s/y OPTY PL
s/y OPTY PL
Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
164
BLOG

Historia do filmu dla młodzieży dzieci i dorosłych

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Kultura Obserwuj notkę 0

LEONID TELIGA

bo nim będzie ta praca.

Pod żaglami Zawiszy,

życie płynie jak w bajce.

Czy to w sztormie,

czy w ciszy,

Czy w noc ciemną,

w dzień jasny.

Kiedy grot ma dwa refy,

fala pokład zalewa,

To załoga Zawiszy,

czuje wtedy, że pływa.

czuje wtedy, że pływa.

Białe żagle na masztach,

to jest widok mocarny,

W sercu radość i siła,

To Zawisza nasz Czarny

Więc popłyńmy raz jeszcze,

W tę noc zimną bez końca,

Aby użyć swobody,

wiatru morza i słońca,

wiatru morza i słońca,

wiatru morza i słońca.




OPTY-mista

https://marynistyka.pl/slawni-zeglarze/51-leonid-teliga-1917-1970.html

40 rocznica śmierci kpt. Leonida Teligi (1917 – 1970)

LEONID TELIGA (28.05.1917 – 21.05.1970)

Leonid Teliga urodził się we Wiaźmie w Rosji, ale dzieciństwo spędził w Grodzisku Mazowieckim. Żeglować zaczął już przed wojną, uzyskując stopień sternika morskiego w ośrodku w Jastarni. Ukończył szkołę podchorążych piechoty i od 1938 roku służył jako podporucznik w 44 Pułku Strzelców. Walczył i był ranny w kampanii wrześniowej, po czym przedostał się na wschód. W ZSRR pływał jako rybak na Morzu Azowskim i Czarnym. Po wybuchu wojny radziecko-niemieckiej zgłosił się do armii Andersa, z którą ewakuował się na Bliski Wschód i dalej do Anglii. Tam trafił do lotnictwa, walczył w 300 Dywizjonie Bombowym im. Ziemi Mazowieckiej. Wrócił do Polski w 1947 roku.

image

Kapitan Leonid Teliga 1917-1970


Pracował jako dziennikarz, literat i tłumacz (m. in. „HMS Ulisses” Alistaira MacLeana) oraz jako attaché prasowy ambasady w Rzymie. Przy nadarzających się okazjach, starał się wracać do rybołówstwa, łącząc pracę z przyjemnością. Pływał też jako dziennikarz z polskimi rybakami („Trawlerem do Afryki”). Pracował też z ramienia Polski w misjach rozjemczych ONZ w Korei i Laosie. W miarę możliwości żeglował, a w wolnych chwilach pracował również jako instruktor żeglarstwa – najpierw w Warszawie, a następnie w klubie „Gryf” w Gdyni.

Kapitan Leonid Teliga Samotny rejs dookoła świata był realizacją marzenia całego życia. Teliga organizował go sam, za własne pieniądze, pomimo albo wbrew oficjalnym strukturom żeglarskim. Wtedy, w latach 60-ych było to coś wyjątkowego. Mawiał: „Jeśli uda mi się zbudować ten jacht, nazwę go OPTY– mista, jeśli nie, to zawsze starczy mi kajak, który nazwę PESY– mista i popłynę nim na jeziora mazurskie”. Jacht Opty Leonida TeligiJacht „Opty” został zaprojektowany przez Leona Tumiłowicza, (typ „Tuńczyk” jol, o długości 9,85 m) jako rozwinięcie jego przedwojennej jeszcze konstrukcji „Konik Morski”. Na owe czasy był przyzwoicie wyposażony, choć dziś może nam się wydawać szokujący rejs na drewnianym jachcie, o drewnianych masztach, bez radiostacji, elektryczności, przez większą część trasy także bez silnika pomocniczego. Okres budowy jachtu i przygotowań do wyprawy to pasmo kłopotów i wyrzeczeń, dosłownie głodu i chłodu ale i życzliwość czasem zupełnie obcych ludzi i instytucji. Trzeba pamiętać, że wtedy w Polsce nie szło się do sklepu po elementarne wyposażenie, części i żeglarskie zaopatrzenie. Żeby cokolwiek kupić nie wystarczyło mieć pieniądze, trzeba było załatwić dostęp, zgodę, przydział.

Wyprawa zaczęła się 25 stycznie 1967 r. w Casablance, dokąd „Opty” dowieziono statkiem. Było to konieczne wobec przedłużających się przygotowań, zimowa żegluga była niemożliwa, a na przeżycie kolejnego roku Teliga po prostu nie miał pieniędzy. Trasa prowadziła poprzez Wyspy Kanaryjskie, Małe Antyle do Kanału Panamskiego, gdzie doszło do przykrego incydentu z amerykańską administracją Kanału, która zastanawiała się kilkanaście dni zanim przepuściła jacht z kraju komunistycznego. Interweniowała polska ambasada w Waszyngtonie, a Teligę wzięła w obronę nawet prasa światowa. Dalej trasa wiodła przez Galapagos, Markizy, Tahiti, Bora-bora do Fidżi. Z tego etapu powstała relacja w formie „Miniatury Morskiej” pod tytułem ,,Opty - od Gdyni do Fidżi" wydana w 1970 roku.

W rejsie bywało ciężko, głodno, a z powodu cieknącej konstrukcji nadbudówki – mokro, Teligę nękało też lumbago. Potrafił się jednak cieszyć morzem i spotykanymi na trasie ludźmi. Wzbudzał też wszędzie zainteresowanie najpierw „egzotyczną” biało-czerwoną banderą, a potem swoją osobowością.

Na Fidżi Teliga wobec problemów z uzyskaniem wizy australijskiej podjął decyzję o pominięciu tego kontynentu. Ponieważ także odwiedziny RPA były wówczas niemożliwe, zaowocowało to trwajacym 165 dni „skokiem” o długości ponad 13200 mil morskich bezpośrednio do Dakaru. Teliga pobił w ten sposób osiemdziesięciopięcioletni rekord samotnego przebywania non-stop w morzu. Do Dakaru Teliga dopłynął odczuwając już chorobę nowotworową. Zdołał jeszcze doprowadzić jacht do Casablanki, gdzie zakończył rejs 30 kwietnia 1969 r. Z Maroka wrócił do Warszawy samolotem prosto do szpitala. W trakcie choroby zdołał jeszcze doprowadzić do wydania drugiej części relacji, „Miniatury Morskiej”: ,,Opty - od Fidżi do Casablanki" i rozpoczął pisanie książki, której dokończenie przerwała mu śmierć 21 maja 1970 r. Książkę pod tytułem „Samotny rejs Opty” (Wydawnictwo Morskie, Gdańsk, 1973 i 1976), w oparciu o pozostawione materiały, listy i notatki, wydał trzy lata po śmierci Leonida jego brat Stanisław.

Leonid Teliga stał się pierwszym Polakiem, który opłynął samotnie Ziemię. Wcześniej uczyniło to tylko kilkunastu żeglarzy z czterech krajów. Oczywiście, gdy powrócił, próbowano uczynić z niego nagradzanego i fetowanego bohatera, jednak stan zdrowia w dużym stopniu to utrudnił. Został odznaczony Orderem Odrodzenia Polski (najwyższe ówczesne odznaczenie), jego imię nadano Stoczni Jachtowej w Szczecinie (gdzie zbudowano także należący do typu „Antares” duży regatowy jacht o imieniu „Leonid Teliga”) oraz frachtowcowi polskiej marynarki handlowej. Na ścianie warszawskiej kamienicy przy ulicy Marzanny 1 wmurowano tablicą pamiątkową, koło Baseny Jachtowego w Gdyni stoi jego niewielki pomnik (od roku 2009 zastawiony budami handlowymi i niewidoczny dla przechodniów), zaś w Alei Zasłużonych Ludzi Morza w Rewie wśród najwcześniejszych umieszczono tarczę mu poświeconą. Redakcja miesięcznika „Żagle” od 1971 roku przyznaje nagrodę im. L. Teligi za popularyzację żeglarstwa. Przez około trzydziestu lat drużyny harcerskie rywalizowały o „Proporzec Leonida Teligi”, pochodzący od proporczyka zastępu „Niedźwiedzi”, którego był członkiem w 1928 roku. Imię Teligi noszą też liczne szkoły i drużyny harcerskie i gdzieniegdzie ulice. Jacht „Opty” po latach trafił do Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku, niestety obecnie nie jest dostępny dla zwiedzających.

Wielkość Leonida Teligi polega nie tylko na fakcie bycia pierwszym, nie tylko na heroiczności rejsu, przygotowań do niego i jego zakończenia. Także, a może przede wszystkim, na tym jakim był człowiekiem. Był optymistą, wierzącym w ludzi i ich dobroć. Wszyscy, którzy go znali, nawet przelotnie i pobieżnie, uważali się za jego przyjaciół. Łączył niesamowitą zdolność do wyrzeczeń, hart ducha i siłę charakteru z dziecięcą ufnością i umiejętnością snucia marzeń. Można powiedzieć, że otworzył oceany dla Polaków.

Podczas 165-dniowego pobytu w morzu, gdzieś na Oceania Indyjskim, Leonid Teliga dopisał dwie zwrotki do najpopularniejszej wówczas żeglarskiej piosenki „Pod żaglami Zawiszy”:

Sytuacja „Opty”-czna

W farwaterze księżyca

„Opty” dziobek swój nurza,

Czasem dręczy go cisza,

Częściej straszy go burza

A w kabinie zamknięta,

Niczym w muszli ostryga,

Siedzi zła i zmarznięta,

Długobroda Teliga

Autor: kpt. Andrzej Colonel Remiszewski


Śpiewa - EKT Gdynia

Romuald Krzyżanowski

Opublikowany 20 cze 2011

Zdjęcia - Romuald Krzyżanowski.

Wiatr i woda to żywioły, które starającego się je okiełznać człowieka od setek lat przerażają i jednocześnie fascynują.

Żegluj, więc żegluj, stary żeglarzu, bo stare żaglowce jeszcze po morzach pływają.

Tekst Piosenki

Leżysz wtulona w pościel, coś cichutko mruczysz przez sen

Łóżko szerokie, ta pościel świeża, za oknem nowy dzień

A jeszcze niedawno koja, w niej pachnący rybą koc

Fale bijące o pokład i bosmana zdarty głos

To wszystko było - minęło zostało tylko wspomnienie

Już nie poczuję wibracji pokładu gdy kable grają

Już tylko dom i ogródek i tak aż do śmierci

A przecież stare żaglowce po morzach jeszcze pływają...

Nie gniewaj się kochanie, że trudno ze mną żyć

Że zapomniałem kupić mleko i gary zmyć

Lecz jeszcze niedawno okręt mym drugim domem był

Tam nie stało się w kolejkach, tam nie było miejsca dla złych

To wszystko było - minęło zostało tylko wspomnienie

Upłynie sporo czasu nim przyzwyczaję się

Czterdzieści lat na morzu zamknięte w jeden dzień

Skąd lekarz może wiedzieć, że za morzem tęskno mi

Że duszę się na lądzie, że śni mi się pokład pełen ryb

To wszystko było - minęło zostało tylko wspomnienie

Wiem masz do mnie żal - mieliśmy do przyjaciół iść

Spotkałem kolegę z rejsu, on w morze idzie dziś

Siedziałem potem na kei, ze łzami patrzyłem na port

Jeszcze przyjdzie taki dzień kiedy opuszczę go ... a na razie

To wszystko było - minęło zostało tylko wspomnienie


Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura