Alex_Disease Alex_Disease
1995
BLOG

Unii nie zmienimy, czy Unia zmieni nas? Wybierzmy rozsądnie

Alex_Disease Alex_Disease Polityka Obserwuj notkę 35

Aleksander Kwaśniewski całkiem na trzeźwo krzyczy, że nie ma miejsca dla wrogów Unii w tych wyborach, skandaliczny apel wnuka nazisty Rudolfa Hoessa by głosować za Unią płynie z Niemiec, także lider tamtejszych socjalistów grozi unioscpetykom, że nie uda nam się zniszczyć ich wspólnego projektu. W przeciwieństwie do bełkotu byłego PZPRowca, któremu znów widać pomieszały się epoki, słowa Rainera Hoessa i Martina Schulza radziłbym brać poważnie.

Pamiętacie kryzys grecki? Otóż ówczesny premier Greków Papandreu, kiedy tylko chciał rozpisać referendum odnośnie przyjęcia pomocy od EBC i MFW, zaraz został przyprowadzony do porządku przez Angelę Merkel i jej chłopców na posyłki. Jego rząd wkrótce potem rozmontowano sadzając na fotelu premiera berlińską marionetkę. Nie żebym był zwolennikiem demokracji, choć to jak postąpiono z Grecją jest oczywistym skandalem, ale warto skonfrontować to o czym mówią eurokraci, z tym co robią. Schulzowi w chwili słabości wymsknęło się co tak naprawdę nasz zachodni sąsiad ma w planach. A planach jest już totalna pacyfikacja uniosceptyków i kto wie do jakich metod się posuną spoglądając na nie tak znowu odległą historię Europy.

Zanim napiszę o samej Unii, muszę wspomnieć innego potwora o nazwie Rada Europy ściśle zresztą z UE współpracująca. Ten oto potwór zmajstrował Konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Dokument napisany przez lewicowych fanatyków, przez lewicowych fanatyków jest także promowany, ale ci sami fanatycy nie chcą np zaostrzenia kar za gwałt czy przemoc domową. Powód wydaje się prosty. Im wcale nie zależy na zwalczaniu przemocy wobec kobiet, im zależy jedynie na rozbijaniu rodziny (co dobitnie pokazuje art 12 tej konwencji) i promocji dewiacyjnych zachowań. O to samo chodzi promotorom homoseksualizmu. Przecież 1% homosiów, z czego „małżeństwo” chce zawrzeć 5%, to nie jest problem nawet czwartorzędny, to jest coś, czym normalnie nikt by się nie zajmował. Istniały cywilizacje, gdzie stosunek do homoseksualizmu był bardziej otwarty niż w cywilizacji łacińskiej, ale i wtedy nikomu nie przyszło do głowy, by wprowadzać małżeństwa gejów. Podobnie jak w przypadku konwencji, promocja tego zjawiska, ma na celu ośmieszenie i rozbicie rodziny. Jest to oczywiste, bo sami homosie, nawet gdyby 10% z nich wyszło w protestach na ulice, zostaliby zignorowani i wyśmiani z postulatem równouprawnienia.

Ten atak przybiera tak agresywną formę, że i rozmowy nad finansową pomocą dla Ukrainy nie mogły się obejść bez poruszenia kwestii gejów. To samo zrobiono kiedyś z Turcją przy okazji „pomocy” dla tego kraju. Turcja by być bardziej wiarygodna dla zachodnich partnerów (MFW, a jakże), ratyfikowała konwencję o zapobieganiu przemocy, choć to przecież kraj muzułmański. W Parlamencie Europejskim przegłosowano skandaliczny tzw raport Lunacek, który może stać się w przyszłości podstawą do narzucenia wbrew polskiemu społeczeństwu legalizacji związków jednopłciowych. Za tym raportem głosowali m.in chadecy, jawnie pokazując czyje interesy reprezentują, bo przecież nie chrześcijan. Walka trwa na wielu frontach, także ideologicznym, i jasnym jest, że homoeurokraci nie ustaną w ingerencji w zapisy prawne poszczególnych państw UE. Wszystko na żądanie –nie tyle gejów, oni są narzędziem do osiągnięcia celu – tylko ludzi owładniętych obsesją stworzenia nowego, lepszego człowieka. Ci ludzie skupieni w organizacjach po obu stronach Atlantyku, robią wszystko by ten cel osiągnąć, co w praktyce oznaczać może jedynie zniszczenie całej cywilizacji. Brzmi to złowieszczo, ale proszę pamiętać, że Hitlera nie wybrano w poniedziałek, a w piątek najechał na Polskę. Jeśli nie powstrzymamy tych ludzi my, Polacy, w naszym kraju -bo nie łudźmy się, to jedyne co możemy zrobić, a całej Europy nie zbawimy- to będziemy mieli skrajną cenzurę i dyskryminację normalności.

Zacząłem od spraw światopoglądowych, gdyż uważam je za równie ważne co ekonomia i gospodarka, ale dobrze byśmy spojrzeli na ogół zjawisk rozprzestrzeniających się w Unii Europejskiej, oraz przestali widzieć w tej organizacji jakiś gwarant naszego bezpieczeństwa. Że o wolności nie wspomnę. Bo co z wolnością ma wspólnego zakaz: tradycyjnych żarówek, tradycyjnych wędzonek, tradycyjnych termometrów rtęciowych? Celowo przy każdym tym dobrodziejstwie napisałem wyraz „tradycyjny” bo oni go nienawidzą i boją się go jak diabeł święconej wody. Oni się boją siły tego słowa, chcą je wykorzenić (że użyję sformułowania z konwencji do „zwalczania przemocy”), robią to konsekwentnie, czasem bardzo agresywnie, widząc, że kres europejskiego superpaństwa zbliża się wielkimi krokami. Zastawia mnie tylko jedno, czego Polakowi musi zakazać Unia Europejska, byśmy wszyscy jak jeden mąż powiedzieli:dość! Co jest tą nieprzekraczalną granicą? Zakaz wódeczki? No może wtedy w końcu coś by w tym narodzie drgnęło, bo jak nie wtedy to kiedy? Ileż można żyć ułudą dobrobytu z wyżebranej kasy? O katowaniu przemysłu węglowego nie wspominając, bo to dobry temat na osobną notkę, choć dla nas pakiet klimatyczno energetyczny w jakimkolwiek kształcie oznacza gospodarczą hekatombę. To też nam narzucą wbrew woli społeczeństwa.

Z niedowierzaniem patrzę jak główne stacje telewizyjne z dumą prezentują ile Polsce udało się wyżebrać od Unii Europejskiej. Przecież to nie jest powód do żadnego zadowolenia, poza tym, Jan Vincent Rostowski (nie zapomniałem tego nazwiska i nie zapomniałem czym się zajmował w rządzie Tuska, Polacy! Pamiętajcie szkodnika, teraz wybiera się do Brukseli), bez żenady oznajmił, iż część gigantycznego zadłużenia w jakie nas wrzucił, spowodowana była unijnymi inwestycjami. Na nic zdają się ostrzeżenia, że jeśli UE dalej będzie wobec nas taka „hojna”, skończymy jak Grecja. „Spokojnie, u nas nie ma euro” mówi Donald Tusk. To po co chcecie tę walutę wprowadzać? Czemu nas do eurolandu pchacie, skoro to przybliży Polskę do scenariusza greckiego? Niektórzy jeszcze mniej odpowiedzialni na lewo od Tuska krzyczą „euro od zaraz”. Głupota tych ekonomicznych durniów połączona z totalnym brakiem instynktu samozachowawczego, może nie byłaby problemem społecznym, gdyby nie ryzyko, że będą oni stanowić prawo w Polsce. Ponieważ to ryzyko istnieje, dobrze się zastanówmy, czy aby na pewno chcemy takich ludzi kiedykolwiek u władzy. 

Na koniec sprawa najistotniejsza. Jak pisałem wcześniej, w Polsce mamy zwolenników pozostania w UE, takiej jaka ona jest, bądź przeciwników Unii chcących z niej wyjść. Trzeciej drogi nie ma. Dlaczego o tym piszę i tu prosiłbym o uwagę zwłaszcza fanów PiSu. Kaczyński może winić Tuska, iż ten na coś brukselskim biurokratom pozwolił. Prawda jest jednak taka, że nawet gdyby wszyscy nasi europosłowie w liczbie 50 byli przeciwnikami pakietów klimatycznych, homomałżeństw, raportów Lunacek czy innych wymysłów unijnych lunatyków, to w PE przegłosuje nas cała reszta (albo jakaś większość), a KE i tak zrobi swoje. Dzieje się tak dlatego, że jak mawiała Margaret Thatcher, UE to utopijny projekt lewicowych intelektualistów i Unia inna niż lewicowa nidy nie będzie. A winę za wszystkie dyrektywy i ustawy (ponoć 70% polskiego prawa już powstaje w UE), wzbudzające oburzenie wśród większości polskiego społeczeństwa, jak i wśród posłów PiSu oraz innych rzekomo prawicowych zwolenników UE, będą ponosić ci, którzy nas w tej Unii trzymali. Czyli także PiS. Sama Unia zmierza w takim kierunku, by narzucić całej wspólnocie takie same prawo w kwestiach obyczajowych. Kto nie wierzy, że do tego zmierza UE, niech zajrzy do Karty Praw Podstawowych, której co prawda Polska nie przyjęła, ale to nie przeszkodzi uniokratom nam jej wcisnąć jak wcisnęli Traktat Lizboński.

Dlatego każdy polityk optujący za tworem zagrażającym naszej wolności i suwerenności, jest wrogiem Polski i Polaków. Unii nie da się zreformować, bo różne kraje mają różne interesy, wygrywają najsilniejsi, słabsi muszą się dostosować. Za każdą skandaliczną dyrektywę, ustawę, czy raport powstały w Unii i obowiązujący w Polsce, odpowiadają ci, którzy chcą byśmy dalej w tej Unii pozostali. Istnieje jeden sposób by skończyć z tym szaleństwem – opuścić Unię. Przerzucanie się odpowiedzialnością pro-unijnych polityków za niszczenie polskiego przemysłu węglowego, za pozwolenie na obyczajowe rewolucje, to jedynie polityczna walka we własnym interesie. Walka cynicznych graczy, którym losy Polski w ogóle nie leżą na sercu. Wolą szukać wojny z Putinem niż patrzeć na realne zagrożenie jaki płynie do nas z zachodu. Dlatego 25 maja warto zastanowić się nad tym, jakiej Polski chcemy, Polski rządzonej z Warszawy, czy z Brukseli. Nie zapominajcie drodzy Państwo, że Unii nie zmienimy, Unia może najwyżej starać się zmienić nas. Czy jej na to pozwolimy?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Polityka