Forum Ekonomiczne w Krynicy, czyli spęd o charakterze iście propagandowym, nie ma nic wspólnego z gospodarką, ekonomią i życiem przeciętnego obywatela, nie tylko kraju nad Wisłą. Takie eventy organizowane są na całym świecie, z tym że jakimś trafem gospodarki najlepiej rozwijające się nie są nam stawiane za przykład (a choćby Mongolia). To pokazuje w jakich realiach żyjemy i jacy ludzie stoją za owym stanem rzeczy. Pisanie o socjalizmie byłoby tu banałem największym z możliwych, ci ludzie dawno tego typu językiem nie operują. Ale w gruncie rzeczy wszystko sprowadza się do możliwości wydawania więcej pieniędzy niż wpływa do budżetu państwa czy określonej wspólnoty.
Donald Tusk obwieszczając koniec kryzysu, ba stwierdzając że de facto w naszym kraju wcale go nie było, popłynął ostro. Człowiek który przez sześć lat unikał jakichkolwiek odważnych reform poza ćwierćreformą systemu emerytalnego, nie robił dobrej miny do złej gry. On jak chłopiec na haju, przekonany o wadze swoich słów i ich prawdziwości, pociskał farmazony z lekkością pogodynki prognozującej słoneczną pogodę. Rozumiem że ktoś oderwany od rzeczywistości i karmiony statystyką z dupy wziętą (dosadne sformułowanie ale nie będę bawił się w finezyjne porównania), może faktycznie nie zdawać sobie sprawy z sytuacji w jakiej znalazła się Polska, natomiast nie o to nawet chodzi. Bo co zostało spieprzone, rozkradzione i zmarnowane w magiczny sposób się nie odtworzy i trzeba jakoś ten pasztet zjeść.
Tymczasem Tusk nie dość że kompletnie ignoruje zadłużenie w jakie nas wpędził i jakie możliwości w zadłużaniu jego rząd przypieczętował nieco ponad miesiąc temu, to jeszcze ani myśli wyciągnąć konstruktywne wnioski i pomyśleć dlaczego obecnie wzrost gospodarczy Polski nie przekracza 1% PKB. Zwalanie wszystkiego na kryzys w strefie euro i na zawirowania w gospodarce globalnej, to oczywiście nieporozumienie. Ten kryzys nie trwa bowiem od roku, czy nawet dwóch lat, a przynajmniej od czterech kiedy to Grecja znalazła się na skraju bankructwa i kiedy zaczęły się poważne kłopoty finansowe Stanów Zjednoczonych. A w międzyczasie rząd przeforsował podwyżkę VATu, podniósł składkę rentową po stronie pracodawcy, zlikwidował ulgi podatkowe, o płacy minimalnej już nie wspominam bo to doprawdy detal, choć z pewnością w zwalczaniu bezrobocia jej podnoszenie nie pomaga.
Reasumując, radzenie socjalistów o gospodarce przypomina debatę antyklerykałów o Kościele. W zalewie kłamstw, taniej propagandy i najzwyklejszej w świecie głupoty, trudno znaleźć konkret do jakiego można się merytorycznie odnieść. Bo ze słowami Tuska ciężko się zmierzyć z pozycji rozumu. To jest sen wariata i tylko wariat mógłby z premierem debatować na temat kryzysu, którego zdaniem premiera w Polsce nigdy nie było.
Inne tematy w dziale Polityka