Adam Wielomski Adam Wielomski
62
BLOG

Nasze credo akademickie

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 12
Mój tekst na temat dyscypliny w szkolnictwie wyższym wywołał liczne polemiki. Między przysłał mi tekst mój asystent w jednej z uczelni (a prywatnie i mój dobry kolega), Paweł Bała. Ponieważ nie prowadzi bloga na salon24, to pozwalam sobie wkleić jego tekst do mojego.

Adam Wielomski



Nasze credo


„Żadnych kompromisów, żadnych głosowań, żadnych koncesji”

Ernst Jünger


Pragnę bardzo krótko uzupełnić celne uwagi Adama Wielomskiego wyrażone w felietonie „Przywrócić dyscyplinę”. Autor, całkiem słusznie, ubolewa nad ogólnym poziomem umysłowym młodzieży, a także nad zanikiem pojęcia akademickiej dyscypliny.

Osoby, które komentowały tezy wyłożone przez Wielomskiego, zwracały uwagę, że ukazał on jakby „jedną stronę medalu”, pomijając drugą. Oczywiście jest to prawda, felieton dotyczył tylko jednego aspektu oświaty. Z uwagą śledzę dyskusję na łamach „Gazety Wyborczej” (a tak!) dotyczącą "Autodiagnozy" (przygotowanej na podstawie ankiety Komitetu na rzecz Rozwoju Nauk w Polsce) środowiska akademickiego i krajowego systemu szkolnictwa wyższego. Obraz wyłaniający się z raportu nie napawa optymizmem, choć co rozsądniejsze głowy sygnalizowały ten stan rzeczy już lata temu. Z pewnością uczelnie publiczne są niedoinwestowanie, jak większość sektora budżetowego; płace, szczególnie młodych pracowników, są niskie, niekiedy dramatycznie niskie. Perspektywa zarobków na poziomie 1200 netto interesować może tylko nieudaczników lub pasjonatów. Bez łączenia etatu na uczelni publicznej z pracą w placówce niepublicznej trudno mówić o zapewnieniu sobie i swojej rodzinie godnego życia. Inną sprawą jest fakt, iż popyt na nauczycieli akademickich na rynku pracy szkół niepublicznych jest uzależniony od dyscypliny naukowej w której się oni specjalizują. Na jednym biegunie – w przypadku nauk humanistycznych – wyróżnić możemy ekonomistów, politologów, prawników. Na drugim filozofów, historyków etc. Ci ostatni skazani najczęściej na wegetację lub zatrudnienie poza sektorem akademickim.

Z dyskusji prowadzonej na łamach „GW” wyłania się obraz „gerontokracji, marazmu i kumoterstwa” niepodzielnie triumfujących na polskich uczelniach. To oczywiście ocena generalna, z pewnością niektóre ośrodki potrafiły się – w miarę możliwości – ustrzec przed tymi zjawiskami. Pamiętać należy, że część kadry naukowej to inteligencja o korzeniach robotniczo - chłopskich, dawna „warstwa usługowa”, werbowana przecież nie na zasadzie kwalifikacji, z premedytacją stworzona przez ustrój demokracji ludowej, świetnie czująca się w feudalizmie uczelnianym. Czy można to przerwać? Wydaje się, że tylko poprzez śmiałe urynkowienie oświaty; pokładając ufność w zbawienną samoregulację gospodarki.

Mniejsza jednak o patologie instytucji i ułomności kadry nauko – dydaktycznej. Komentowany felieton Adama Wielomskiego dotyczył studentów. System akademicki w Polsce to jakaś przedziwna hybryda, obszar krzyżowania się feudalizmu uczelnianego, który ukształtował się w czasach „towarzysza Wiesława” z elementami amerykanizmu i zachodnią ideologią roszczeniowego permisywizmu. Egalitaryzm, ugruntowany absurdalnymi przepisami Konstytucji RP z 1997, na czele z gwarancją „bezpłatnej” edukacji w szkołach publicznych aż do 18 roku życia i, co do zasady, „bezpłatną” edukacją w szkołach wyższych publicznych, stworzył mit. Mit, iż każdy jest w gruncie rzeczy predestynowany do zdobycia wykształcenia wyższego. W latach dziewięćdziesiątych grono „ekspertów” przekonywało o naszym zapóźnieniu oświatowym względem krajów takich państw jak Belgia, Francja, Wielka Brytania, powołując się na statystykę. Stworzono więc atmosferę „parcia na dyplom”, który rzekomo miał zawierać w sobie pewną „obietnicę” co do przyszłego statusu społeczno – zawodowego, ignorując przy tym oczywisty fakt obniżenia jakości kształcenia. Wmówiono młodzieży, iż praktycznie każdy jest zdolny ukończyć studia wyższe. Tym młodym ludziom wyrządzono krzywdę. Okłamano ich, zatruto umysły fatalną doktryną „bezstresowego” wychowania. Mniejsza o źle wykształconego socjologa lub filozofa z dyplomem. Lecz prawnik albo medyk? To już nie obniżanie poziomu wykształcenia, to stwarzanie zagrożenia dla postronnych!

NIE, nie wszyscy mogą być wykształceni, tak jak nie wszyscy mogą być piłkarzami, siatkarzami, muzykami. Wykształcenie to nie dyplom. Dyplom to tylko potwierdzenie stanu faktycznego. Być może dzięki irracjonalnemu poczuciu równości i braterstwa trud życia codziennego jest łatwiejszy do zniesienia? Ludzie nie są równi i nigdy nie byli. Posiadają różne talenty, różne umiejętności. Egalitaryzm to taka fikcja na użytek strapionych szarym życiem mas. Stan bliski „równości szans”, rozumiany w sposób negatywny, to wszystko co może i powinno zapewnić dzisiejsze państwo swoim obywatelom. Kult pieniądza, będący faktem społecznym, zaszczepił dodatkowo w wielu głowach przekonanie, że opłacanie czesnego - w przypadku szkół niepublicznych - winno być gwarancją uzyskania dyplomu. W oczach studentów widziałem nie raz autentyczne zdziwienie: „Jak to? Czego On (on tzn. belfer) chce? Przecież płacę za studia!!”

Dalej, zrezygnowano z całkiem słusznej zasady „wyższy szczebel weryfikuje niższy”. Szczególnie na publicznych uczelniach i na prestiżowych kierunkach widoczna była zmiana, kiedy zrezygnowano z systemu egzaminów wstępnych na rzecz enigmatycznych „punktów maturalnych”. Cóż, państwa europejskie od dobrych dwustu lat robią co mogą by okiełznać dobór naturalny, schlebiając jednocześnie słabości i pospolitości. Świetnie wyraził to Oswald Spengler: „absolutna bezforemność, która prześladuje z nienawiścią wszelki rodzaj formy, wszelkie różnice rangi, uporządkowaną własność i uporządkowaną wiedzę”. Dobry rekrut został zastąpiony w najlepszym wypadku tzw. „kujonem”, który potrafi przyswoić jednorazowo olbrzymią liczbę danych, ale nijak nie umie powiązać z sobą informacji. W reakcji na zmiany musiał rzecz jasna obniżyć się poziom wymagań. Utrzymanie starych zasad groziłoby częstokroć eliminacją 4/5 studentów. Mało który nauczyciel akademicki pozwoliłby sobie na taki ruch. Niekiedy przez obawę przed uwagami przełożonych, ale zwykle przez zwykłe lenistwo i kultywowanie „bylejakości”. W sumie czego można oczekiwać od pracownika wynagradzanego na poziomie 1200 netto... Najlepiej wstawić wszystkim trójki – problem z głowy. Po co później męczyć się z nimi na „drugim terminie”? W ten sposób obydwie strony mimowolnie przyzwalają na pogrążanie się nauki i kultury akademickiej w bagnie nihilizmu, niewiedzy, miernoty. Końcem będzie „radykalne nicestwo”. Tutaj nie rozchodzi się o wygodę poszczególnych jednostek, lecz o coś znaczenie więcej: o to czy zatriumfuje organizacja i ład, czy też neobarbarzyński chaos.

Nauczyciel ulegać masie nie może. Adam Wielomski to przypomina i słusznie pisze o rewolucji społeczno – edukacyjnej jaką zapoczątkował bacik. Tłum, grupa, masa pogardzają słabością – nauczyciel cofający się i ulegający roszczeniom budzić może w najlepszym przypadku politowanie, w najgorszym pogardę. Choćby wynagradzał szczodrze wszystkich, szczególnie tych leniwych i biernych, u rozumnych studentów budzić może sympatię, lecz nie szacunek. Autorytet nie czerpie swych korzeni z sympatii, lecz właśnie szacunku i bojaźni. Przed determinacją, siłą i zdecydowaniem tłum się cofa, gdyż świadom jest konsekwencji przegranej. Leży to w jego naturze, w najbardziej pierwotnych instynktach jednostek go tworzących. Ból porażki i świadomość nieuchronności sankcji same w sobie stanowią niemalże całkowicie skuteczny mechanizm kontroli. Słusznie przekonywał praktyk, iż ból, w tym przypadku rozumiany nie jako ból fizyczny, lecz cierpienie psychiczne i trud pracy, jest wszechegalitarny – boją się go zarówno ludzie prości, jak i wykształceni, głupi i mądrzy, biedni i majętni. Rację miał Ernst Jünger: „Istnieje kilka wielkich i niezmiennych miar, które pokazują znaczenie człowieka. Do tych miar należy ból; jest on najmocniejszą próbą w łańcuchu, który zwykliśmy nazywać życiem”.


Paweł Bała








www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka