Adam Wielomski Adam Wielomski
63
BLOG

Bez zachwytu

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 9
Media doniosły, że centroprawica włoska – pod wodzą Silvio Berlusconi’ego – odniosła poważny sukces wyborczy, odsuwając od władzy koalicję lewicy, złożoną z lewicowych chadeków, socjalistów, komunistów i trockistowsko-ekologicznego-homosiowego badziewia.

Prawdę mówiąc, jestem dosyć sceptyczny i nie silę się na triumfalizm. Mam bowiem świadomość, że pomiędzy pojęciami „prawicy zachodnioeuropejskiej” a pojęciem „prawicy” w tradycyjnym pojęciu tego słowa istnieje po prostu przepaść. Jeszcze nie tak dawno podobny triumf świętował Nicolas Sarkozy, zapowiadając niesamowite reformy polityczne i gospodarcze. Tymczasem skończyło się na skandalu obyczajowym, związanym z rozwodem i burzliwym romansem francuskiego Prezydenta. Reform gospodarczych, zapowiedzianej liberalizacji gospodarczej jak nie było, tak nie ma. Co więcej, w polityce zagranicznej Sarkozy pobił na głowę nawet socjalistów co do szybkości i ochoty roztopienia Francji w unijnym superpaństwie.

Z prawicą włoską będzie dokładnie to samo. Oczywiście, odsunięcie od władzy lewicowego rządu jest jakimś sukcesem. Fakt, że przy władzy nie będą już trockiści, a w skład większości parlamentarnej nie wchodzi transwestyta, samo w sobie jest jakimś sukcesem. Ale żadnego „cudu” oczywiście nie będzie, a wynika to z rozmaitych przyczyn.

Po pierwsze, sukces „prawicy” jest na tyle nieduży, że nie ma ona większości parlamentarnej aby wprowadzić – na wzór Francji – system prezydencki. A więc z zapowiadanych reform ustrojowych nic nie będzie.

Po drugie, zwycięska centroprawica jest niezwykle niejednolita światopoglądowo, ekonomicznie i ustrojowo. W jej skład wchodzi Forza Italia Berlusconi’ego – partia w sumie podobna do naszej PO: niby liberalna gospodarczo, ale w ramach brukselsko-socjaldemokratycznych standardów; w dodatku liberalna światopoglądowa i bardzo odległa od tradycyjnej, katolickiej wizji świata. W skład koalicji wchodzą także tzw. postfaszyści: zaciekle socjalni w gospodarce i dosyć konserwatywni światopoglądowo, chętnie odwołujący się do katolickiej nauki społecznej. Jak wypracować wspólną wizję reform między partią liberalną a socjalno-katolicką? Nie wiem. Do tego dochodzi konflikt między postfaszystami a Ligą Północną odnośnie decentralizacji państwa – konflikt nie do zażegnania, skoro pierwsze ugrupowanie odrzuca wszelkie idee samorządu i autonomii terytorialnej, a to drugie chciałoby rozparcelować Włochy na kilka de facto samodzielnych państewek.

Po trzecie, pomiędzy członami składowymi koalicji Berlusconi’ego kryje się brak wizji radykalnych reform. Pamiętajmy, że są to wszystko ugrupowania mieszczące się w brukselskich standardach politycznych. Brukselska wizja sceny politycznej jest zaś dosyć prosta: na „prawicy” znajduje się partia liberalna z lekkimi domieszkami chrześcijańskimi, ale na tyle słabymi aby nie popaść w „fundamentalizm” i „homofobię”; na „lewicy” znajduje się zaś partia walcząca z „homofobią” i „klerykalizmem”, ale akceptująca instytucje rynkowe. Model brukselski jest więc prosty: chodzi o to, aby prawica była lewicowa, a lewica prawicowa.

Niestety, model ten realizowany jest ostatnio, w przyśpieszonym tempie, także w Polsce. Wedle tej demooligarchicznej receptury politycznej, w naszym kraju powinny być dwie partie: na „prawicy” PO, a na „lewicy” SLD i zamiast realnych sporów o Weltenschauung, partie te będą się spierać o to, czy „związki partnerskie” mogą adoptować dzieci czy nie mogą oraz czy VAT winien wynosić powinien 21 czy 22 procent. W systemie brukselskim bowiem spory mogą dotyczyć wyłącznie kwestii drugorzędnych. Podstawowe pytania - czy homosie w ogóle mogą być „rodziną” i czy fiskalizm sam w sobie nie jest złodziejstwem – oczywiście w ogóle nie zostaną postawione, gdyż dyskusja na ten temat jest „zamknięta”. Deputowany Forza Italia Jaś Gawroński powiedział reporterowi „Dziennika”, że obydwie wielkie partie lewicy i prawicy „zdobyły w sumie ponad 70% głosów. (...) Uważam, że oba stronnictwa powinny otworzyć się na współpracę i stworzyć wielką koalicję. W końcu szły do wyborów z bardzo podobnymi programami” (15 IV 2008). Nic dodać, nic ująć – „bardzo podobne programy”.

Mamy więc Europę Zachodnią, gdzie do władzy stopniowo dochodzi „prawica”, która przypomina naszą rodzimą PO. W tej sytuacji pozostaje nam tylko zadać podstawowe pytanie z dziedziny genetyki: czy to „prawica” europejska jest mutacją PO, czy też PO jest mutacją „prawicy” europejskiej?

Adam Wielomski


www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka