Obiecywałem nie zabierać już głosu w sprawie lustracji, ale nie dałem rady, gdyż dostałem potężne wsparcie w dyspucie o lustracji. Zarzucano mi, że jestem „Michnikiem prawicy” ponieważ głosiłem co następuje:
„(...) nie uznaję dogmatu o nadprzyrodzonej prawdziwości wszystkich dokumentów znajdujących się w IPN. I właśnie dlatego podchodzę sceptycznie do lustracji dokonywanych przez dziennikarzy i domagam się weryfikacji na drodze sądowej. Zresztą, jeśli jest tak jak twierdzicie, że wszystkie dokumenty IPN są prawdziwe – to czego się boicie? Niezależnego sądu? Wy wierzycie w dogmat o prawdziwości archiwów IPN, ja nie. (...) Czy IPN siedzi na górze fałszywek? Nie. Jedynie zakładam, że mogą tam znajdować się dokumenty, które wymagają sądowej weryfikacji lub spojrzenia na nie w pewnych kontekstach, które mogą wyjść na jaw jedynie w czasie procesu sądowego”.
Ogłoszono mnie „Michnikiem prawicy”, gdyż podważyłem dogmat niepodległościowy, że w IPN nie znajdują się materiały fałszywe i odważyłem się domagać postępowania sądowego. Rzucano na mnie gromy, gdyż esbecy rzekomo nigdy nie fałszowali własnych dokumentów aby dostać premię lub wczasy w Bułgarii! Nigdy! Nigdy! „Przecież nie oszukiwali samych siebie”, przecież „były procedury kontrolne”! Nigdy! Nigdy!
I gdy tylko zadawałem pytanie, czy jesteście Państwo tego pewni? to od razu krzyczano „ANATHEMA SIT”! I słusznie – przecież bluźnierczo negowałem dogmat objawiony przez PiS, że wszystko co znajduje się w IPN jest prawdziwe i wszystko co mówi IPN jest prawdą w stanie noumenalnym (dla kantystów) i prawdą ontologiczną (dla tomistów).
Czułem się już jak Vanini palony na stosie w Tuluzie, jak heretyk i bluźnierca, który podważa dogmat o nieomylności IPN. Znikąd nie spodziewałem się ratunku – a dookoła mojego netowego miejsca kaźni biegał Janek Bodakowski z pochodnią, a Mirek Bociański i Emisariusz IV RP donosili chrust na stos... I oto nagle – wybawienie, ratunek! Oto otwarły się IPNowskie podwoje i PAP podał właśnie następującą wiadomość (za:
http://wiadomosci.o2.pl/?s=257&t=456146):
„B. esbek odpowie sfałszowanie teczki
Za fikcyjną rejestrację księdza jako współpracownika SB i fabrykowanie jego rzekomych meldunków odpowie były funkcjonariusz tej służby z Torunia. Akt oskarżenia w poniedziałek do sądu skierował prokurator IPN w Gdańsku.
Andrzej G., który pełnił służbę w Wydziale IV SB Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Toruniu, zarzucanych czynów miał dopuścić się od 12 grudnia 1977 r. do 29 stycznia 1982 r.
"Oskarżony w dokumentach operacyjnych poświadczył, że toruński ksiądz Janusz K. podjął współpracę i zarejestrował go jako tajnego współpracownika SB. Później podrabiał informacje rzekomo sporządzane i podpisywane przez duchownego" - powiedział PAP prokurator Mieczysław Góra.
Zaznaczył, że sporządzane przez Andrzeja G. meldunki nie zawierały jakiś szczególnych informacji, a często były "o wszystkim i o niczym".
Za "fałszowanie i poświadczenie nieprawdy w dokumentach operacyjnych" byłemu funkcjonariuszowi SB grodzi kara do pięciu lat pozbawienia wolności”.
No, koledzy lustratorzy, jakobini i sankiuloci – i co Wy na to?
SĄ W IPN FAŁSZYWKI CZY NIE MA?
Potrzebna jest weryfikacja IPN przez sądy czy nie jest potrzebna?
Adam Wielomski