Alexander Degrejt Alexander Degrejt
687
BLOG

Kibice rugby potraktowani jak bydło czyli efekty narracji.

Alexander Degrejt Alexander Degrejt Polityka Obserwuj notkę 2

Polska reprezentacja rugbystów dostała w Berlinie łomot od reprezentacji Niemiec 13:43 i straciła praktycznie jakiekolwiek szanse na awans do Pucharu Świata. Przykre to, acz w sporcie normalne i włosów nikt rwał nie będzie. Odegramy się kiedyś, nie ma obawy. Mecz ten powinien zwrócić jednak uwagę mediów z innego powodu – otóż polscy kibice, którzy chcieli dopingować biało-czerwonych nie zostali wpuszczeni na stadion. Mało tego, niemiecka policja potraktowała ich jak bandytów. Dariusz Krause, organizator wyjazdu kibiców, w liście do portalu wPolityce.pl tak opisuje berlińskie wydarzenia:

„Zacznijmy od tego, że dopełniliśmy wszelkich formalności, do jakich byliśmy zobowiązani, tak, aby podróż odbyła się formalnie i bez przeszkód. Konwój policji od Gdyni aż do Berlina wydawał nam się niepotrzebny, ale prawo ma swoje przepisy i należy to zaakceptować. Po przybyciu na stadion w Berlinie zostaliśmy otoczeni i zakazano nam opuszczania autokaru. Wszelkie czynności (sprawdzenie dowodów osobistych oraz przygotowanej listy osób) miały trwać 20 minut. Czekaliśmy ponad godzinę, bez możliwości opuszczenia autokaru nawet w celu załatwienia podstawowych potrzeb fizjologicznych czy zaczerpnięcia świeżego powietrza po dziewięciu godzinach jazdy autokarem.
Osoby, które próbowały wyjść na zewnątrz były otaczane przez 3-4 funkcjonariuszy i traktowane jako potencjalne zagrożenie. W niedługim czasie przy autokarze zebrała się grupa ok. 40 policjantów. Po ponad godzinnej próbie rozmów i znoszenia obraźliwego zachowania uzbrojonych funkcjonariuszy zostaliśmy poproszeni o opuszczenie Niemiec. Oficjalny powód, jaki nam podano brzmiał: "zbyt duża ilość pijanych kibiców na stadionie". Policjanci nie respektowali naszych próśb i wyjaśnień w najmniejszym stopniu. Pod eskortą kilku radiowozów opuściliśmy teren stadionu. Warto dodać, że policja niemiecka poprowadziła nas inną drogą od tej, którą zaplanował kierowca, przez co straciliśmy dodatkowy czas i paliwo.”

Gdyby w ten sam sposób potraktowano niemieckich fanów rugby w naszym kraju wybuchłby niewątpliwie międzynarodowy skandal, a do akcji wkroczyłyby co najmniej służby konsularne naszych zachodnich sąsiadów. Tymczasem reakcja naszych władz jest taka jak zwykle, możliwa do opisania słowami kibicowskiej, nomen omen, przyśpiewki: „nic się nie stało, Polacy nic się nie stało”. Jako sukces możemy odebrać fakt, że Radek Sikorski ani żaden z jego podwładnych nie poleciał natychmiast przepraszać Niemców za ten „ubolewania godny incydent”.

Przyznam, że ta sytuacja absolutnie mnie nie dziwi. Polskie władze uznały środowiska kibicowskie jako niebezpieczne, stanowiące zagrożenie dla „normalnych” Polaków i wypowiedziały im bezpardonową wojnę, trudno zatem wymagać od Niemców by tych niebezpiecznych i groźnych bandytów przyjmowali z otwartymi ramionami, trudno też się spodziewać żeby ich opinia o polskich kibicach była inna niż oficjalna linia rządu Donalda Tuska. A że to nie byli kibice piłkarscy? Drobny niuans, kibic to kibic, nie zdziwmy się, jeżeli w najbliższej przyszłości w ten sam sposób zostaną potraktowani wielbiciele tenisa w Wimbledonie czy miłośnicy lekkiej atletyki podczas któregoś z mityngów w ramach Diamentowej Ligi. Rządowa narracja ukazująca Polaków jako wichrzycieli przynosi efekty a festiwal przepraszania po każdym, najdrobniejszym nawet, incydencie tylko wzmaga w Europejczykach strach przed ludźmi posługującymi się naszą rodzimą, szeleszczącą mową. Nie bądźmy więc zaskoczeni kiedy pewnego pięknego dnia zostaniemy aresztowani przez niemieckich, francuskich czy szwedzkich funkcjonariuszy tylko dlatego, że nieopatrznie na ulicach któregoś z dużych miast odezwaliśmy się po polsku.

Dziwi mnie jednak postawa mediów. O incydencie poinformował – publikując cytowany wyżej list pana Krause – portal wPolityce.pl, podchwycił Babol.pl i nikt więcej. Zupełnie tak, jakby podobne traktowanie Polaków za granicą było całkowicie normalne i uzasadnione. Tymczasem kiedy na gdyńskiej plaży kibice chorzowskiego „Ruchu” wzięli się za łby z meksykańskimi marynarzami trąbiły o tym wszystkie gazety, portale i stacje telewizyjne kajając się i śląc listy przebłagalne, bo oczywiście sytuacja została przedstawiona w bardzo jednoznaczny sposób – pijani polscy bandyci zaatakowali spokojnie opalających się Meksykanów. Berliński incydent jest niczym innym tylko skutkiem tamtego wrzasku mainstreamu – przedrukowały go niemieckie gazety, opowiedzieli o nim telewizyjni prezenterzy a policja po prostu zareagowała tak, jakby to byli ci sami ludzie...

*List Dariusza Krause można przeczytać tutaj: http://wpolityce.pl/artykuly/66967-niemieckie-wladze-potraktowaly-nas-jak-stadionowych-chuliganow-jak-polscy-kibice-rugby-zostali-powitani-w-berlinie

Zapraszam do księgarni

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka