Prywatyzacja czy też likwidacja PLL LOT, w razie nieznalezienia odpowiedniego inwestora, to oczywista konieczność i skandalem jest, że dopiero teraz rząd Tuska zdecydował się na taki krok. Oczywiście sprawa to banalnie prosta, nie chodzi wszak o to iż PO to partia wolnorynkowa i nie chce trzymać łapy na LOCIE w trosce o dobro wspólne jakim jest Polska. Po prostu linie przynoszą takie straty, że dopłacanie do nich rządowi się zwyczajnie nie opłaca, a grożąca nam recesja spędza sen z powiek ministrowi Rostowskiemu. Gdyby misie mogli coś jeszcze z tego fruktu wycisnąć, z pewnością by to zrobili, póki co trzeba ratować tyłki wszystkimi możliwymi sposobami, czasem decydując się na krok słuszny.
LOT był już raz prywatyzowany, konkretnie za czasu rządów AWSu, wtedy to odsprzedano pakiet państwowy szwajcarskiemu Swissair. Jednak linie Swissair ogłosiły niewypłacalność w 2002 roku i LOT został ponownie znacjonalizowany (używam tego słowa złośliwie, ale też zgodnie z prawdą) przez rząd Leszka Millera. Rzecz jasna odpowiedzialni za to ministrowie powinni byli ponieść konsekwencje kiedy PiS objęło władzę, ale PiS nie chciało ścigać SLD za coś, co samo popiera i do dziś zresztą partia Kaczyńskiego uważa, że LOTu prywatyzować nie można, ma być państwowy (oczywiście odpowiednio zarządzany, czyli przez ludzi Kaczyńskiego).
Minister transportu Sławomir Nowak triumfuje. Mimo próby odwołania, pozostał na stanowisku, a powinien odejść w niesławie i zostać rozliczonym, razem z kolegami z partii, którzy tolerowali sytuację w Liniach i pozwalali by dopłacano do nierentownego przedsiębiorstwa z budżetu państwa, czyli z pieniędzy podatnika. W dobie nasilającego się kryzysu i grożącej nam recesji, takie zabiegi są szczególnie haniebne, ale niech nikt nie liczy, że opozycja sejmowa akurat temu aspektowi się sprzeciwi. Oni Nowaka nie lubią ale nie dlatego iż ten bezsensownie wydaje pieniądze podatnika. Mam tu na myśli zwłaszcza PiS, bo przypominam, że partia Kaczyńskiego chciała dopłacać do nierentownych stoczni i zaniedbała prywatyzację w okresie gdy sprawowała władzę (wraz z LPR i Samoobroną).
Jednym sensownym rozwiązaniem jest prywatyzacja wszystkiego co nie musi być państwowe. Drogie linie lotnicze, drogie pociągi, to tylko efekt braku odpowiedzialności ludzi, którzy na państwowych posadach nie dbają o coś co nie jest ich własnością, nie dbają bo nie muszą, w razie niewypłacalności poratuje rząd z budżetu. Kiedyś komuniści straszyli, że jeśli rolnictwo nie będzie w rękach państwa to ludzie umrą z głodu. Dzisiaj socjaliści uważają, że jeśli kolej nie będzie państwowa, to ludzie nie dojadą do pracy.
Chrześcijanin, muzułmanin, wyznawca judaizmu, buddysta czy w końcu ateista mają jednego wspólnego Boga, jest nim państwo. Państwa nie dadzą tknąć, państwo ma gwarantować, państwo ma być pod ochroną. PiS mówi o likwidacji państwa przez PO i fani Kaczyńskiego klaszczą. Gdyby PO faktycznie likwidowała państwo klaskałbym i ja, ale Tuskowi, bo państwo to najbardziej krwiożerczy moloch w historii ludzkości. Tymczasem administracja (czyli de facto państwo) ma się za Tuska dobrze i nic nie wskazuje na to, by miało się to w najbliższej przyszłości zmienić.
Inne tematy w dziale Polityka