POLONIA Jan Styka 1890,1891
POLONIA Jan Styka 1890,1891
Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
434
BLOG

Tam na razie jest ściernisko ale będzie San Francisko ?

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Kultura Obserwuj notkę 0

Pole, pole historycznie Gintera von Modrowa w Bączku k/Skarszew, twórcy więzi i ścisłej współpracy już od lipca 1935 roku między NKWD a GESTAPO i założeń politycznych Paktu Ribentrop-Mołotow z udziałem naszego męża Stanu: Bolesława Bieruta pułkownika NKWD i prezydenta Rzeczypospolitej w latach 1947-1952.

image

Constitution_draft_with_Bierut's_annotations_1


ŚCIERNISCO

image

Mapa satelitarna Google Earth

A może tak obok na dobrach Jana Krzysztofa Bieleckiego?


Pole pole łyse pole

Ale mam już plan

Pomalutku bez pośpiechu

Wszystko zrobię sam

Nad makietą się męczyłem

Ładnych parę lat

Ale za to zwiedzać cudo

Będzie cały świat

Tu na razie jest ściernisko

Ale będzie San Francisco

A tam gdzie to kretowisko

Będzie stał mój bank

Do roboty mam smykałkę

Krzepę mam jak wół

Sam pociągnę wóz pustaków

Choćby był bez kół

Już wyciąłem wszystkie krzaki

Teraz zwożę żwir

Mam to w nosie że sąsiedzi

Mówią o mnie świr

Tu na razie jest ściernisko…

Ja nie jestem w ciemię bity

Budowlankę znam

I samemu burmistrzowi

Wstęgę przeciąć dam

Tu na razie jest ściernisko

=====================================================

Piosenka pochodzi z płyty - Golec uOrkiestra 2 "Na uciechę płyta w dechę" z 2000 roku.

Album do kupienia na:

http://golec.pl/sklep/golec-uorkiestr...

Tekst: Rafał Golec, Olga Golec

Muzyka: Łukasz Golec, Paweł Golec, Mathias Dorsem

https://www.szybko.pl/pomorskie-B%C4%85czek-dw%C3%B3r-pa%C5%82ac-zamek-na-sprzeda%C5%BC-12277661

Eklektyczny pałac w Bączku został wybudowany w 1901 roku. Majątek przed wojną należał do okrytego złą sławą hitlerowskiego kreisleitera Ernsta Gunthera Modrowa, który zginął w 1945 roku. Jest to parterowa, podpiwniczona budowla z użytkowym poddaszem, wzniesiona na planie prostokąta, nakryta dwuspadowym dachem. W osi elewacji frontowej znajduje się piętrowy ryzalit wejściowy, poprzedzony drewnianym gankiem ze schodami. Do prawego boku rezydencji dostawiono piętrową, ośmioboczną wieżę z balkonem, nakrytą spiczastym daszkiem. Do lewego boku przylega parterowa dobudówka z wejściem, nakryta trójspadowym daszkiem. Całość jest otoczona parkiem krajobrazowym.

          Po II wojnie światowej pałacem zarządzał miejscowy PGR, co doprowadziło go ruiny. Ponad pół wieku później majątek znów znalazł się w rękach prywatnych. Kupił go i wyremontował na cele mieszkaniowe w 1997 roku pan Zenon Sobiecki, właściciel firmy Graso. Dostęp do zabytku jest mocno utrudniony.

          Bączek jest położony 4,5 km na południe od Skarszew, przy lokalnej drodze do Starogardu Gdańskiego.

          Zdjęcia wykonano zza ogrodzenia w sierpniu 2014 roku.

image

Bączek pałac.

25 listopada 1967 r. Premiera „Dziadów” w Teatrze Narodowym ...

Nowa Historia - Interia

Adam Mickiewicz jako pielgrzym na czele narodu - fragment obrazu "Polonia" Jana Styki /

image

Adam Mickiewicz jako wieszcz i przewodnik Narodu

Jan Styka Dziady Mickiewicza

image

DUCHY Z DZIADÓW MICKIEWICZA CZUWAJĄ NAD SPOKOJEM TEGO TERENU.


https://en.wikipedia.org/wiki/Dziady_(poem)

część druga

W tej części Mickiewicz wyraża filozofię życia opartą głównie na moralności ludowej i własnych myślach o miłości i śmierci. W dramacie litewscy chłopi przywołują duchy, aby zapewnić im dostęp do nieba. Pierwszymi duchami są dwoje dzieci, które nie mogą dotrzeć do nieba, ponieważ nigdy nie cierpiały. Wtedy pojawia się widmo okrutnego giermka, który jest perwersjonowany przez ptaki. Są zobowiązani nie pozwolić mu jeść, ponieważ jako żywy człowiek nie zachowywał się jak człowiek. Następny duch to widmo Zosi, młodej, pięknej pasterki. Jej wadą jest to, że nigdy nie zwróciła nikomu miłości, a miłość jest potrzebna do aktu zbawienia. Ostateczny duch przypomina głównego bohatera IV części, Gustawa.

Część III

Ta część jest uważana za najbardziej znaczącą, a nawet jedną z najlepszych wierszy w literaturze polskiej . Główny bohater nosi podobieństwo do Gustawa z części IV, ale nie jest już "romantycznym kochankiem". Dramat powstał po upadku powstania listopadowego , wydarzenie, które wywarło ogromny wpływ na autora. W Prologu bohater dramatu pisze na ścianie "Dziś Gustaw zginął, dziś urodził się Konrad". Konrad to imię z poprzedniej powieści Mickiewicza, Konrad Wallenrod . Wallenrod był bohaterem, który poświęcił swoje życie i szczęście dla własnego kraju.

Mickiewicz dedykował swoje dzieło ludziom walczącym o wolność Polski w powstaniu lat trzydziestych, a zwłaszcza tym, którzy zostali zesłani na Syberię przez cesarza rosyjskiego. Książka opisuje okrucieństwo Aleksandra, cesarza i prześladowania Polaków. Ma wiele tajemniczych epizodów i wśród postaci historycznych czytelnik może znaleźć duchy, anioły, a także diabła. Polska, zgodnie z wizjami Mickiewicza, miała być " Chrystusem Europy", a cierpienie narodowe miało doprowadzić do uwolnienia wszystkich prześladowanych osób i narodowości, ponieważ śmierć Chrystusa przyniosła zbawienie.

Bohaterowie dramatu to głównie więźniowie, oskarżeni o konspirację przeciwko rosyjskiemu zdobywcy. Ten samozwańczy bohater nazywa się Konrad. On jest poetą. W swoim monologu, popularnie zwanym "Wielką improwizacją", rozmawia z Bogiem o swoich uczuciach patriotycznych i osobistych nieszczęściach. Porównuje swoje dzieła poezji z dziełami Boga i natury i twierdzi, że są one całkowicie równe, jeśli nie lepsze. Sfrustrowany, Konrad wzywa Boga, oskarżając Go o pozwolenie ludziom cierpieć - szczególnie on i Polacy pod rządami trzech obcych imperiów, a jednak wciąż chcą być nazywani Ojcami, czczeni i kochani. Młody poeta myśli, że Stwórca jest zaskoczony jego słowami i że człowiek zna Go lepiej niż którykolwiek z archaniołów, ponieważ nie słyszy odpowiedzi. Jest gotowy do walki z Bogiem (porównując się do Szatana, ale twierdząc, że będzie on najtrudniejszym wrogiem, ponieważ, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, w tej walce użyje serca, a nie rozumu) dla poprawy losów swojego narodu i całego ludzkość. Tymczasem aniołowie i diabły walczą o duszę Konrada. Druga postać, ksiądz Piotr, ma również wizję. Kiedy zdarza mu się przepowiadać przyszłość kraju, mówi jedno z najbardziej tajemniczych słów całego dramatu. Opisując osobę, która przywróci wolność Polski, mówi: Druga postać, ksiądz Piotr, ma również wizję. Kiedy zdarza mu się przepowiadać przyszłość kraju, mówi jedno z najbardziej tajemniczych słów całego dramatu. Opisując osobę, która przywróci wolność Polski, mówi: Druga postać, ksiądz Piotr, ma również wizję. Kiedy zdarza mu się przepowiadać przyszłość kraju, mówi jedno z najbardziej tajemniczych słów całego dramatu. Opisując osobę, która przywróci wolność Polski, mówi:

"Syn obcego matki, w jego krwi dawni bohaterowie, a jego imię będzie czterdzieści cztery".

Cały dramat przywraca nadzieję polskiej niepodległości i daje wspaniały obraz polskiego społeczeństwa w tak trudnym momencie. Na przykład rozpoznawalne słowa to:

"Nasz naród jest jak lawa, a na górze jest twardy i ohydny, ale jego wewnętrzny ogień nie może zgasnąć nawet przez sto lat chłodu, więc plujmy na skórkę i zejdziemy do głębi!"

DRUGIEGO ZAMOŚCIA NIE BĘDZIE!

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Skarszewach

image

Początek niemieckiej okupacji

Kościerzyna i Skarszewy zostały zajęte przez oddziały Wehrmachtu już 2 września 1939 r.[1] Niemcy bezzwłocznie przystąpili tam do instalowania własnej administracji, jak również do rozprawy z przedstawicielami polskiej elity społecznej i intelektualnej. Ponadto, na celowniku okupanta znalazła się nieliczna w tych okolicach społeczność żydowska i cygańska.

Postępujące w ślad za regularną armią pododdziały specjalnej jednostki SS Wachsturmbann "Eimann" rozpoczęły w pierwszej połowie września masowe aresztowania Polaków i Żydów z terenów powiatu kościerskiego. SS-mani korzystali przy tym z wydatnej pomocy miejscowych Niemców[2], którzy dzięki doskonałej znajomości lokalnych stosunków byli w stanie wskazać władzom okupacyjnym przedstawicieli tzw. "polskiej warstwy przywódczej", jak również uregulować przy okazji wiele zadawnionych sąsiedzkich sporów i porachunków. Wielu spośród tych volksdeutschów wstąpiło wówczas w szeregi Selbstschutzu - paramilitarnej formacji odpowiedzialnej większość mordów popełnionych na ludności Pomorza w pierwszych miesiącach okupacji. Na przełomie września i października 1939 r. w Kościerzynie ulokował się w dodatku jeden z pododdziałów gdańskiego Einsatzkommando 16[3] - specjalnej grupy operacyjnej niemieckiej policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa, która nadzorowała i koordynowała całość działań wymierzonych w polską inteligencję na terenach Pomorza.

Głównym inspiratorem i wykonawcą polityki terroru był jednak Günther Modrow – okupacyjny starosta i kierownik powiatowej organizacji NSDAP w Kościerzynie, który znany był z wprost fanatycznej nienawiści do Polaków[4]. Modrow, potomek starej junkierskiej rodziny, był właścicielem majątku ziemskiego w Bączku pod Skarszewami. Przed wojną organizował struktury Jungdeutsche Partei na terenie powiatu kościerskiego, przez co popadał stale w konflikty z miejscowym środowiskiem polskich narodowców. Uniknąwszy powołania do polskiej armii Modrow ukrył się w pierwszych dniach wojny, aby szybko powrócić do Kościerzyny wraz z oddziałami Wehrmachtu[5]. W pierwszej połowie września wziął udział w tajnej naradzie pomorskiego kierownictwa NSDAP, zorganizowanej przez gdańskiego gauleitera Alberta Forstera, podczas której ten ostatni polecił zgromadzonym "usunąć" z Pomorza wszystkich "niebezpiecznych" Polaków, wszystkich Żydów oraz polskich duchownych[6].

Przebieg operacji "politycznego oczyszczania terytorium"

Intelligenzaktion prusy zachodnie.png

Prawdopodobnie w połowie września 1939 r. w nazistowskim kierownictwie zaczął ostatecznie krystalizować się projekt, aby zatrzymywanych w ramach akcji "Inteligencja" członków "polskiej warstwy przywódczej" poddać bezpośredniej eksterminacji. Szczególnie brutalną formę przybrała rozprawa z polskimi elitami na Pomorzu, gdzie z niemieckich rąk zginęło ok. 30 000-40 000 Polaków[7].

 Osobny artykuł: Intelligenzaktion na Pomorzu.

Aresztowanych w powiecie kościerskim Polaków kierowano przede wszystkim do aresztu policji bezpieczeństwa w Skarszewach. Modrow każdorazowo zbierał listy aresztowanych z poszczególnych gmin i osobiście dokonywał selekcji, dopisując przy poszczególnych nazwiskach "tak" lub "nie". "Tak" oznaczało wyrok śmierci. Osoby wskazane przez Modrowa były bowiem rozstrzeliwane przez Selbstschutz lub policję w lasach pod Skarszewami[8].

Więźniów mordowano przede wszystkim w Lesie Skarszewskim ciągnącym się wzdłuż drogi między Skarszewami a Starogardem Gdańskim, a zwłaszcza na znajdującym się w tym lesie cmentarzu żydowskim (położonym nad jeziorem Borówno, w odległości ok. 3 kilometrów od miasta). Cmentarz ten leżał zresztą na gruntach należących do majątku Modrowa[5]. W październiku i w pierwszych dniach listopada 1939 r. bojówkarze Selbstschutzu oraz funkcjonariusze SS i policji bezpieczeństwa rozstrzelali tam blisko 250 osób[9][10]. Wśród zabitych przeważali nauczyciele, kupcy, urzędnicy, rzemieślnicy, duchowni katoliccy oraz członkowie Polskiego Związku Zachodniego. Zginęło także wielu rolników z Bożego Pola, Więcków i Nowego Wieca[9]. Zamordowani nie byli jednak wyłącznie Polakami. Na cmentarzu Niemcy wymordowali także, niewielką już wtedy, społeczność żydowską Skarszew oraz obozujących w okolicy Cyganów - w tym kobiety i dzieci[1][10].

Ponad 100 osób policja i Selbstschutz rozstrzelały w lesie Probostwo między Skarszewami a Więckowami. Zginęli tam m.in. mieszkańcy Kamierowskich Pieców, Szatarp, Starych Polaszek, Szczodrowa, Skrzydłowa, Wysina, Orła, Nowej Korony, Starego Bukowca i Grabówka[11].

Głośnej zbrodni Niemcy dokonali także w lesie pod Jaroszewami (gmina Skarszewy). 25 października 1939 r. władze okupacyjne wezwały miejscowych rolników na naradę, która miała być rzekomo poświęcona pilnym sprawom gospodarczym. 46 Polaków, którzy przybyli na wezwanie do tamtejszej szkoły z miejsca aresztowano. Wywieziono ich następnie do gęstego lasu Mestwinowo (leżącego przy szosie ze Skarszew do Kleszczewa), gdzie przygotowane już były dwa groby o wymiarach 4 metry na 2 metry i głębokości 1,5 metra. SS-mani z jednostki Wachsturmbann "Eimann" i bojówkarze Selbstschutzu zamordowali wszystkich 46 zatrzymanych, w tym wójta gminy Skarszewy Emila Węckiego. Rodziny ofiar poinformowano, że zaginieni rolnicy wyjechali do pracy w Generalnym Gubernatorstwie[12].

19 listopada 1939 r. w Nowym Wiecu (gmina Skarszewy) Niemcy zamordowali 12 rolników ze Starej Kiszewy, których wcześniej przywieziono do prac polowych w pobliskim majątku. Dwa dni wcześniej zabito tam również dziekana z Mierzeszyna, księdza Aeltermanna[13].

Okolice Skarszew były największym miejscem kaźni ludności polskiej i żydowskiej w powiecie kościerskim[1]. Łącznie, w październiku i listopadzie 1939 r. Niemcy zamordowali tam co najmniej 400 osób. Liczba ta nie może być traktowana jako absolutnie pewna, gdyż zimą 1944 r., w związku ze zbliżaniem się frontu wschodniego Niemcy wykopali i spalili zwłoki pochowane w niektórych zbiorowych mogiłach[10]. Po zakończeniu działań wojennych polskie władze dokonały w okolicach Skarszew ekshumacji 340 ciał ofiar nazistowskiego terroru[14].

W egzekucjach brali zazwyczaj członkowie Selbstschutzu oraz funkcjonariusze SS i policji. Żołnierze Wehrmachtu zajmowali się czasem zabezpieczaniem miejsc kaźni. W egzekucjach brał też udział sam kreisleiter Modrow[5] - i to wbrew rozkazom gauleitera Forstera, który nie życzył sobie, aby dostojnicy NSDAP uczestniczyli osobiście w urządzanych przez Selbstschutz i policję masakrach[15].

Po wojnie

Po wojnie na terenie gminy Skarszewy zewidencjonowano trzynaście miejsc pamięci narodowej. Pomnikiem upamiętniono m.in. miejsce straceń na cmentarzu żydowskim oraz groby i miejsca straceń w Nowym Wiecu, lesie Probostwo i Więckowach[10][16].

Günther Modrow został w 1957 r. aresztowany w Niemczech Zachodnich[5]. Odebrał sobie życie w areszcie śledczym jeszcze przed rozpoczęciem procesu[4]. W tym samym czasie przed sądem w Gießen stanęło sześciu członków Selbstschutzu Skarszewy/Nowy Wiec oskarżanych o popełnienie zbrodni na polskiej ludności. 22 października 1959 r. wszyscy zostali uniewinnieni przez sąd przysięgłych, który stwierdził w uzasadnieniu wyroku, że oskarżeni działali pod przymusem przełożonych oraz nie byli w stanie samodzielnie ocenić, czy rozkaz zabijania Polaków był sprzeczny z prawem[4].

https://polskatimes.pl/tam-na-razie-jest-sciernisko/ar/55373

Tam na razie jest ściernisko

image


Dorota Abramowicz 24 października 2008 AKTUALIZACJA: 22 listopada 2008 00:28 Polska

W przedwojennej Polsce państwo zainwestowało w Gdynię. Po wojnie komunistyczna propaganda szczyciła się Nową Hutą. Teraz nieopodal Gdańska biznesmen Zenon Sobiecki funduje nowe miasto - pisze Dorota Abramowicz.

Pole rozciąga się aż po granicę lasu. W lesie między drzewami wije się Wierzyca. Zenon Sobiecki staje na granicy pola i szeroko rozpościera ręce. - Tu - mówi. - Tu powstanie miasto. Na swoich 350 hektarach zamierza zbudować dwa tysiące ekologicznie ogrzewanych domów. W środku stanie rynek otoczony budynkami ze sklepami na parterze. Będą kościół, szpital, szkoła, przyjazne dla środowiska zakłady pracy, restauracje, przedszkola, korty tenisowe, basen, czytelnia, a nawet małe zoo. A wszystko to pod Skarszewami, 40 minut jazdy do Gdańska i 15 minut do autostrady A1.

Czytaj więcej: https://polskatimes.pl/tam-na-razie-jest-sciernisko/ar/55373

Prywatne miasto jak, nie przymierzając, niegdyś Zamość? Kim jest inwestor szaleniec? Zenon Sobiecki, lat 60, przykładny mąż, ojciec dwojga dorosłych dzieci i dziadek pięciorga wnucząt, właściciel firmy Graso i pałacu w Bączku, co 10 lat wytycza sobie nowy cel i realizuje go z żelazną konsekwencją. - Kiedy skończyłem trzydziestkę, założyłem w Zdunach Kooperol, rolniczą spółdzielnię produkcyjną. W wieku 40 lat powołałem do życia Graso. Stuknęła pięćdziesiątka i zainwestowałem w renowację pałacu w Bączku. Pomyślałem, że i na sześćdziesiątkę też trzeba coś zrobić. Dlaczego nie może być miasto? Jest realistą. Twardo stąpa po ziemi, zna warunki i ograniczenia. Zamierza stworzyć projekt przyszłego miasta, który zostanie wypełniony także przez innych, zewnętrznych inwestorów. Zdaje sobie sprawę, że może już nie zobaczyć końcowego efektu. Ale przecież ktoś powinien zrobić pierwszy krok. Chłopak z Kokoszkowych Kiedy wpisuję do internetowej wyszukiwarki "Zenon Sobiecki", najpierw pojawiają się informacje o rodzinnej firmie Graso (nagroda Teraz Polska za ekologiczny kocioł wodny zasilany słomą). Z kolei na stronie "Genealogia potomków Sejmu Wielkiego", prócz danych o karierze, odznaczeniach, nagrodach Fair Play i dyplomach gratulacyjnych od premierów Balcerowicza i Belki, członkostwie w Lions Club i działalności charytatywnej, można przeczytać, iż zięciem Zenona Sobieckiego jest Jerzy Antoni ks. Czartoryski na Klewaniu i Żukowie herbu Pogoń Litewska. - Skąd się pan wziął? - pytam właściciela Bączka. - Stąd - odpowiada. - Ze wsi Kokoszkowy leżącej trzy kilometry od Starogardu Gdańskiego. Było nas dziesięcioro dzieci w do-mu. A ja najstarszy. Po szkole zawodowej przez 10 lat pracowałem fizycznie, skończyłem technikum rolnicze i mechaniczne, a następnie zaocznie Akademię Rolniczo-Techniczną w Olsztynie. Wśród 200 moich pracowników są ludzie, których znam jeszcze z dzieciństwa. Wspomina 1976 rok, gdy jadąc pociągiem do Warszawy, uznał, że czas na zmiany, i postanowił założyć rolniczą spółdzielnię produkcyjną w Zdunach. O podstarogardzkim Kooperolu w siermiężnej Polsce lat 80. krążyły legendy. - Ludzie zawsze dostawali trzynastki, produkcja szła pełną parą, nikt nie narzekał - opowiada pan Piotr, który ma dom w Zdunach. - Do tej pory mieszkańcy wspominają tamte czasy.

Czytaj więcej: https://polskatimes.pl/tam-na-razie-jest-sciernisko/ar/55373

W przedwojennej Polsce państwo zainwestowało w Gdynię. Po wojnie komunistyczna propaganda szczyciła się Nową Hutą. Teraz nieopodal Gdańska biznesmen Zenon Sobiecki funduje nowe miasto - pisze Dorota Abramowicz.

Czytaj więcej: https://polskatimes.pl/tam-na-razie-jest-sciernisko/ar/55373/2

Po zmianie ustroju Sobiecki zainwestował we własną firmę. Dziś Graso to prawdziwy konglomerat. Część industrialna zajmuje się wytwarzaniem ekologicznych kotłów na słomę, maszyn i linii pakujących, trwa produkcja rolna, a dział biotechnologiczny wytwarza podłoża mikrobiologiczne używane w diagnostyce laboratoryjnej. - Zaczęliśmy od zera na rynku opanowanym przez wielkie korporacje - Lidia Gos, kierująca biotechnologią w Graso, opowiada o trudnych początkach.

Czytaj więcej: https://polskatimes.pl/tam-na-razie-jest-sciernisko/ar/55373/2

by zdradzać” - Po siedmiu latach strat i przebijania się między konkurentami zaczęliśmy wreszcie odnosić sukcesy. Dziś z naszych produktów korzysta 75 proc. laboratoriów mikrobiologicznych w kraju, eksportujemy też nasze produkty na Zachód. Lidia Gos jest dziwnie spokojna, że szefowi z projektem miasta uda się tak samo jak z biotechnologią. Konie się nudzą Siedzimy w bibliotece odnowionego pałacu w Bączku. Stary drewniany parkiet pamięta jeszcze czasy ostatniego niemieckiego właściciela. Pałac, wybudowany w 1901 roku, należał do okrytego złą sławą hitlerowskiego kreisleitera Ernsta Gunthera Modrowa. Modrow zginął w 1945 roku, a władza ludowa powołała w jego majątku Państwowe Gospodarstwo Rolne. Ponad pół wieku później majątek znów znalazł się w rękach prywatnych. Grażyna Sobiecka wspomina Wigilię 1996 roku, kiedy to niespodziewanie wraz z mężem zadecydowali o kupnie pałacu. - Zaproszony na wieczerzę ksiądz proboszcz spytał, czy to prawda, że przystąpiliśmy do przetargu na Bączek. A my w ogóle o takim przetargu nie słyszeliśmy! Zaintrygowani postanowili po kolacji pojechać do Bączka. Do dziś pamiętają bajkową atmosferę: śnieg na drzewach, świeczki palące się na choinkach, kolędy śpiewane przez ówczesnych mieszkańców pałacu. A potem przez trzy dni załatwiali formalności. I choć w świetle dziennym bajkowy pałac okazał się ruiną, nie odstąpili. Znaleźli mieszkania dla lokatorów, krok po kroku przywracali budynkom dawną świetność. Za wzorową renowację otrzymali wyróżnienie ministra kultury i sztuki. A kiedy już rozebrano postawioną dla pracowników PGR ruderę, urządzono ogród, ostatni szczegół został wykończony, kiedy w stawie pojawiły się jesiotry, a w piwnicach pałacu basen, pani Grażyna zaczęła mówić mężowi, że czuje się jak w złotej klatce.- Żona jest dla mnie od 37 lat nieustanną inspiracją - uśmiecha się ciepło pan Zenon. Doszli do wniosku, że warto się tym wszystkim mądrze podzielić z innymi. - Jeśli tego nie otoczę ludźmi, będzie źle - tłumaczy Sobiecki. - Trzeba tchnąć ducha w to przepiękne miejsce. Stajnie świecą pustkami, konie się nudzą, bo nie zawsze jest czas, by na nich pojeździć. Poza tym dzieci mają swoje domy, więc kiedy nas zabraknie, trzeba będzie znaleźć kogoś, kto to wszystko utrzyma. I nie zmarnuje włożonej w tę ziemię pracy.

To taki codzienny rytuał - wstają wcześnie rano, siadają przy stole, piją kawę i planują. Jak mówią - rzeźbią projekt. Przedsięwzięcie ma być komercyjne, choć pomysłodawca nie liczy na wielki zysk. Interes wygląda tak: gminy Skarszewy nie stać na budowanie infrastruktury nowego miasta. Sobiecki zaproponował więc, że weźmie na siebie ten ciężar. Wybuduje drogi, sieć kanalizacyjną, oczyszczalnię ścieków.

Czytaj więcej: https://polskatimes.pl/tam-na-razie-jest-sciernisko/ar/55373/3

Powstaną też bloki z mieszkaniami socjalnymi. Za to gmina rozliczy nakłady z podatków, które powinna pobrać za przekształcenie należących do Sobieckiego terenów po byłym PGR z rolniczych w budowlane. Nie będzie sprzedawał samych działek, ale gotowe budynki ze skrawkiem ziemi. Dla tych, którzy są na dorobku, i dla tych, którzy się już dorobili. Dla osób starszych, potrzebujących opieki pielęgniarek, i dla rodzin z małymi dziećmi. Z ekologicznym ogrzewaniem podłogowym, na każdą kieszeń. O konkretnej cenie całego projektu nie chce jednak mówić, póki nie wybuduje pierwszych ośmiu domów. - Za ile? - dociskam. - W końcu pielęgniarki opiekujące się starszymi ludźmi też muszą gdzieś mieszkać! - Chcę, by dom na niewielkiej działce kosztował nie więcej niż 300 tysięcy złotych - odpowiada. - Pomogę też w rozłożeniu spłat na dogodne, wieloletnie raty. Powołał radę konsultacyjną i programową. Zatrudnił architektów. Uruchomił burzę mózgów. I cały czas czeka na dobre propozycje. Wydrukował folder reklamujący przedsięwzięcie. Córka z mężem Czartoryskim podróżują obecnie po Kanadzie w poszukiwaniu inwestorów. - Nie boję się kryzysu - mówi. - Ci, którzy chcą wycofać pieniądze z banku, będą chcieli je zainwestować. Ci, którzy wracają z Irlandii i Islandii, zaczną szukać miejsca do życia. Dlaczego nie tutaj? Chętnym pomogę też w uzyskaniu długoterminowego kredytu. Mam takie możliwości. Ostatnio Sobieckiego zatrzymał sołtys z sąsiedniej wsi. Powiedział, że syn kończy turystykę, a córka zastanawia się nad wyborem kierunku studiów. Czy będzie dla nich praca tu, na miejscu?- Będzie - obiecał Sobiecki.

Spotkamy się za dwa lata Radni ze Skarszew zgodzili się na propozycję właściciela Bączka. - Nie słyszałem, by gdziekolwiek w kraju osoba prywatna podjęła się podobnego zadania - przyznaje burmistrz Dariusz Skalski. - Ale jeśli już miałoby się komuś udać, to właśnie panu Sobieckiemu. Gmina podjęła już pewne kroki. Opracowaliśmy plan zagospodarowania terenu, a firmy zainteresowane partnerstwem publiczno-prywatnym odsyłamy do Bączka. Widziała pani zdjęcia terenu przyszłego miasta zrobione z samolotu?

Czytaj więcej: https://polskatimes.pl/tam-na-razie-jest-sciernisko/ar/55373/4


Widziałam. Lasy, otoczony stawami pałac, popegeerowskie odnowione bloki, prywatne domy i dużo, dużo wolnego miejsca. Jak je zapełnić? - Marzę o stworzeniu idealnego miejsca do życia - mówi Sobiecki. - Zamówiłem badania opinii publicznej. Dzięki temu wiem już, że pomyliłem się, myśląc, iż ludzie marzą o wielkich działkach i ogrodach. Większość woli parterowy dom na niedużej działce. W końcu na spacer można tu pójść do lasu. Zrobimy też ścieżki rowerowe i trasy do jazdy konnej. Myślę także o swoistym parku rozrywki - może jakaś wioska rycerska, skansen kociewski lub też coś w rodzaju lokalnego Legolandu. Objeżdżamy ziemie przeznaczone pod budowę. Tu mają powstać tężnie, tu przy lesie będą niższe budynki, tu centrum z kościołem i rynkiem. A tu może dzielnica artystów? - Brzmi jak bajka - dziennikarski sceptycyzm bierze górę nad wiarą w wizję nowego kociewskiego grodu. - Umawiamy się za dwa lata. Przyjadę, sprawdzę, jak powstaje miasto. - Albo dlaczego jeszcze nie powstaje - Sobiecki zawiesza głos. Po chwili mówi twardo: - No nie, nie ma takiej opcji.

image

Czytaj więcej: https://polskatimes.pl/tam-na-razie-jest-sciernisko/ar/55373/4

https://www.youtube.com/watch?v=OKZ5bv9HMVc

Taka jest Polska dzisiaj , jaka będzie jutro?

Dwory Zamki Pałace Na Sprzedaż Polska | Szybko.pl

https://www.szybko.pl › na sprzedaż

image

Polecam.... Dwory zamki pałace sprzedam, kupię Polska. ... Bączek, Bączek, woj. pomorskie - dwór, pałac, zamek na sprzedaż. Cena: 9 500 000 zł. 2 220 975 €.



Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura