alamira alamira
10792
BLOG

Górny Śląsk i czym was Polacy straszyć?

alamira alamira Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 296

Gorzelik przestał straszyć Polaków a na salonie dawno nie było artykułów o Górnym Śląsku, które rozgrzałyby dyskutujących. Spróbuję to naprawić.

To co mnie skłoniło do napisania tej notki to to, że w obecnie toczącym się spisie powszechnym w wymienionych narodowościach nie ma narodowości śląskiej. Czyli 817 tys. osób, które wybrały tę narodowość w ostatnim spisie powszechnym nie ma dziś takiej opcji chyba, że wybierze "inna" i dopisze ręcznie jaka. Już poprzednio państwo polskie miało problem z wytłumaczeniem dlaczego prawie milion rodaków uważa, że jest śląskiej narodowości. Z ogłoszeniem wyników czekano prawie dwa lata a następnie uruchomiono zmasowaną propagandę by wytłumaczyć Polakom, że Ślązacy się pomylili. Zapomnieli po prostu, że Ślązak to taki "stary" Polak, mowa śląska to mowa staropolska a w ogóle Ślązacy są manipulowani a część być może nawet finansowana z obcych, wiadomo jakich źródeł. "Zakamuflowana opcja" rozwiązywała problem i dodatkowo budziła polskie lęki przed zwrotem ziem zachodnich co Ślązaków ustawiało na antypolskich pozycjach. Nikomu nie przeszkadzała ewidentna sprzeczność między "staropolskim plemieniem" a "zakamuflowaną opcją", wszystko co poruszało polskie lęki było dobre by nie mówić prawdy.

Nawet w Peerelu  na zajęciach z socjologii tłumaczono nam, że w ostateczności o tym kto stanowi naród decydują Ci, którzy tak się chcą definiować i nikt z zewnątrz nie ma możliwości tego zmienić. Język, teren czyli wspólne zamieszkiwanie, odrębna od innych historia i zwyczaje nie są rozstrzygające. To wola narodu czyni naród. Tak mi to uparcie tłumaczono, że zapamiętałem. I co teraz z tą mądrością uczynić?

Jako Ślązak z dziada pradziada mam poczucie wspólnoty z ludźmi, którzy tak jak ja i moi przodkowie tutaj żyli. Nie przeszkadza mi, że większość dziś na tych terenach to Polacy. Tak historia się potoczyła a Ślązacy jako mały naród - w tym podobieństwo do Czechów - opanowali do perfekcji sztukę przystosowania się, obierając jako broń dla zachowania własnej odrębności raczej humor i satyrę niż miecz i karabin. Bliżej nam do Hrabala i Haszka niż do Goethego i Mickiewicza. Niektórzy, w tym jeden z nas, Kazimierz Kutz, widzieli w tym nadmierną uległość czy wręcz kolaborację, zdefiniowaną przez Kutza jako "dupowatość". Wydaje mi się dziś, że Kutz był mimo wszystko zafascynowany polską szkołą filmową i sposobem przedstawienia w niej powstania warszawskiego. Dlatego tak napisał.

Rodzice mieli - jak większość Górnoślązaków - całe życie "pod górkę" a ponieważ z racji zawodu ojca wylądowaliśmy w miejscu gdzie nie mieszkali Ślązacy, to przyjęli strategię ukrywania śląskości przed własnymi dziećmi, w przekonaniu, że to przysporzy nam w życiu mniej cierpienia. Efekt wprawdzie był taki, że po naszej mowie i akcencie nikt nie był w stanie rozróżnić czy jesteśmy Ślązakami jednak kiedy dorośliśmy to każdy z nas miał problem z odpowiedzią: co takiego jest we mnie, że jestem zupełnie inny niż pozostali?

Na szczęście przyszedł rok 1989 i powoli opadły wszystkie maski. Dowiedzieliśmy się, że nasi rodzice są Volksdeutschami a my ich dziećmi. Jeden z moich dziadków nie był Volksdeutschem po prostu dlatego, że był Niemcem i nie mieszkał po polskiej stronie przed wojną. Mieszkał w Gliwicach, nie lubił Polaków ani Ślązaków mówiących w tym dziwnym języku. Uciekł w styczniu 1945 przed Ruskim i tyle go rodzina widziała. Kiedy się odnalazł było już za późno na scalenie rodziny. Jedyną rzecz, którą mi przysłał z okazji pierwszej komunii świętej to skórzane, krótkie, bawarskie spodnie z szelkami. Gdybym wyszedł w nich na podwórko w czasie początkowych odcinków "Czterech pancernych" zostałbym prawdopodobnie zlinczowany.

Wszyscy pozostali Ślązacy, którzy żyli przed wojną w Polsce musieli wypełnić w czasie okupacji ankiety i na ich podstawie Niemcy posegregowali miejscową ludność na cztery kategorie. Od pierwszej najbardziej "niemieckiej" do ostatniej najmniej, w taki sposób 95% Ślązaków została Volksdeutchami. Na masowe wypełnianie ankiet miał wpływ kościół katolicki i polski rząd w Londynie, który przez radio nawoływał do ich wypełniania. Drugi z moich dziadków, właściciel sklepu z Katowic, dostał "dwójkę", mimo tego został uwięziony a potem zamordowany w obozie w Sachsenhausen. Tak oto wszyscy Śląscy obywatele Polski przedwojennej zostali Volskdeutschami, więc jak dziś słyszę obraźliwe słowa - również z ust zacnych blogerów na Salonie -  wobec Ślązaków w stylu Volksdeutch, to już mi się nie otwiera scyzoryk w kieszeni tylko myślę sobie: "o Boże, jacy oni głupi".

Na koniec jeszcze aspekt psychologiczny. Z jednostkowego punktu widzenia ważny, być może najważniejszy, z punktu widzenia zbiorowości niekoniecznie. Sposób, który wybrali moi rodzice wobec mnie i mojego rodzeństwa by nam oszczędzić zmartwień z powody bycia Ślązakiem w Polsce - przez zaprzeczenie - musiał skutkować problemami w dorosłym życiu związanych z identyfikacją. Po prostu bycie Polakiem i bycie Ślązakiem jest czymś absolutnie odrębnym i utrzymywanie, że jest inaczej może prowadzić do psychozy. Tak dziś uważam.

Nie da się kilkusetletniej odrębnej historii obu narodów, w której nie ma prawie żadnych elementów wspólnych, a wręcz przeciwnie, wiele z tych ważnych dat mówią co innego w jednym i drugim miejscu, jak data chrztu, jak budowa zamków na Jurze w obronie przed śląskimi piastami,  jak bitwa pod Grunwaldem, wreszcie wojny religijne a na końcu pojmowanie powstań śląskich jako wojny domowej a wcześniej przyśpieszona industrializacja, awans cywilizacyjny Górnego Śląska do grona jednego z najbardziej rozwiniętych cywilizacyjnie regionów ówczesnej Europy. To historia wywarła trwały wpływ na mentalność obu narodów czyniąc je odrębnymi. Tylko zdanie sobie z tego sprawy czyni Ślązaka zdrowym psychicznie. Tak uważam choć jak pisałem wyżej aspekt ten jest ważny na płaszczyźnie psychologicznej, indywidualnej, niekoniecznie zbiorowej.

Gorzelika nie ma już w dyskusjach o śląskich sprawach, tak jak prawie nie ma już nikogo. Ślązacy są sobie sami winni, dali się podzielić w ostatnich wyborach samorządowych i żadna partia nie uzyskała wymaganego progu wyborczego. Nie ma śląskich polityków w śląskim sejmiku dlatego nikt nie zna ich głosu. Trochę mi to przypomina sytuację polskiej prawicy przed AWS-em.

Jednak w życiu praktycznym nic się nie zmieniło. Dyskusje trwają i spory między ugrupowaniami śląskimi również. Wyrasta nam na Śląsku prawdziwy literat. Szczepan Twardoch wydał ostatnio "Pokorę", znakomitą powieść o losach Ślązaka w czasie pierwszej wojny światowej. Jego "Król" doczekał się ekranizacji na Netflixie. To ten literat, który kilka lat temu po orzeczeniu Sądu Najwyższego w sprawie języka śląskiego odparł: "pierdol się Polsko". Czytam jego powieści i po przeczytaniu każdej mam to samo co po lekturze najwybitniejszych powieściopisarzy: tydzień deprechy murowany. Nie ma to jak Hrabal i Haszek, albo "Poradnik domowy wyrobu wędlin".




alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka