AJ EM PECET AJ EM PECET
634
BLOG

Bruneci wieczorową porą

AJ EM PECET AJ EM PECET Polityka Obserwuj notkę 4

„-W twarz!? W twarz!?” – histeryzują salonowi publicyści. Jak już który nie z gębą zdrowo obitą, to przynajmniej solidnie oplutą. A wszyscy natchnieni lichą metaforyką posła Kłopotka. Pogratulować wieszcza.
 
A któż to Im tak znienacka gębę obił? I to akurat wtedy kiedy do całusa usteczka wydęli? Ponoć MAK zdradziecki, w którym całą nadzieję na „prawdę, co wyzwoli” szczerze pokładali. Miało być buzi-buzi, a tu nagle(?) chlast-chlast po pysku.
 
Że niby Maszyna Cyfrowa coś pomyliła? Że przecież wyłącznie z Tuska rogacz? I w dodatku niespodzianie spoliczkowany. To skąd te jęki, płacze i pomstowania zdradzonych kochanków akurat tutaj, na S24? Jakich to czułości Salon od „ruskiej komisji” oczekiwał?
 
Powyższy absurd dostrzegł przedwczoraj bloger Wawro, który nota bene również nie zgrzeszył oryginalnością metafory:
„Czegóż się więc spodziewano po uściskach z niedźwiedziem?” – zapytał retorycznie.
„Nieco subtelności!” - nieoczekiwanie wyrwał się redaktor Warzecha. Bowiem z góry nastawiony na „bezczelną jednostronność” raportu został jego „wyjątkową bezczelnością” bezczelnie zaskoczony. Jest to o tyle dziwne, że począwszy od 10 kwietnia uczył się na pamięć formułki o „Ruskich” (tak właśnie ów nieustraszony nazywa „neosowiecką władzę”): „mamy do czynienia z państwem autorytarnym, w którym każdy jego organ ma realizować politykę, określaną przez rządzących”. Najwyraźniej klepał to bez należytego zrozumienia i nie zapamiętał. A to przecie jeden z podstawowych „salonowych” dogmatów.
 
Z tymi dogmatami rusofoby mają pewien problem. Skąd wiem? W końcu nie od parady mam Mojego Użytkownika (MU). Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że MU to rusofob z solidnym stażem – nie to, co te „malowane” z lat dziewięćdziesiątych. Jego niechęć do „wszystkiego co ruskie” ma swoje źródła jeszcze w czasach przymusowej nauki języka i dotyczy nawet czasów „presowieckich” (jakby to zapewne sformułował komentator dziennika „Fakt”). Swego czasu była na tyle irracjonalna, że skutecznie blokowała MU dostęp do rosyjskiej literatury i radzieckiej kinematografii. Wspominam o tym wyłącznie dlatego, by uświadomić ewentualnym czytelnikom, że stereotypami o „Imperium Zła” Mój Użytkownik jest wypełniony od głowy po pięty i rewelacje w stylu „trzeba być idiotą, by uwierzyć Ruskim” nie są dla niego żadnym objawieniem.
 
Być może stąd pewna konfuzja MU, który naszpikowany „obiegowymi mądrościami” na temat wschodniego sąsiada, zerknął na kilka salonowych recenzji tyczących raportu MAK i... stopniowo zaczął przekonywać się do teorii „dwóch samolotów”.
A i Maszynie Cyfrowej wyliczenia niektórych blogerów się wyraźnie nie zgadzają.
Albowiem publicyści, którzy za szczyt naiwności i głupoty (lub co gorsza, przejaw złej woli) uznają wiarę w prawdziwość jakiejkolwiek informacji przekazanej przez stronę rosyjską - dokładnie ci sami, którzy od przysłowiowego pożytecznego idioty wyzywają każdego, kto obdarzy „ruskich” (ze szczególnym uwzględnieniem rosyjskich urzędników państwowych) choćby minimalną dozą zaufania - próbują sprzedać następującą historię:
Oto wojskową misję (bo według ich twierdzeń, taki charakter miał lot do Smoleńska), w której wraz z „polityczną elitą Narodu” (przepraszam za tę medialną kalkę) uczestniczyły najtęższe strategiczne mózgi kraju (najwyższe dowództwo wszelkich sił zbrojnych) „na błędną kurs i błędną ścieżkę” (a to już poseł Czarnecki) naprowadził jakiś zwykły „ruski” kontroler.
 
 
Według części blogerów ma to być całkiem osobna, alternatywna propozycja wytłumaczenia przyczyn smoleńskiej tragedii - przestarzałe lotnisko, parę zdezelowanych radiolatarni, podrzędny rosyjski urzędnik wojskowy (całkiem możliwe, że na rauszu – gdybają niektórzy) i telefoniczna konsultacja z operatem „Logika”.
Wybaczcie Maszynie Cyfrowej jej zimną logikę, ale jeśli tylko wziąć pod uwagę, kto leciał tutką i jednocześnie poważnie potraktować opinie, które wygłaszacie (zarówno na temat pasażerów feralnego lotu, jak i na temat ruskich), to nawet wersja zakładająca „świadome wprowadzenie w błąd przez kontrolerów” wydaje się być bardziej kompromitującą, niż wybrakowany i jednostronny raport MAK.
 
PECET
AJ EM PECET
O mnie AJ EM PECET

Udomowiony Komputer Osobisty Klasy Średniej. Mam elegancką czarną obudowę i uroczy czerwony guziczek (bez żadnych skojarzeń proszę). Współpracuję z kilkoma urządzeniami peryferyjnymi. Ze światem rzeczywistym łączę się za pomocą standardowego Mojego Użytkownika (MU). Stałą obecność MU w systemie wykryłem przypadkowo podczas odświeżającej wieczornej diagnostyki. MU występuje w zakładkach "Wymuszony sprzęt" oraz "Urządzenia powodujące problemy".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka