Wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski, przekonywał na Facebooku (dziękuję przy okazji Agnieszce Gozdyrze z Polsat News za udostępnienie wpisu), że referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz - Waltz nie ma najmniejszego sensu, gdyż wybory nowego prezydenta musiałyby się odbyć i tak w terminie wyborów samorządowych, czyli za rok. A do tego czasu, premier Tusk wyznaczyłby komisarza zapewne kontynuującego "korzystną" (jak określił ją sam Kozłowski) politykę obecnej prezydent Warszawy.
Usilne trzymanie się stołków władzy to w polityce nic nowego. Mieliśmy już Jerzego Buzka który zatopił AWS, a była to chyba najbardziej spektakularna wyborcza porażka w historii III RP. Trudno powiedzieć czy Platforma podzieli losy AWSu, ale z pewnością jej upadek okaże się całkiem spektakularny i na tyle dotkliwy, że pozbawi złudzeń iż socjaldemokrata Tusk nawet po przegranych wyborach będzie mógł montować koalicję z SLD. Jacek Kozłowski nie rozumie, albo nie chce zrozumieć, albo po prostu uważa że trzeba łatać ten dziurawy statek byle zdołał dopłynąć do brzegu,iż dalsze trwanie Walcowej na stanowisku prezydenta stolicy jest dla PO zdecydowanie niekorzystne, że nic tak nie rozsierdza wyborców jak usilne trwanie nieudaczników przy władzy.
Gdyby wybory odbyły się w tym roku, Platforma straciłaby pozycję lidera na polskiej scenie politycznej ale mogłaby osiągnąć jeszcze w miarę przyzwoity wynik. Nie będę pisał czy to dobrze czy źle, wiem jedynie iż Polski nie stać na kolejne rządy Tuska i oby w żadnej konfiguracji ten miłośnik drogich win i cygar nie wrócił do władzy. Natomiast mógłby wyjść z takiego manewru niewiele poobijany (nadziei na trzecią kadencję Tuska nie mają już nawet najbardziej zleminżałe lemingi). Tymczasem premierowi marzy się chyba koniec w stylu Buzka albo co najmniej Millera. Zresztą Buzek spadł na cztery łapy, zaliczył symboliczne stanowisko w strukturach UE, oraz jest nieźle opłacanym europosłem.
Leszkowi Millerowi też się obecnie nie najgorzej powodzi. Po latach politycznej posuchy i lizaniu ran, odbudowuje znaczenie Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Sojuszu skompromitowanego nie tylko samymi aferami, ale postaciami które próbowały go "unowocześniać", czyli Wojtkiem Olejniczakiem i Grzesiem Napieralskim. Starą post PZPRowską brygadę, na jaką zawsze głosowały głównie wyleniałe komuchy pokroju Urbana zmuszonego przerzucić się w końcu na PO. Tym którzy obiecują sobie koalicje PO-SLD przypominam, że ewentualny zysk procentowy SLD to utrata punktów przez PO, a nawet przy wyniku 25 (PO) i 15 (SLD) nie uda się utworzyć koalicji rządzącej. Na szczęście, z powodu - patrzy wyżej.
Inne tematy w dziale Polityka