polską bliźniaków, to rzeczywiście trudno z takimi poglądami polemizować, gdyż nie ma racjonalnych argumentów na podobne zarzuty. Chyba, że zrobimy narodową zrzutkę na „przedłużenie” gabarytów braci Kaczyńskich w jakiejś klinice na Bahama. W istocie rzecz sprowadza się do jakiejś irracjonalnej, alergicznej nienawiści do wszystkiego co „kacze”. Bynajmniej nie chodzi o to, co Kaczyńscy zrobili – dokładnie nic przecież nie zrobili - ale o to kim są i kto ich popiera. Wielkoprzemysłowa klasa inteligencka zapewne wybaczyłaby im wszystko, poza o. Tadeuszem Rydzykiem i tym, że to jego „moherowe bataliony” przechyliły w ostatnich wyborach szalę na niekorzyść reprezentantów „salonu”.
Wielkoprzemysłowa klasa inteligencka jest przedpokojem do słynnego „salonu”. Bynajmniej do niego nie należy, gdyż – z punktu widzenia „salonu” gdzie zasiada Adam Michnik i jego goście – jest tylko bardziej wykształconą wersją tłuszczy, która nic nie rozumie z natury procesu politycznego i kulturowego wielkiej europeizacji. Ona nie tworzy cywilizacji postmodernistycznej, to z niej jest ona tworzona przez Wielkich Budowniczych, którzy zaplanowali wszystko gdzie i jak przy Okrągłym Stole. Innymi słowy: wielkoprzemysłowa klasa inteligencka nie zaprojektowała rzeczywistości „postkomunizmu”; jest tylko bezrozumną i bezkształtną materią z której demiurg – Michnik z kolegami – stworzył polityczno-cywilizacyjną „nierzeczywistość” III Rzeczpospolitej.
Nienawiść do „kaczyzmu” i o. Rydzyka wyjaśnia fakt kto był demiurgiem III RP. Wielkoprzemysłowa klasa inteligencka jest wszak niczym innym jak intelektualnym proletariatem, stworzonym przez proletariackie państwo. Po upadku komunizmu ludzie ci zostali bez własnego świata ideowego, którym był późny PRL – oni przeciw systemowi temu wprawdzie się buntowali, ale w imię niemniej lewicowych wartości. Chodziło wszak o socjalizm, ale o socjalizm „demokratyczny”. I Adam Michnik przywrócił im poczucie wartości. Ogłosił, że „GW” jest „gazetą inteligencji” i kto czyta „GW”, ten automatycznie jest „inteligentem”. I wtedy masa wielkoprzemysłowej pół- a nawet i ćwierćinteligencji rzuciła się czytać gazetę „ludzi rozumnych”, licząc na to, że stając się jej czytelnikami, zaczną przynależeć do „inteligencji” i staną w progu „salonu”.
Wielkoprzemysłowa klasa inteligencka, po załamaniu się projektu III RP, masowo opuściła Michnikową gazetę, aby znaleźć sobie nowy talizman „inteligenckości” w postaci telewizji TVN. Teraz to ona wyraża umysłowość „inteligencką”, przeciwstawioną „prostactwu” charakteryzującemu „kaczyzm”. Przesłanie TVN jest proste: ludzie dzielą się na dwie klasy: na „inteligencję” oglądającą TVN i na „mohery” Rydzyka. Taka michnikowszczyzna w wersji telewizyjnej.
Wielkoprzemysłowa klasa inteligencja nienawidzi o. Rydzyka, gdyż ten nie pozwala swoim słuchaczom „samodzielnie myśleć” i „bezczelnie nimi manipuluje”. Być może jest to nawet prawda, ale czy różni się to czymkolwiek od manipulacji „GW” i TVN? Słuchacze RM nie twierdzą, że „myślą samodzielnie”, ale powtarzają za o. Tadeuszem. Śmieszność wielkoprzemysłowej klasy inteligenckiej polega na tym, że cytując bezmyślnie wersety z Adama Michnika czy Tomasza Lisa, jest dumna z tego, że „myśli samodzielnie”.
Adam Wielomski
Inne tematy w dziale Polityka