Adam Wielomski Adam Wielomski
108
BLOG

Rządy ludu (sejmowego)

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 7
Krytycy teorii demokratycznej od zawsze wskazywali, że suwerenność ludu w państwie demokratycznym jest iluzoryczna, gdyż o wszystkim zawsze decydowały, decydują i decydować będą elity władzy. Nauka o „elitokracji” rozwijała się szczególnie pośród włoskich socjologów i można tu wymienić takie wielkie nazwiska jak Roberto Michels, Vilfredo Pareto czy Gaetano Mosca.

Wszelkie nauki o elitach – jakże znienawidzone przez środowiska demokratyczne aż do pojawienia się elitarnych „autorytetów” z Unii Wolności – zawsze wskazywały, że wola ludu i polityka realizowana przez elity, także te wybrane w demokratycznych wyborach, nijak nie mają ze sobą nic wspólnego, gdyż – jak to wyraził 200 lat temu Antoine de Condorcet – „lud jest tylko ciemnym narzędziem rewolucji”. Lud nigdy nie rządził, a jego niekompetentne rządy nigdy nie były poważnie brane pod uwagę, nawet przez najbardziej skrajnych demagogów i populistów. Celem demokracji wszak nie jest wcale obiór jakiegoś kierunku politycznego przez państwo, lecz zalegitymizowanie władztwa politycznego elit, które zamordowały starożytne przekonanie, że wszelka władza pochodzi od Boga. Skoro nagle Bóg „zanikł”, to trzeba było znaleźć inną drogę legitymizacji władzy. Lud był pod ręką, a że inteligencją nie grzeszył, to dał się przekonać, że „w demokracji o coś chodzi”, podczas gdy nie chodzi o nic, poza przekonaniem, że rządy różnych „grup sprawujących władzę” są prawowite. W końcu, jak stwierdził kiedyś Robespierre oskarżony o bezprawne aresztowania, lud wybierając swoich przedstawicieli „wszystko ratyfikował”. O cóż więc chodzi? Genialność demokracji polega na tym, że lud o niczym nie decyduje, ale jest przekonany, że ma coś do powiedzenia i jeśli mu się rząd i jego polityka nie podobają, to można to zmienić w następnych wyborach. Wniosek? Celem demokracji jest stworzenie ułudy, że lud jest suwerenem. To iluzyjne przekonanie wywołuje jednak pożądany skutek: lud nie buntuje się przeciwko polityce, gdyż rzekomo sam wybrał polityczną elitą.

Klasycznym przykładem jak lud rządzi tylko z pozoru, są wybory jakie odbyły się ostatnio w Polsce. Lud poszedł do urn, głosując na koalicję POPiS. Nie ma wątpliwości, że suwerenny lud chciał – i nadal chce – tej koalicji. Wydawało się ludowi, że głosując na jedną z partii wybiera wersję bardziej wolnorynkową lub socjalną tej koalicji. I lud się pomylił! Nie zamierzam tu oceniać, czy dla Polski stało się dobrze czy źle, że koalicja ta nie powstała – to temat na odrębny tekst, który zresztą dziś byłby przedwczesny do napisania. Chodzi o to, że suwerenny lud poszedł do urn i czegoś chciał, a elity polityczne całkowicie wolę tę zignorowały. Nie po raz pierwszy zresztą, gdyż ten sam lud od lat walczył z „planem Balcerowicza”, a otrzymywał potem ten sam plan w wersjach Kołodków i Bauców. Tak w ogóle, to lud w 1989 roku nie chciał przecież kapitalizmu, chciał tylko, aby „tamci nie kradli”, gdyż socjalizm to był dobry ustrój, a jego niedomagania wynikały tylko z tego, że „tamci kradną”.

Elity polityczne zawsze uznawały zasadę, że lud jest tylko po to, aby – używając określenia Robespierre’a – „wszystko ratyfikować”. W istocie chodzi więc o teatrzyk polityczny, którego celem jest wywołanie autosugestii pośród ludu, że jest „suwerenem”. Nie byłoby to zjawisko specjalnie groźne, gdyby nie kilka znanych faktów. Po pierwsze,  lud czasami urywa się z demokratycznego łańcucha i wyrzuca ze swoich szeregów grupki autentycznych przedstawicieli ludu. To Lenin, Lepper, Hitler – ludowi demagodzy, walczący o „wyzwolenie narodowe i społeczne”. A wtedy jest płacz elit, że plebs urwał się z łańcucha. Po drugie, rządy czerpiące prawomocność z ludu, nawet jeśli tym ludem gardzą, muszą stwarzać pewne pozory ulegania woli ludu. Tak powstało socjaldemokratyczne „państwo dobrobytu”. Nie służy ono rzecz jasna ludowi – on płaci na nie podatki – ale klasie opasłych biurokratów, polityków i wielkiemu biznesowi, któremu zbrzydła wolna konkurencja i woli się oddać pod opiekę etatystycznego państwa.

Jako fundamentalny antydemokrata uważam, że czas skończyć z teatrzykiem demokracji. Polityka musi odzyskać swoje prawa i elita winna być elitą, a lud ludem, czyli powinno być tak jak św. Paweł przykazał w I Liście do Rzymian: „wszelka władza pochodzi od Boga”, a nie od ludu, gdyż jeśli nawet od ludu pochodzi, to i tak nie jest ludowa. Suwerennym ludem w Polsce jest lud parlamentarny, a nie lud uliczny.
 
Adam Wielomski 

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka