Adam Wielomski Adam Wielomski
92
BLOG

Nieszczęście polskiej prawicy

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 35
Oglądając od wielu już lat prawą część polskiej sceny politycznej – tak jak i wielu innych komentatorów – od zawsze zastanawiałem się co jest przyczyną jej chronicznej słabości. Oczywiście przyczyn tych jest wiele i wszelkie koncepcje wskazujące na tą jedną jedyną praprzyczynę mają charakter symplicystyczny. Wskazywano zwykle na rozmaite przyczyny obiektywne, ale ja chyba znalazłem tę, która tkwi w samej prawicy...
   
Do przyczyn obiektywnych zaliczyć można słabość struktur, formacji i bazy społecznej będące pokłosiem półwiecza komunizmu. To oczywiście prawda. Nas prawie dokładnie wymordowano, gdyż nie pasowaliśmy do schematu „proletariackiego” ludowego państwa. Nas prawie dokładnie odarto z wszelkiej własności, co skutkuje brakiem zaplecza i społecznego i finansowego. Nas prawie dokładnie wyrwano – w sensie kulturowym – z korzeniami; posłano nas do państwowej socjalistycznej szkoły, aby z naszych umysłów wyplenić nasze idee i zastąpić je ideologiami „postępowymi”.

To wszystko prawda, ale pojawia się także pytanie innego typu: dlaczego po 1989 roku prawica była tak mało skuteczna aby to odwojować; dlaczego praktycznie nie podjęła próby takiego odwołania? Przyczyna wydaje się tkwić w elemencie ludzkim.
   
Prawica w Polsce ma wyjątkowe nieszczęście do liderów. Można na prawej części sceny politycznej znaleźć trzy typy przywódców. Nazwisk wymieniać nie będziemy, gdyż nasi Czytelnicy dobrze zrozumieją o kogo nam chodzi.
   
Typ pierwszy to dogmatyk. Ten typ przywództwa właściwie nie wiele ma wspólnego z polityką. Dogmatyk jest pisarzem i publicystą raczej, niźli politykiem; ma ideały przez pryzmat których ocenia politykę. Jeśli ma możliwość realizacji 10% swojego programu, to natychmiast możliwość taką odrzuca, gdyż nie godzi się na jakikolwiek kompromis z socjalizmem. Mogąc stworzyć koalicję wyborczą, nie tworzy jej, gdyż wszyscy poza nim i jego dworem to socjaliści. Woli kontemplować swoje idee niczym Platon kontemplował swoją ideę państwa i czekać, aż z partii uciekną mu wszyscy, którzy rozumieją politykę. W efekcie zostaje sam.
   
Typ drugi to zazdrośnik o władzę. Jego problemem nie jest brak politycznej woli działania. Mimo że wyznaje bardzo koherentny system doktrynalny, to jest zdolny do autentycznej polityki. Nie jest sekciarzem, ale pragmatykiem. Predysponuje go to do tworzenia poważnej siły po prawej stronie sceny politycznej. Gubi go nie sekciarstwo, ale nadmiar polityczności. Wszędzie widzi wrogów lub – co chyba jeszcze gorsze – potencjalnych zdrajców. Zresztą „zdrajcą” to nie jest trudno stać się w jego oczach – wystarczy mieć nieco inne poglądy, a w dodatku mieć odwagę z czymś się nie zgodzić; wystarczy nie umieć klaskać. Ten typ posiada straszną chęć do sprawowania władzy i jest o nią niezwykle zazdrosny. Jego cechą charakterystyczną jest, że ufa tylko ludziom z najbliższego otoczenia. Ponieważ zaś sukces własny utożsamia z sukcesem całej prawicy, to wzmocnienie własnej władzy uważa za sukces prawicy. Drogę do osłabienia własnej władzy widzi w budowaniu szerokich koalicji. Z tego powodu próbuje całą prawą scenę polityczną zająć przy pomocy wąskiej grupki własnych ludzi, „wycinając” wszystkich innych. To mu się oczywiście nie udaje i zamiast budować wielką partię prawicy, kończy w politycznym ghetcie z grupką ostatnich wiernych mu janczarów. W efekcie zostaje sam.
   
Typ trzeci to nieudacznik. Typ ten nawet chce dobrze. Nie choruje ani na dogmatyzm, ani na chorobę władzy. Jego problemem jest chroniczne niezrozumienie trendów na scenie politycznej. Daje się wchłonąć, gdy jest czas na budowę silnej partii prawicy; będąc katolikiem prowadzi irracjonalny atak na biskupów; w końcu robi rozłam, gdy nikt za nim nie idzie. W pewnym sensie jest jak dogmatyk. O ile jednak dogmatyk wszystkich tych, którzy za nim nie idą, uważa za „socjalistów”, czyli odstępców od idei, o tyle on wymaga lojalności personalnej wobec się za politycznego geniusza i moralne sumienie narodu. A że otoczenie nie rozumie jego kompletnie irracjonalnych posunięć, to szybko przybywa mu „byłych współpracowników”, których on sam określa mianem „agentów”, „szkodników” i „zdrajców”. W efekcie zostaje sam.
   
Skutki przywództwa tych trzech typów ludzkich widoczne są gołym okiem: po prawej stronie sceny politycznej pozostał tylko Jarosław Kaczyński. Nie jest on człowiekiem prawicy, a jedynie sytuacyjnie na prawicy się znajdującym. Ale ma jedną przewagę nad dogmatykiem, zazdrośnikiem o władzę i nieudacznikiem: rozumie naturę polityki. I gdy na prawicy brak polityka wielkiego formatu, który politykę rozumie i czuje (bo to jest i forma instynktu), wtenczas wykorzystuje próżnię i z chęcią „pełni obowiązki” przywódcy prawicy. Sami jesteśmy sobie winni. Takich wodzów sobie obraliśmy.

Adam Wielomski
www.konserwatyzm.pl

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Polityka