Sceptyczny Wierzyciel Sceptyczny Wierzyciel
2208
BLOG

Umowa gazowa: słabe państwo

Sceptyczny Wierzyciel Sceptyczny Wierzyciel Polityka Obserwuj notkę 70

Podpisana wczoraj umowa gazowa Polski z Rosją obnażyła bezlitośnie jakość polskiej państwowości i poziom uczciwości rządzących wobec obywateli.

    Finalna wersja tej umowy jest zaledwie przyzwoita, w minimalny możliwy sposób spełniająca wymagania polskiej racji stanu i  prawa Unii Europejskiej. Ten dostateczny wynik, okupiony zresztą znaczącycmi ustępstwami finansowymi, został uzyskany tylko dzięki bezpośredniej interwencji Komisji Europejskiej.

   Warto przypomnieć, jaką umowę wynegocjował Waldemar Pawlak pierwotnie, w zimie. Najważniejsze punkty tamtej, oficjalnie lansowanej przez rząd umowy, były następujące:

  • Zakontraktowanie gazu na następne 27 lat, w ilościach całkowicie zaspokajających potrzeby importowe Polski, co implikowało gwarancje utrzymania monopolu na dostawy przez Gazprom.  Miało to miejsce i pozostawało w ostrej sprzeczności z oficjalną rządową polityką dywersyfikacji dostaw gazu, z trzema jej ważnymi elementami: budową gazoportu, rozpoczęciem programu zmierzającego do wydobycia gazu łupkowego i integracją z rynkiem gazu Unii Europejskiej.
  • Utrzymanie obecnej formuły cenowej, wiążącej ceny ropy i gazu, na ćwierć wieku,mimo gwałtownie zachodzących strukturalnych zmian rynków ropy i gazu, wskutek których gaz winien tanieć względem ropy.
  • Przedłużenie monopolu Gazpromu na korzystanie z rurociągu jamalskego do 2045 roku, przy założeniu, że przesył gazu będzie się odbywał na zasadzie non-profit - to jest, zysk EuroPolGazu, do którego należy rurociąg oraz podatkowe wpływy Skarbu Państwa miały być symboliczne.
  • Oddanie przez polskie podmioty kontroli korporacyjnej nad polskim odcinkiem rurociągu jamalskiego.Służyło temu wyrugowanie z EuroPolGazu spółki Aleksadra Gudzowatego i podział udziałów w proporcji 50/50 między PGNiG i Gazprom. Takie rozwiązanie gwarantowało Gazpromowi prawo veta wobec próby podwyżek taryf za przesył, co wobec zadłużenia EuroPolGazu w Banku Gazpromu i możliwości skierowania gazu rurociągiem bałtyckim (Nordstream) umożliwiało Gazpromowi używanie wobec Polski groźby doprowadzenia do upadłości EuroPolGazu i przejęcia instalacji za długi.
  • Umorzenie Gazpromowi zaległych opłat za trazyt gazu do Niemiec. Zostały umorzone zasądzone już przez sąd arbitrażowi w Moskwie zaległości w wysokości 60 mln dolarów, a wyrok arbitrażu otwierał drogę do egzekucji kolejnych zaległości, wielkości ponad 100 mln dolarów.
  • Zakaz reeksportu gazu dostarczanego rurociągiem jamalskim.

Tamta umowa była katastrofalna. Oddawała Gazpromowi wszystko za nic. Działo się to w sytuacji zapaści cen gazu na światowych rynkach i gwałtownego pogorszenia się pozycji Gazpromu na światowych rynkach wskutek szybkiej ekspansji technologii wydobycia gazu łupkowego i potencjału przesyłu gazu skroplonego (LNG).

Obecna umowa usuwa większość katastrofalnych rozwiązań pierwotnie przyjętej przez rząd umowy, zastępując je rozwiązaniami dostatecznymi:

  • Gazprom wciąż będzie miał de facto monopol na dostawy gazu, ale tylko na kolejne 12 lat.
  • Gazprom traci prawnie gwarantowany monopol na przesył gazu rurociągiem jamalskim.
  • Operatorem polskiego odcinka gazociągu jamalskiego ma być polska firma państwowa Gaz System, nie jest jasne, na jakich zasadach będą ustalane prawa dostępu dla stron trzecich i taryfy za przesył gazu w trójkącie Gazprom-Gaz System-PGNiG.
  • Zniesiony został zakaz reeksportu gazu.

Pozostała stara, niekorzystna w przyszłości, formuła cenowa i prezent dla Gazpromu w postaci umorzenia zaległych opłat z tranzyt, Skrzętnie ukrywaną kwestią jest cena, jaką obecnie płaci PGNiG za gaz.

   Wynik negocjacji nie jest katastrofalny, ale jest zaledwie dostateczny. Taka ocena wynika z tego, że pozycja Gazpromu jest bardzo słaba, sytuacja na rynku gazu jest taka, że silne podmioty europejskie otrzymują od Gazpromu znaczące upusty. W dodatku, po przyjęciu Traktatu Lizbońskiego, Polska mogła liczyć na silne oparcie w Komisji Europejskiej.

     W istocie, od wyniku negocjacji, znacznie gorszy jest ich przebieg. Pierwsza, katastrofalna wersja umowy, była agresywnie promowana przez wicepremiera Pawlaka, oficjalnie reprezentującego polski rząd.  Prezentowany był szereg sofistycznych argumentów, mających świadczyć o rzekomych korzyściach Polski z oddania Gazpromowi wszystkiego za nic. Wobec pojawiających się tu i ówdzie racjonalnych głosów sprzeciwu stosowano ostateczny argument: musimy się zgodzić, bo nam zakręcą kurek. Ten argument był równie fałszywy, jak cała reszta: gra szła o brakujące 2 mld m3 gazu, zaledwie 1/7 potrzeb Polski. Ten niedobór, nawet gdyby doszłoby do zakręcenia kurka, byłby uciążliwy dla polskiego przemysłu, ale nie krytyczny dla ogrzewania domów, czy polskiej gospodarki. W istocie, ten niedobór byłby możliwy do skompensowania zakupami gazu należącego do niemieckich koncernów.

    Głosy sprzeciwu wobec zapisów umowy promowanej przez wicepremiera Pawlaka płynęły z trzech stron: od prezydenta Lecha Kaczyńskiego, od ministra Radka Sikorskiego i od Komisji Europejskiej. Nie jest dla mnie jasne, jak to się stało, że Bruksela zainteresowała się umową; według Komisji Europejskiej, to strona polska zwróciła się w lutym o sprawdzenie umowy. Dość ostry spór na temat zapisów tej umowy, jaki rozgorzał w ostatnich miesiącach między rządem Tuska, a Komisją Europejską, każe przypuszczać, że to nie rząd włączył w sprawę Komisję Europejską. Być może, własną inicjatywę, sprzeczną z chęciami wicepremiera Pawlaka przejawił minister Sikorski, być może, za sprawą stał Lech Kaczyński. Bez względu na to kto zawiadomił Komisję Europejską, zadziałał w obronie polskiego bezpieczeństwa i polskich interesów.

   Ostatnie miesiące nie pozostawiają złudzeń: finalny, dostateczny, kształt kontraktu gazowego, został wymuszony na polskim rządzie przez Komisję Europejską. Ostatnia runda negocjacji w Moskwie odbywała się pod bezpośrednim nadzorem przedstawiciela Komisji Europejskiej. To zdarzenie, o druzgoczącej dla prestiżu Polski wymowie, zostało poprzedzone długim, prowadzonym przez media sporem o finalny kształt kontraktu. Sporem, w którym Komisja Europejska broniła zasad i interesu Polaków, a rząd bronił zapisów katastrofalnie niekorzystnej dla Polski umowy. Gwoli ścisłości, nie cały rząd: wicepremier Pawlak i minister Sikorski też toczyli ze sobą medialną batalię.

   Jaki obraz państwa polskiego obnażył nam ten ponad roczny gazowy spektakl?

Otóż mamy państwo bez wspólnej i konsekwentnej linii rządu w kwestiach strategicznych. Mamy państwo miotające się między uległością wobec Gazpromu i Rosji, a uległością wobec Komisji Europejskiej. Mamy ministrów, którzy kłócą się w mediach o kwestie strategiczne. Mamy premiera, który jest bierny i sprzedaje jako sukces dowolną, aktualnie obowiązującą wersję strategicznej umowy. Mamy państwo, którego reprezentantów trzeba pilnować na każdym kroku, żeby nie odeszli od wcześniejszych ustaleń.  Mamy państwo, które nie potrafi ani przedstawić, ani konsekwetnie zrealizować swojej wizji własnego bezpieczeństwa.

Mamy państwo pozbawione siły, prestiżu, spójności, konsekwencji i wiarygodności.

Taka właśnie jest Polska panów Tuska, Pawlaka i Komorowskiego.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (70)

Inne tematy w dziale Polityka