Nie istnieje co prawda coś takiego jak ekonomia marksistowska, ale trzeba przyznać że cele szlachetne to marksiści mieli. Znaczy się, z pewnością klasyczny marksista, był o wiele bardziej moralny niż współczesny socjalista. Chciał on bowiem by ludzie choć udawali że wykonują jakąś pracę (np przerzucając gruz z jednej kupki na drugą), zaś dzisiejsi socjaliści posyłają delikwenta do domu i dają zasiłek na "godne życie". Na dobrą sprawę marksizm ma dwa filary, jednym z nich jest opór przeciwko wyzyskowi, drugim ten nienormalny kult pracy, stąd słowo "restrukturyzacja" okazuje się prawdziwym demonem dla zaprzysięgłego komunisty.
Zauważyła to Ayn Rand w swojej noweli Hymn, tam doskonale opisała taką śmieszą w gruncie rzeczy obawę, ale dzisiejszy świat nie jest już tak archaiczny i współczesny socjalizm o tyle lepszy jest od marksizmu, że nowoczesnych technologii się nie boi. Stąd też, w oczach staroświeckich socjalistów jawi się niczym kapitalizm, gdzie maszyna zabiera pracę człowiekowi. Jedna bezduszna maszyna obsługiwana przez jednego pracownika zabierze zatrudnienie 10 innym, manufaktura obsługuje już jedynie snobów, dla reszty jest produkt taśmowy z czym neosocjaliści zdołali się akurat pogodzić. Dziś oni robią za wrednych kapitalistów.
Niestety czasami człowiek natknie się na myślenie rodem z początków industrializacji, kiedy to zatroskani o losy pracownika proletariusze, uważali iż skoro żarówka ma trwałość dłuższą od świecy, trzeba się przed nią bronić rękami i nogami. Wszak popyt na świece całkiem spadnie, a żarówek będzie schodziło znacznie mniej ze względu na oczywistą trwałość. Takie były pierwsze żarówki, jedna chyba dalej świeci od ok 100 lat w jakimś garażu w USA, dzisiejsze oczywiście tak trwałe nie są, bowiem wygrali "obrońcy pracownika" (mający od zawsze w dupie konsumenta -przepraszam za dosadność) i oni w "trosce" o tegoż pracownika wciskają nam coraz gorsze badziewie by stale był popyt na ten sam asortyment.
Szkoda że na Salonie24 znajduję tego typu myślenie. Administracja postanowiła wypromować notkę Łukasza Foltyna (o co rzecz jasna nie mam pretensji) w której autor pisze "Pracę którą w wyniku ustawowych regulacji należałoby rozłożyć na przykład na 3 pracowników, będzie teraz można wykonać przez 2 pracowników.To oznacza, że część załogi zostanie zwolniona. Czyli wzrośnie bezrobocie...". Ciekawa logika, w takim razie może w ogóle pójdźmy na całość i zakażmy używania powiedzmy koparek. Ileż dodatkowych pracowników będzie można zatrudnić?
Wydajność pracy w Polsce w porównaniu z zachodem jest mała, a to wydajność pracy stanowi o dobrobycie, nie ilość etatów. Co panu Foltynowi, zresztą przedsiębiorcy ponoć, daję pod rozwagę. W takich Niemczech na przykład, kostkę brukową kładzie maszyna obsługiwana przez dwóch pracowników. W Polsce przy chodnikach grzebie po kilkunastu chłopa, najczęściej nie szczędząc sobie przy tym procentowych trunków. No ale praca jest...jak za PRL.
Inne tematy w dziale Polityka