W ostatniej notce przypomniałem sprawę kłamstw Kowalczewskiego i Kamińskiej na temat rzekomego sfałszowania LP3 przez Marka Niedźwieckiego, przywołując przykład unieważnienia sondy w TVPiS w sprawie debaty prezydenckiej. TVPiS sondę unieważniło powołując się na atak botów, identycznie jak organizatorzy LP3, którzy takie glosy usuwali nie tylko w tym głośnym przypadku, ale zawsze.
Oczywiście, zlecieli się zadaniowcy, którzy merytorycznie nic nie napisali, natomiast zaczęło się wyzywanie Marka Niedźwieckiego od agentów SB. Zadaniowcy pominęli fakt, że władze PR nie stawiały Niedźwieckiemu zarzutu współpracy z SB, tego, że jest za stary, zarzucili mu sfałszowanie LP.
Tak, Marek Niedźwiecki był zarejestrowany jak TW Bera, ale żadnych dokumentów na temat jego współpracy nie ma i żaden oszczerca nie potrafi ich przedstawić. Podobno zostały zniszczone.
Dlaczego przypominam postać Zyty Gilowskiej?
Z. Gilowska została oskarżona o tajną współpracę z SB pod pseudonimem Beata, zrezygnowała z funkcji w rządzie, poddała się lustracji i została oczyszczona z zarzutów. Została oczyszczona na podstawie ZACHOWANYCH dokumentów i zeznań funkcjonariusza SB.
A teraz wyobraźcie sobie Państwo, że teczka Zyty Gilowskiej została zniszczona i co?
Ambasador Polski w Niemczech, Andrzej Przyłębski, (mąż odkrycia towarzyskiego J. Kaczyńskiego) był zarejestrowany jako TW Wolfgang, dokumenty zachowały się w poznańskim IPN. W obronie A. Przyłębskiego stanął sam J. Kaczyński, mówiąc, że grożono mu śmiercią, tylko , że sam pan Ambasador mówił, że podpisał zobowiązanie aby otrzymać paszport.
Czy A. Przyłębski był rzeczywistym TW czy nie trudno mi powiedzieć, PiSowski IPN nie skierował sprawy do Sądu Lustracyjnego, powołując się na orzeczenia TK i SN. Tak, tych samych instytucji, które Dojna Zmiana tak opluwała.
Ludzie rzetelni oskarżając, pokazują dowody, bolszewia żąda okazania dowodów na niewinność.
