Wczorajsza notka Rosemanna pt. „Wiara i niewiara Komorowskiego” skłoniła mnie do pewnej refleksji, a raczej postawienia pytania. Rosemann przytacza niektóre wypowiedzi prezydenta Komorowskiego podczas wywiadu udzielonego kilka dni temu Konradowi Piaseckiemu w programie „Piaskiem po oczach”. Komentując obchody pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu, prezydent m.in. powiedział: "To nie jest tak, że jakieś uczucia przywiodły ludzi. W dzisiejszym świecie emocje się organizuje i wywołuje”. To bardzo ciekawe spostrzeżenie, tym bardziej, ze pada z ust doświadczonego polityka, człowieka władzy, a nawet więcej „pierwszej osoby w państwie”.
Jestem świeżo po obejrzeniu filmu „Krzyż” Ewy Stankiewicz. Wiemy wszyscy, że w sierpniu ubiegłego roku, tam pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim potężne były emocje. Można powiedzieć, że nastąpiło tam wielkie starcie emocji. Prezydent podziela z pewnością opinie swoich kolegów z PO oraz licznych komentatorów medialnych, że „fanatyczni obrońcy krzyża” byli nakręcani przez Jarosława Kaczyńskiego. Wielokrotnie powtarzano opinie, iż wystarczyłoby wówczas jedno słowo Kaczyńskiego, a konflikt natychmiast zostałby zażegnany, gdyż na hasło prezesa PiS obrońcy krzyża odeszliby w spokoju spod Pałacu.
Wypadałoby w tym miejscu zapytać Pana Prezydenta, kto w takim razie „zorganizował i wywołał” emocje strony przeciwnej? Kto sterował agresywnymi chuliganami, wznoszącymi antykościelne i antypisowskie hasła, atakującymi w najbardziej niewybredny sposób werbalnie i niejednokrotnie fizycznie ludzi modlących się i śpiewających religijne pieśni? Szkoda, że red. Piasecki o to nie dopytał, bo Prezydent Komorowski tak świetnie zorientowany w tej materii z pewnością zna odpowiedź na to jakże ważne pytanie.
