Sceptyczny Wierzyciel Sceptyczny Wierzyciel
184
BLOG

O Atrapii Europejskiej

Sceptyczny Wierzyciel Sceptyczny Wierzyciel Polityka Obserwuj notkę 2

Trzy dni temu prawie-premier Unii Europejskiej, Jose Manuel Barroso ujawnił stan Unii miastu i światu. Przemówienie jest dosyć długie i pełne zapewnień o dobrej woli władz Unii, ich zaangażowaniu w dzieło uszczęśliwiania europejskich obywateli (hm, czy Ukrainiec jest europejskim obywatelem?), o potrzebie dalszego zacieśnienia i pełne warunkowych obietnic, że związek nasz bratni obejmie przynależne przywództwo nad ludzkością. W tym przemówieniu jest wiele ciekawych stwierdzeń i postulatów, na przykład ten, że powinny powstać transgraniczne rurociągi i linie energetyczne (hm, jak na premiera państwa - Lidera Światowego Postępu, to trochę anachroniczny postulat). Z prawdziwą satysfakcją zauważyłem też, że Komisja Europejska zapowiada aktywne zwalczanie unijnej... upssss, wróć, aktywne zwalczanie biurokracji w Unii. Z orędzia dowiedziałem się też, że Unia ma ludzi i przedsiębiorstwa, a ludzie mają więcej pracować. Barroso zapowiedział także, że Unia musi wprowadzić nowe przepisy, by zbudować naprawdę wolny rynek. No i zapowiedział, że w przyszłym roku Komisja wymyśli, jak zwiększyć innowacyjność. Wiele było tam jeszcze celów i zadań, trudnych, ambitnych, wszystkie niełatwo spamiętać, ale pamiętam najważniejsze: że jak się wszystkie programy na pięcio- i dziesięciolatki udadzą, jak się naprawdę zjednoczymy i uregulujemy, to zespół w zespół, staniemy się światowym liderem. Jest lepiej, a może nawet dobrze, a ma być jeszcze lepiej.


Lektura tego optymistycznego orędzia byłaby doświadczeniem miłym i budującym, gdyby mnie licho nie podkusiło, by sprawdzić dokładniej, kto to mówił i do kogo. Z pozoru, mówił szef władzy wykonawczej Unii do władzy ustawodawczej Unii. Niestety, to nie jest tak proste. Przede wszystkim, Parlament Europejski nie jest parlamentem, jako że nie ma podstawowej funkcji parlamentu, jaką jest możliwość stanowienia prawa. Głównym organem ustawodawczym Unii jest Rada Unii Europejskiej, będąca odległa o (bagatela!) trzy szczeble wyborcze od obywateli Unii. Parlament Europejski nie wyłania też quasi-rządu UE, czyli Komisji Europejskiej.Tę Komisję wyłania Rada Europejska (nie mylić z Radą Unii Europejskiej!). Komisja Europejska, po przyjęciu Traktatu Lizbońskiego jest już prawie rządem. Prawie, bo nie ma podstawowych funkcji rządu: nie odpowiada za politykę zagraniczną i bezpieczeństwo Unii. Te funkcje wykonawcze, jak również funkcje wykonawcze w krajach Unii, sprawuje Rada Europejska. Wygląda więc na to, że szef pół-atrapy - pół-rządu, Jose Manuel Barroso, ogłaszał stan Unii atrapie parlamentu Unii. Celem uniknięcia pomyłek, zaznaczam raz jeszcze, że Rada Europejska i Rada Unii Europejskiej to dwa ciała różne od siebie i różne od Rady Europy, która jest ciałem od Unii Europejskiej niezależnym. Niestety, nie wiem, co robił w czasie orędzia, sprawujący urząd atrapy prezydenta UE, Herman Van Rompuy.


Ta rytualna parada atrap instytucji jest dla mnie nader niepokojąca. W normalnym państwie, władzę ustawodawczą sprawuje parlament wybierany w wyborach bezpośrednich. W Unii Europejskiej tę władzę stanowi twór tak bardzo odległy od wyborcy, że jakikolwiek nadzór nad nim jest właściwie niemożliwy. W normalnym państwie, rząd podlega dość ścisłej kontroli politycznej parlamentu i obywateli, w Unii Europejskiej, Komisja jest emanacją europejskości, co czyni wszelką demokratyczną kontrolę bezzasadną i bezskuteczną, a przejrzystość organizacji i funkcji Unii jest jeszcze mniejsza od przejrzystości Traktatu Lizbońskiego.

Konkluzja jest smutna: Unia Europejska nie jest demokracją, jest nową, unikalną formą rządów. Dla jej adekwatnego określenia proponuję termin atrapia - Atrapia Europejska.

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka