Od czasu gdy za pieniądze podatnika – w postaci dotacji z Ministerstwa Kultury – zaczęła ukazywać się neoleninowska „Krytyka Polityczna” mamy w Polsce ze zjawiskiem odrodzenia się marksizmu. Dyskusja objęła nawet demoliberalny „Dziennik”. W gazecie tej raz po raz publikowane są wywiady ze Sławomierem Sierakowskim – redaktorem naczelnym „Krytyki Politycznej” – jak i przedrukowywane fragmenty z nowego „klasyka”, który zastąpił Karola Marksa i Włodzimierza Lenina, czyli Slavoja Žiżka.
Pojawia się tedy pytanie: co atrakcyjnego może być w XXI wieku w marksizmie, choć system ten zbankrutował totalnie w poprzednim stuleciu? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie ostatnio nabyłem i przeczytałem dzieło Slavoja Žiżka Rewolucja u bram. Pisma Lenina z roku 1917 (Kraków 2006), wydane jako tom nr 1 w Serii Krytyki Politycznej. Chciałbym się z Czytelnikami podzielić moimi refleksjami nad „žižkomanią”.
Czy Slavoj Žižek jest marksistą?
Pozornie pytanie czy autor Rewolucji u bram jest marksistą wydaje się absurdalne, gdyż sam Žižek za marksistę się uważa i za takiego też jest uważany. Zaczyna swoje Posłowie do pism Lenina od stwierdzenia, że nie jest i nie chce być badaczem leninizmu, historykiem idei, który studiuje Lenina za biurkiem, zarazem odcinając się od politycznego zaangażowania. Czy zatem Žižek jest leninistą? Śmiem w to wątpić. Jest raczej filozofem, który naczytał się pism Lenina i o Leninie. Chociaż urodzony i wychowany w Słowenii (czyli w b. Jugosławii), wydaje się zupełnie nieświadomy tego, jak ideologia ta wyglądała w praktyce. Jedyne jego odwołania do rodzimego kraju dotyczą okresu, gdy odbywał służbę wojskową. Tak poza tym nie jest ani Słoweńcem, ani Jugosłowianinem. Jego ojczyzną jest wyimaginowana Weltrewolution. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że Žižek publikuje wyłącznie po angielsku. W Rewolucji u bram cytuje i umieszcza w przypisach książki po angielsku, niemiecku i francuski. Ani razu nie przywołuje jakiejkolwiek pracy napisanej w jego rodzimym języku czy – pokrewnym mu – serbsko-chorwackim. To pokazuje jego absolutne kulturowe wykorzenienie z własnej wspólnoty narodowej. Jego wspólnota – do przynależności do której się poczuwa – to wyimaginowana rewolucja światowa.
Spyta ktoś: dlaczego „wyimaginowana”? Dlatego, że Žižek wie, że „jego” rewolucji nigdy nie było. Wie, że rewolucja się nie udała i „skok do królestwa wolności” zakończył się totalitarną utopią. Co inteligentniejsi marksiści z tzw. Szkoły Frankfurckiej, zauważyli to już w latach trzydziestych XX wieku, gdyż byli na tyle bystrzy, aby nie dać zwieść się widokom potiomkinowskich wiosek budowanych za Stalina dla zagranicznych postępowych gości.
Zasadnicze pytanie nie brzmi „czego chciał Lenin?”, ale czego chciał Lenin wedle Žižka? Zaraz postaram się udowodnić Czytelnikom, że Lenin autentyczny i Lenin žižkowy to dwie zupełnie różne osoby.
W Państwie a rewolucji (1917) Lenin – jako ortodoksyjny marksista – głosi, że państwo jest wyłącznie nadbudową chroniącą niesprawiedliwe stosunki własnościowe i klasowe. Czy tym samym jest ono skazane na Marksowskie „obumieranie” po przyszłej rewolucji komunistycznej? Absolutnie nie. Rewolucja proletariacka nie znosi państwa, ale zdobywa je, a potem - kiedyś, nie wiadomo kiedy, kiedyś w przyszłości, za sto lat, może nigdy – państwo to „obumrze”. No dobrze, a kto będzie rządził w tym państwie zanim „obumrze”? Odpowiedzi na to pytanie udziela nam Lenin w słynnej książce Co robić? Z rozbrajającą szczerością Lenin tłumaczy tu, że rewolucja nie jest dla proletariatu. Rewolucję musi wywołać partia, czyli grupa zawodowych rewolucjonistów. Partii nie należy rekrutować z robotników, ci są bowiem prymitywni, głupi i myślą o podwyżkach płac a nie o rewolucji. Dlatego rewolucji winna dokonać partia złożona z zawodowców rekrutujących się z lewicowej inteligencji. To ta grupa społeczna zrobi rewolucję - za pomocą robotników, chłopów i kogo jeszcze się da – aby uchwycić władzę dla siebie, z frazesami o proletariacie na ustach. Robotnicy są narzędziem, a nie podmiotem rewolucji, którą czynią nie dla samych siebie, ale dla swoich nowych panów.
Właśnie dlatego mogliśmy nazwać marksizm-leninizm Žižka mianem „wyimaginowanego”. Zdążyliśmy już zauważyć, że jest to filozof całkowicie wykorzeniony ze swojej wspólnoty narodowej, a także od wiedzy historycznej. Istota biblioteczna. Ale nawet byt, który mieszka w bibliotekach na pewno zna te pisma Lenina. Zresztą, co charakterystyczne, dokonując wyboru pism wodza rewolucji z roku 1917 (s. 51-302) skrzętnie pomija Państwo a rewolucję. Nie ma tu ani jednego fragmentu z tej książki. Albo jej nie zna, albo mu nie pasuje do schematu.
Nie zna? Nie wierzę. Nawet ją raz wspomina. Nie pasuje do schematu, gdyż jest tu zarysowane proletariackie państwo totalitarne, dyktatura proletariatu. Opuszczenie Państwa a rewolucji dowodzi czegoś zupełnie innego: Žižka nie pociąga w Leninie wizja totalitarnego państwa z dyktaturą proletariatu.
Co pociągającego jest zatem w Leninie? Žižka interesuje wyłącznie rewolucja. Podobnie jak wielu komunistów, także i nasz słoweński filozof dokonuje przeciwstawienia Lenina i Stalina. Ale to przeciwstawienie jest specyficzne. Nie chodzi o to, że Lenin to ten dobry, a Stalin to ten zły; nie chodzi o przeciwstawienie sobie Lenina-emancypatora wyzwalającego masy i Stalina-potwora zakuwającego je w kajdany. Nie, chodzi Žižkowi o coś innego. Pisze on tak: „Tym, czego powinniśmy się trzymać, jest właśnie szaleństwo (w ściśle Kierkegaardiańskim sensie) tej Leninowskiej utopii. Stalinizm reprezentowałby (jeśli już cokolwiek) powrót do realistycznego zdrowego rozsądku” (s. 35).
Czy należy przez to rozumieć, że leninizm jest romantyczny, pociągający, irracjonalny, a stalinizm jest pozytywistyczny, mechaniczny i metodyczny?
Kilkanaście stron dalej czytamy: „Nie chodzi o to, żeby wrócić do Lenina, ale by go w Kieerkegardowskim sensie powtórzyć: uzyskać ten sam impuls w dzisiejszej konstelacji. Powrót do Lenina nie ma na celu nostalgicznego przywoływania starych dobrych rewolucyjnych czasów, ani też oportunistyczno-pragmatycznego dopasowania starego programu do nowych warunków. Chodzi o powtórzenie, w warunkach dzisiejszego świata, Leninowskiego gestu wynalezienia na nowo rewolucyjnego projektu (...). To, co Lenin zrobił dla roku 1914, my powinniśmy zrobić dla roku 1990” (s. 45-46).
W tych zdaniach wydaje się być zawarta istota rzeczy: Žižkowi nie chodzi o walkę klas, nie chodzi o alienację, o wartość dodatkową, proletariat światowy. Chodzi o ten moment „Kieerkegardowski”, o ruch, ekstazę rewolucyjną, o totalną przemianę świata, jego rewitalizację, nadanie mu nowego sensu. Nie chodzi o konkretny program, nie chodzi o jakąś ideologię. Leninizm jest tylko symbolem romantycznej rewitalizacji świata, odmłodzenia go, uczynienia bardziej kolorowym. Nie chodzi o rzeczywistą rewolucję – tą oczywiście przy okazji można przeprowadzić – ale o odnowienie ducha ludzkiego. Podobnie jak u Georgesa Sorela, tak i u Žižka marksizm nie jest tedy celem, lecz narzędziem rewolucji. Wydaje się prawdopodobne, że – wedle Žižka - narzędzie ma charakter wtórny w stosunku do celu. Narzędziem odmiany samoświadomości może być leninizm, ale może być i inna ideologia służąca emancypacji od świata zastanego. Ideologie są o tyle cenne, o ile mają charakter emancypacyjny i kontestacyjny. Ale nie chodzi nawet o wyzwolenie fizyczne, ekonomiczne czy polityczne w postaci empirycznie namacalnej rewolucji. Chodzi o wyzwolenie duchowe od władzy struktur. O bunt against the Machine. To dlatego w książce słoweńskiego filozofa raz po raz mamy odwołania do Freuda i Lacana – chodzi bardziej o rewolucyjne wyzwolenie w podświadomości, wyzbycie się mentalności kapitalizmu, faszyzmu, autokracji, liberalizmu, niż o fizyczne strząśnięcie z siebie jarzma kapitalizmu, który zaoferował filozofowi lukratywne posady na zachodnich uniwersytetach.
Duchowy i świadomościowy charakter projektowanej rewolucji obrazują inne lewackie prace. Weźmy – wydaną także w Serii Krytyki Politycznej – książkę Alaina Badiou Święty Paweł. Ustanowienie uniwersalizmu. Badiou-ateista śmieje się ze św. Pawła i z jego dzieła w znaczeniu religijnym. Ale nie o religię chodzi Badiou. Pawłem można i należy się zachwycać z zupełnie innych powodów: „Bezprecedensowy gest Pawła polega na wyrwaniu prawdy z uścisku wspólnoty: czy to ludu, miasta, Imperium, terytorium, czy też klasy społecznej” (s. 18). Język religijnego wyzwolenia jest językiem emancypacji rewolucyjnej prostych ludzi sprzed 2000 lat, która to emancypacja – z powodu poczucia beznadziejności w tym świecie – zostaje w marzeniach przeniesiona do tamtego świata.
A więc św. Paweł dokonał w I wieku tego, czego Lenin w XX: znaleźli ten „Kieerkegardowski sens” i dokonali rewolucji w imię swojego ideału; odświeżyli świat, nadali mu nowe barwy. Przeprowadzili rewolucję w imię swojej prawdy. Leninizm w imię swojej prawdy zrewitalizował świat; chrześcijaństwo w imię swojej zrewolucjonizowało zmierzchające Cesarstwo Rzymskie. To pokazuje, że leninizm nie jest celem Slavoja Žižka – jest tylko środkiem rewolucji kulturalnej, który aktualny był w XX wieku, a dziś aktualny tylko być może, ale już być nie musi.
Dla autora Rewolucji u bram leninizm jest tylko narzędziem romantycznego wstrząśnięcia światem. A więc to owo „wstrząśnięcie” jest rzeczywistym celem. Jest on radykalnym rewolucjonistą, ale nie dla zrealizowania jakiegoś celu doktrynalnego, ale dla samej rewolucji. A to nie jest marksizm, ale jakiś rewolucjonizm. Marksizm traktował rewolucję jako cel dla zbudowania emancypacyjnego komunizmu; leninizm dla zdobycia władzy przez partię złożoną z lewicowych inteligentów. Slavoj Žižek traktuje rewolucję jako cel sam w sobie.
O co więc chodzi w rewolucji?
W niedawnym artykule w „Dzienniku” Sławomir Sierakowski pisze o zachwycie młodych ludzi nad marksizmem: „Ale czy to jest takie bezsensowne, prymitywne i takie naiwne? Może naiwne. (...) Z dwojga: fałszywość czy naiwność, wolę naiwność” (Czy marksizm pomaga zrozumieć świat?, „Dziennik”, 08.08.2007). Póki co wiara w marksizm jest „naiwna”, gdyż tenże marksizm nie ma pozytywnego programu emancypacji i wyzwolenia. Lewacy dopiero teraz programu tego szukają; budują ideologię. Na razie „naiwnie” krytykują szary świat mieszczańskiej demokracji z punktu widzenia przestarzałej ideologii leninizmu. Dopiero szukają nowej wiary ideologicznej na gruncie heglizmu.
W obecnej chwili leninizm jest zabawą grupki dzieciaków z zamożnych i burżuazyjnych domów, którzy nie mają pojęcia czym jest bieda, a którym znudziła się szarość geszefciarskiego świata yapiszonów. Na czele „wyzwalaczy” stoi znany i dobrze zarabiający aktor Artur Żmijewski. Chwilowo kadry kują się przy lekturze „Krytyki Politycznej” i książek Slavoja Žižka. Ich największą bolączką jest w tej chwili brak nośnego programu pozytywnego. Jako rewolucjoniści są więc (chwilowo) nie groźni.
W tej chwili środowisko „Krytyki politycznej” znalazło sobie inną pozycję, która szkodzi Polsce tu i teraz. Sławomir Sierakowski już w 2003 roku podpisał słynny List otwarty do Europejskiej Opinii Publicznej w którym udzielono poparcia dla projektu tzw. konstytucji dla Europy. Niedługo potem Sierakowski napisał: „Im bardziej Unia przypominać będzie jedno superpaństwo, w którym wzrośnie znaczenie obywateli kosztem państw narodowych, tym bardziej będzie solidarna i tym więcej zyskają na tym uboższe społeczeństwa" (Krok na margines, „Rzeczpospolita”, 15.12.2003).
Łatwo wyczuć na czym polega zagrożenie. W sytuacji gdy w Polsce do władzy doszła – wprawdzie schadeczona, kiepska i bezideowa – prawa część sceny politycznej (PiS), środowiska lewicowe zaczęły podpierać się Unią Europejską, komisją brukselską i dyrektywami unijnymi, rozdmuchując rzekome afery w rodzaju Alicji Tysiąc czy marszów tolerancji. Taktykę tę przyjęło i SLD i środowisko „Krytyki Politycznej”.
„Krytyka Polityczna” i czytelnicy Slavoja Žižka to nic innego jak polityczna „piąta kolumna” europeizacji na terenie Polski. Czy uda im się obmyślać system ekonomiczny i polityczny alternatywny dla kapitalizmu i demokracji nie wiem. Czy są w stanie wymyślić system alternatywnej kultury dla Cywilizacji Zachodu? Tego akurat jestem pewien, że nie tylko są zdolni, ale już to zrobili. Popatrzymy na Hiszpanię Zapatero.
Adam Wielomski
Inne tematy w dziale Polityka