Magdalena Żuraw napisała i opublikowała min. na salonie24 tekst zatytułowany
„Kwestia wolności”, gdzie polemizuje z wyrażonym przeze mnie poglądem, że „człowiek jest skażony grzechem i raczej i częściej wybiera zło niż dobro. A to ważne zastrzeżenie przy wszystkich relatywistycznych wyborach moralnych, jakie nam Pani proponuje.”
A wszystko poszło o to, czy kobieta ma moralne prawo być prostytutką.
Pani Magdalena prezentuje poglądy liberalne na pojęcie wolności człowieka, uważając, że wolność dana człowiekowi przez Boga jest dziś ograniczana przez socjalistyczne państwo, co gorsza, rzekomo popierają to tacy prawicowcy jak ja. Pani Magdalena pisze: „Przytłaczająca większość ludzi nazywających się prawicą nie wie czym owa wolność jest. Chcą wolność daną nam od Boga sprowadzić do zakazów i nakazów wydawanych przez drugiego człowieka (w tym przypadku w formie instytucji państwa)”.
Równocześnie sama przyznaje, że mam rację: „Racja. Człowiek częściej wybiera zło. Ale czy w wolności nie chodzi właśnie o WYBÓR? Czy skutek skażenia naszej natury nie jest właśnie tym, co możemy – ku chwale Boga – przezwyciężyć?”
W tych dwóch zdaniach znajdujemy olbrzymie nieporozumienie, związane z interpretacją słowa „wolność” przez chrześcijaństwo.
W ujęciu liberalnym wolność posiada tzw. charakter negatywny, czyli polega na tym, że państwo, wspólnota, osoby trzecie nie mają mi prawa nic nakazać, zgodnie ze znaną formułą Kanta, że „wolność mojej pięści kończy się tam, gdzie zaczyna się nos mojego sąsiada”. W ujęciu liberalnym więc wolność to prawo czynienia wszystkiego tego, na co mam ochotę, o ile nie nastaję na wolność i własność innych ludzi. Na tej definicji wolności oparte jest państwo wolnorynkowe i liberalne obyczajowe.
Problem w tym, że Pani Magdalena zupełnie nie rozumie chrześcijańskiego pojęcia wolności, gdyż pisze: „Tylko wolność może upodobnić człowieka do Boga. Tylko wolny, dobry, właściwy wybór. Taki, który uczyni z nas świętych”.
Rzecz w tym, że Bóg nie jest istotą wolną (w znaczeniu liberalnym). Jako byt doskonały nie posiada możliwości wyboru pomiędzy dobrem i złem, lecz jest wewnętrznie, przez własną naturą, zdeterminowany do czynienia dobra. Gdyby Bóg był wolny w znaczeniu liberalnym, to mógłby wybrać... zło. W tej sytuacji wszystkie rozważania o teodycei – od św. Augustyna po Leibniza – moglibyśmy od razu wrzucić do kosza.
W chrześcijaństwie doskonałość Boga polega na tym, że nie ma On możliwości czynienia zła. Jego esencją jest dobro i nie może akcydentalnie nawet wybrać zła. Zło jest wyłącznie wynikiem wolnej woli człowieka – a wolna wola jest niczym innym, jak tylko przejawem ludzkiej niedoskonałości. Wolność w znaczeniu liberalnym po raz pierwszy zużytkowała Ewa zjadając owoc i podając go Adamowi.
Dlatego chrześcijaństwo zawsze wolność definiowało jako samowyzbycie się wolności w znaczeniu liberalnym i podążanie za głosem Boga. Wolność jest wyłącznie w Bogu, a więc w wyborze dobra. Ponieważ zaś człowiek jest istotą grzeszną, to państwo powinno mu pomóc w wyborze dobra, przez wychowanie, prawo, instytucje państwowe itd. Tak pojmował to św. Tomasz i tak pojmuje to nadal społeczna nauka Kościoła.
Należy więc rozróżnić wolność liberalną w dziedzinie ekonomicznej – której chrześcijaństwo nikogo nie pozbawia – od wolności chrześcijańskiej w sferze moralnej, gdzie istotą wolności jest ograniczenie możliwości wolnego wyboru, także za pomocą instytucji prawno-państowych, które mają wyrabiać przyzwyczajenie do czynienia dobra (habitus u św. Tomasza).
Błąd Magdaleny Żuraw polega na tym, że przenosi liberalne, ekonomiczne rozumienie wolności na teologię i próbuje uczynić Boga liberalnym atomem, który swobodnie wybiera sobie normy i zasady postępowania. W ślad za tym nadaje taki charakter człowiekowi, gdyż jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boże.
Bardzo mi przykro, ale nie rozumie Pani także chrześcijańskiej koncepcji dobrego uczynku. Pisze bowiem Pani następująco: „To, że ustąpię miejsca staruszce w tramwaju wynika z wolności i daje mi radość. Gdyby staruszka mnie zwyzywała i kazała wstać - miast wolności dostałabym nakaz i wściekłość miast radości”.
Bardzo mi przykro, ale już Ojcowie Kościoła dawno ustalili, że czynimy dobry uczynek nie ze względu na siebie (miłość do siebie = pycha, augustiańska superbia), ale ze względu na miłość do Boga.
To by było na tyle. Zalecam mniej lektury libertarian, a więcej Ojców i Doktorów Kościoła.
Adam Wielomski