Jedinnaja Polsza czyli Źle z Polską demokracją
Z Rzepą nie jest tak źle, skoro ukazuje się tam taki krytyczny, „politycznie niepoprawny” wywiadBarbary Fedyszak-Radziejowskiej w rozmowie z Piotrem Gursztynem
http://www.rp.pl/artykul/569449_PiS-nie-ma-sie-czego-wstydzic.html
A oto krótkie wyimki z tego wywiadu (z moimi wtrąceniami w nawiasach):
Demokracja wymaga równorzędnego prawa do posiadania poglądów, własnej reprezentacji politycznej etc.
(A to jest przez obecnie rządzących kwestionowane.)
Marginalizowanie opozycji prowadzi do demokracji w rosyjskiej wersji – jest tylko jedna licząca się partia. Tam – Jedna Rosja, u nas na Jedną Polskę nigdy nie zgodzi się.
(Czy rzeczywiście, nie jest możliwe utrwalenie władzy jedynie słusznej Partii? Fedyszak-Radziejowska w dalszej części osłabia owo „nikt się nie zgodzi”, bo to tylko rozsądne życzenie, nie uzasadniona prognoza.)
Czy wadzanie ma z kim przegrać?
w Rosji istnieją partie opozycyjne, choć nie mają żadnych szans na zdobycie władzy. I wszyscy to wiedzą.(Jeśli wdrażamy u nas ten model demokracji, to wkrótce Platforma nieobywatelska nie będzie miała konkurencji… Tylko resorty siłowe trzeba jeszcze odpowiednio zreorganizować…)
(Zdaniem Pani Profesor:)
„Demokracja dobrze funkcjonuje, gdy partia rządząca ma absolutną pewność, że prędzej czy później straci władzę na rzecz opozycji, i to bez „kryterium ulicznego”. Tylko wtedy rządzi najlepiej, jak potrafi, w obawie, że jej następcy ujawnią wszystkie błędy i zaniechania.”
(Rzeczywiście Jedna Polska sprawia wrażenie, jakby PO niej już nikt nie miał sprawować rządów w Polsce).
Partie są dzielone … nie wedle merytorycznych różnic w proponowanych porządkach wartości, celach i programach rozwiązywania problemów. Jestem z pokolenia, które o demokracji nie mówi językiem cynicznym, pełnym żałosnego w gruncie rzeczy podziwu dla socjotechnicznych sztuczek i PR. Wiem, że system demokratyczny nie spływa z nieba i samoistnie nie zaczyna świetnie funkcjonować. To przede wszystkim stan świadomości obywateli, którym na kontrolowaniu elit władzy zależy i którzy są zdolni do korzystanie z demokracji po to, by wymieniać, (lub nie) swoje elity z ważnych powodów…
Demos … aby merytorycznie decydować, musi wiedzieć i rozumieć. A informacje docierają doń od dziennikarzy, niekoniecznie niezależnych... ale media to także biznes, często wielkie koncerny. A biznes ma swoje, także polityczne interesy.
(Można sobie dopowiedzieć, że polski Demos „niewiele wie a mniej jeszcze rozumie”, co zawdzięcza interesownym dziennikarzom lub pseudo-dziennikarzom, którzy mają wspólne interesy z władzą, nie uważając za swojego pracodawcę społeczeństwa obywatelskiego).
(Może powinniśmy uczyć się od Białorusi? Skoro:)
Jeśli jest jedna władza i zmarginalizowana opozycja, to bez żadnego ryzyka można ograniczyć się do jednej narracji i zespołu licznych dziennikarzy piszących na różne sposoby dokładnie to samo.
(Jeśli nie chcemy ponosić ryzyka, nie wiedząc /przesądzając/ z góry: kto ma rację i kto wygra..., to tak. No, ale czy istnieje rzeczywista demokracja bez ryzyka?)
Elity, które nie godzą się na wymianę, … wymagając określonych poglądów na sztukę, naukę czy politykę, zmieniają się w establishment, czyli zaskorupiałe i zachwycone sobą towarzystwo wzajemnej adoracji.
Jak w PRL, powinna funkcjonować tylko jedna narracja, jedna elita i jedna „światła” partia. Polski establishment najwyraźniej tęskni za brakiem kontroli
Pod koniecczytamy wypowiedź Prof. Fedyszak-Radziejowskiej:
„Moje solidarnościowe pokolenie nie szanuje polityki sprowadzonej do PR i marketingu.”
To jest także i moje pokolenie. Lecz czy jesteśmy dość liczni i dość słyszalni, aby przekazać ten obywatelski brak szacunku dla nowobogackiego zakłamanego politykierstwa?