Miałem nie pisać o awanturze w Sejmie przy okazji debaty nad projektem zaostrzającym prawo antyaborcyjne, ale obserwując ten jazgot, doszedłem do wniosku, że warto odnieść się do paru kwestii, mniej lub bardziej oczywistych. Pierwsza myśl jaka mi się nasuwa dotyczy niekonsekwencji wnioskodawców m.in wypowiadającej się z mównicy sejmowej Kai Godek (Komitet "Stop Aborcji"). Jeśli ktoś posiada w zanadrzu arsenał tak mocnych, dosadnych, a dla niektórych wręcz obraźliwych słów, musi wykazać się większą konsekwencją w proponowanych zmianach w prawie. A przecież projekt ów, nie dotyczy całkowitego zakazu aborcji, co jest moim zdaniem tchórzostwem, a nie żadną tam polityką małych kroków. Natomiast ten kto już robi politykę małych kroków, używając do tego najcięższych armat retorycznych, ten albo jest idiotą, albo nie rozumie polityki. I ta druga opcja moim zdaniem jest tu adekwatna.
Jeśli ktoś mówi o zabijaniu dzieci nienarodzonych, o mordercach tych dzieci, niechże z łaski swojej ma odwagę iść dalej w ustawodawstwie i podjąć próbę całkowitego zakazu aborcji. Zresztą nawet na tym przykładzie widać, że tzw kompromis aborcyjny to majstersztyk legislacyjny, gdyż popiera go większość społeczeństwa. Stąd nie jest prawdą iż Polacy chcą zaostrzania prawa antyaborcyjnego co sugerują posłowie PiS i Solidarnej Polski. Wszystko zależy jak zostaje zadane pytanie w tej czy innej ankiecie. Czy to temat zastępczy? Czy próba utrwalenia elektoratów? Tego nie wiem, ale nie ufam za grosz politykom (szczególnie tym sejmowym) i uważam że każdy chce coś ugrać dla siebie, niezależnie jak owa gra ma się do rzeczywistych problemów Polaków. A aborcja w Polsce nie jest szczęśliwie jakimś strasznym problemem, choć lepiej by do niej wcale nie dochodziło.
Rzecz jasna muszę także skrytykować lewicę, która tak wiele mówi o wolności do decydowania o sobie. Mam nieodparte wrażenie, że wolność dla lewicy definiowana jest bardzo wąsko. Tam gdzie chodzi o aborcję, eutanazję czy in vitro, tam ma decydować obywatel. Ale jeśli już trzeba wyciągnąć pieniądze od tego samego obywatela na subwencje dla partii politycznych, na jakieś projekty prowadzone przez biurokratów dla biurokratów, na zasiłki, czy inne duperele tak potrzebne gospodarce jak wrzód na dupie prostytutce, wtedy już decydować ma państwo. Taką to wizję wolności snuje przed nami lewica. W stosunku do Kościoła, też niespecjalnie obchodzi ich możliwość odpisu od podatku na tę instytucję. A to przecież wybór podatnika. Dlatego hipokrytów wrzeszczących o wolności i godności nie należy traktować całkiem serio.
No to do kolejnej debaty aborcyjnej, pewnie jeszcze w tym roku kiedy "odwet" weźmie Palikot albo SLD chcące liberalizować ustawę. Wake me when it's over.
Inne tematy w dziale Polityka