Apel Poległych i msza święta w Archikatedrze św. Jana, dziesiątki i setki patriotycznych imprez w całym kraju, marsze pamięci i flagi w oknach – to by było na tyle jeżeli chodzi o mainstreamowy przekaz postponujący polskich bohaterów, niezłomnych żołnierzy, którzy mieli być co najwyżej świrami walczącymi z wiatrakami, niepoważnymi marzycielami próbującymi stanąć na drodze potędze niezwyciężonej sowieckiej armii. „Ogień”, „Zapora”, „Bartek”, „Nil”, „Harnaś” i tysiące innych, których ojcowie i dziadowie dzisiejszych medialnych celebrytów skazali na zapomnienie – wracają. Wracają pięknie, bo wprost do serc młodego pokolenia zajmując miejsca Baumanów, Szechterów, Moreli, Wolińskich, Jaruzelskich i całej bandy utrwalaczy postępu i Polski Ludowej, która bez ceregieli i zbędnego patyczkowania się została wywalona na historyczny śmietnik.
Potomkowie towarzyszy morderców wciąż jeszcze próbują niszczyć ich pamięć, nazywać – wzorem swoich przodków – bandytami, mordercami i terrorystami, ale to już dzisiaj nic nie znaczy. Niezłomni zwyciężyli. Kiblowe procesy, zbrodnicze wyroki a w końcu śmierć - kula w tył głowy i bezimienny dół ich nie powstrzymały. Dały im tylko siłę by powrócić, by pociągnąć za sobą młode pokolenie i – w efekcie – zwyciężyć.
Chwała Bohaterom!
I wieczna hańba zdrajcom i mordercom.
Inne tematy w dziale Kultura