Allchemik Allchemik
174
BLOG

Wałęsa, Lech. Przyczynek alternatywny.

Allchemik Allchemik Polityka Obserwuj notkę 3

Wszelkie cytowania wstawiam praktycznie w całości i za to przepraszam. Nie chcę jednak zostać posądzonym raz, o wyrywanie zdań z kontekstu, dwa - wszystko idealnie się komponuje w jedną całość.

 


Piszę to co najmniej z dwóch powodów - pierwszy to oczywiście taki, iż uważam ten scenariusz za bardzo uprawdopodobniony, drugi, żeby pokazać jak mogli napisać książkę Cenckiewicz i Gontarczyk gdyby faktycznie pisali ją na polityczne zamówienie a nie zdawali relację z rzetelnych i wnikliwych badań.

 


Pozdrowienia dla 1maud i jej inspirującego wpisu : http://1maud.salon24.pl/80541,index.html - niestety nie skończyłem wcześniej ale wakacje z dziećmi rządzą się swoimi prawami

 


 „Lech Wałęsa a SB. Przyczynek do biografii"

by Allchemik

Ponad wszelką wątpliwość warto spróbować ogarnąć człowieka-pomnik - Lecha Wałęsę. Pierwsze co należy zrobić z pomnikiem to zeskrobać całą masę ptasiego łajna, kurzu i brudu epoki, i last but not least - nic sobie nie robić z gloryfikującej tablicy w litym granicie wykutej i u stóp jego leżącej...

Porównując go ze znanymi mniej lub bardziej politykami można stwierdzić, że jest człowiekiem manipulowanym - przyjmując wizję polityki i polityków jako obozy manipulujących i manipulowanych. Jednakoż w całej historii polityki politycy byli zarówno manipulującymi jak i manipulowanymi. Czasami na zmianę, czasem jednocześnie. Zdarzały się sporadycznie persony wyjątkowe, które zawsze tylko manipulowały. Jako wybitny przykład możemy przyjąć Karola Maurycego Talleyranda. Powszechniej zdarzają się persony nadzwyczaj przeciętne i poniżej, które w przeciwieństwie do wybitnych, zawsze są tylko manipulowane. I do tych drugich zaliczyłbym Lecha Wałęsę. Kontynuując można by rzec, że miejsce w jakim jest dziś i rola jaką pełni nie jest jego zasługą ale i nie jego winą. Czy jest to jednak zaszeregowanie właściwe - czy w tej materii nie jesteśmy manipulowani aby tak o nim właśnie myśleć ? Może prawdziwa jest jednak przedstawiona poniżej historia, która rzucałaby na Wałęsę inne światło- wytrawnego gracza, który lubi grać o wysokie stawki. I choć jednak nawet w tym świetle widać w całej historii wiele przypadku i sprzyjających okoliczności, nie powinno to umniejszać tego wszystkiego, co mniej lub bardziej dzięki swoim umiejętnościom, zręczności i intrygom dokonał Lech Wałęsa.

 

...Jeżeli mogę ci dać jeszcze jedną radę, mój aniołku, to abyś nie przywiązywał wagi zarówno do swoich przekonań, jak i do słów. Kiedy znajdziesz na nie popyt, sprzedaj je. Człowiek, który się chwali, że nigdy nie zmienił poglądów, to człowiek, który podejmuje się iść zawsze linią prostą, głupiec wierzący w nieomylność. Nie ma zasad, są tylko wypadki; nie ma praw, tylko okoliczności: człowiek wyższy chwyta w ręce wypadki i okoliczności, aby nimi kierować. Gdyby istniały stałe zasady i prawa, ludy nie zmieniałyby ich tak, jak się zmienia koszulę. Jednostka nie ma obowiązku być cnotliwsza niż cały naród" Balzac, „Ojciec Goriot" w tłum. T. Boy-Żeleńskiego

 

Nasz bohater zaczynał jako parias PRL. Jednak to nie było na miarę jego wielkich ambicji. Dlatego wykorzystał pierwszą nadarzającą się okazję, złapał pierwszą wyciągniętą pomocną dłoń aby się ze swego miejsca ruszyć. Traf chciał, że była to ręka SB. Jednak ręka ta choć może zimna i trędowata, dawała posłuch i uznanie, wyrażane gratyfikacją pieniężną jak i innymi profitami - ot choćby mieszkaniem w bloku. Szybko jednak Lech Wałęsa dotarł do granic możliwości tego co mógł uzyskać dalej jedząc z ręki SB.

 

W tym miejscu myślę o dwóch równorzędnych teoriach tego co stało się później. Dostrzegając, że przemiany w życiu społecznym a szczególnie idea stworzenia związków zawodowych niezależnych od władzy nie umarła wraz z echem wystrzałów grudnia 70 Lech postanowił wziąć w tym większy udział. Pierwsza teoria jest taka, że widział w tym kolejną, lepszą tym razem szansę na wybicie się, zdobycie zaszczytów i profitów wsparł więc inicjatywę swoją personą. Druga jest taka, że wobec braku spraw, osób i organizacji na które mógłby do SB donosić stając się dla nich tym ważniejszy im wyżej w hierarchii tych organizacji by się znalazł, licząc na jeszcze lepsze odwzajemnienie się, chciał taką organizację współtworzyć a najlepiej jeszcze nią kierować. Wówczas niezależnie od tego co wydarzyłoby się w przyszłości on, Lech Wałęsa, był ustawiony. Ten genialny plan zapewniał mu w przypadku powodzenia sukces niezależnie od rozwoju wypadków. Jeśli utworzona organizacja nie doprowadziłaby do utraty władzy przez komunistów on byłby dla SB kluczową personą do prowadzenia inwigilacji i rozgrywek personalnych wewnątrz. I wówczas w grę nie wchodziłby marny tysiączek czy dwa. Jeśli natomiast sprawa zakończyłaby się sukcesem byłby kimś kto „obalił komunizm własnymi rękami". Tyle, że wszystko okazało się być bardziej skomplikowane. A było to tak...

 

Kluczowym dla wszystkich przyszłych zdarzeń był rok 1980. We wrześniu Wałęsa wraca do współpracy z SB otrzymując pseudonim Igrekowski. Przedstawia on władzy pewną metodę w szaleństwie, którego wybuch władza przeczuwa. Przedstawia plan co może zaoferować i czego się spodziewa. SB przystaje na ten plan jako gwaranta jego realizacji przydziela TW Igrekowskiemu bezpośredni nadzór - od tego momentu aż do końca prezydentury w otoczeniu Lecha Wałęsy obstalowany zostaje człowiek, nominalnie kierowca, faktycznie pośrednik i obserwator w jednym - M.Wachowski. Niedługo potem w wyniku „zbiegu okoliczności" (zaczęto wprowadzać wspomniany plan w życie i ta „motorówka" jest całkiem na miejscu) Wałęsa zostaje przywódcą strajku. Później w sposób uzurpatorski zawłaszcza pozycję lidera całego ruchu „Solidarności". W tym momencie ma właśnie te karty jakie były mu potrzebne do rozegrania najważniejszej partyjki swojego życia. Tym razem nie wykręcą się byle czym tak jak na początku lat 70. Kiedy po kilku latach aktywnych działań TW Bolek kategorycznie odmawia współpracy odmawia z przyczyn pragmatycznych - on nie ma nic więcej do zaoferowania. Co innego w roku 1981. I właśnie z tego okresu pochodzą jedyne moim zdaniem godne uwagi teczki Lecha Wałęsy - TW Igrekowski - to tych teczek i materiałów z nimi powiązanych szukała komisja Michnika. Sprawdzała czy strona przeciwna wywiązała się z danej obietnicy - po całym tym zajściu, po TW Igrekowskim, miał nie zostać ślad. Jeśli jakikolwiek by się kiedykolwiek pojawił zostawiono zasłonę dymną pod nazwą TW Bolek. Nikt nigdy nie ukrywał, że te materiały (dot. TW Bolek) istniały i były dostępne dla badających. I jeśli dziś Cenckiewicz i Gontarczyk pokazują, że Lech Wałęsa był TW Bolek to właśnie uruchomili pierwszy z mechanizmów tej zasłony dymnej. Próby zatarcia śladów tej współpracy są tak nieudolne, tak nieprofesjonalne, że na usta ciśnie się tylko jedno - zrobiono to tylko w jednym celu : Jeśli kiedykolwiek, gdziekolwiek w przyszłości pojawi się materiał wiążący Lecha Wałęsę z SB to przypisany on zostanie do sprawy i akt TW Bolek. Jeśli, gdyż uczyniono wszystko co możliwe, żeby TW Igrekowski zniknął na zawsze - tu robotę wykonali specjaliści ze strony Pana Kiszczaka i trzeba przyznać zrobili to na tle „nieumiałków" od teczek TW Bolek profesjonalnie. Usunięcie bowiem TW wraz ze wszystkimi powiązaniami nie było tak trudne jak to mówią Cenckiewicz i Gontarczyk - to, że mogą oni pochwalić się tymi znaleziskami jakie opisują w swojej najnowszej książce uznaję za celową robotę pewnych kręgów. Zauważmy na przykład, że listy Milczanowskiego i Macierewicza różniły się kilkoma istotnymi nazwiskami. I jak to jest, że Geremek czy Mazowiecki nie ma swojej teczki ani śladu po niej choć na jednej z tych list z jakiegoś powodu się ci panowie znaleźli ? Ano dlatego, że możliwe jest wycięcie TW z chirurgiczną precyzją. TW Igrekowski jest tylko jednym z takich przykładów i co najciekawsze, sam się do posiadania takiej sposobności przyznaje :

 

[...] Wałęsa mówi też, iż "gdyby miał coś do ukrycia, to przecież w MSW miałem swoich przyjaciół i mógłbym zrobić porządek w swojej teczce znacznie wcześniej i to po cichu, bez żadnych pokwitowań i oficjalnych ścieżek". Jak dodaje, cała sprawa pozwoli mu "oczyścić się z wszystkich zarzutów" i "przypomnieć parę faktów" - informuje serwis newsweek.pl." http://wiadomosci.onet.pl/1775043,11,item.html

 

Dwaj pozostali panowie również mają w tym całym zamieszaniu niepoślednią rolę. Ale o tym za chwilę. Wróćmy jeszcze na chwilę do dzisiejszych „rewelacji" IPN. IPN został wpuszczony w „Bolka" aby... wybielić Wałęsę ! Jeśli bowiem teraz eksprezydent się będzie srożył i procesami straszył a w końcu na ekranie naszych telewizorów na kanale TVP1 wygłosi swoje orędzie, co już mu TVP proponuje, i w tym orędziu powie - „Tak, to byłem ja, złamali mnie ale tylko na chwilę, później wzmocniony tym doświadczeniem - zrobiłem co zrobiłem. Przepraszam moich kolegów za lata 1970-76. Myślę, że nie były to lata stracone, a lata kiedy wykuliśmy naszą ideę i przeszliśmy do czynów, wielkich czynów. „ bla bla bla... i sprawa załatwiona. Salon pieje z zachwytu, peany sypią się nie tylko od złotoustego Adama ale i z innych mediów i merdiów. Wszak czyn to wielki i godny pochwały. I teraz mamy sprawę dopiero załatwioną. Jaką sprawę ? Ano wyobraźmy sobie, że Gontarczyk trafia za trzy lata z pomocą przysłanych mu przez „życzliwego" odbitek z mikrofilmów, na sprawę TW Igrekowskiego. I w IPN znajduje gdzieniegdzie, tam gdzie „życzliwy" sugerował, jego ślady. Proszę mi powiedzieć jakie są szanse aby kiedykolwiek, ktokolwiek próbował jeszcze sugerować, że Wałęsa był Igrekowskim ? Wyobrażacie sobie oburzenie salonu i samego Lecha Wałęsy ? Zero szans panie i panowie. Sprawa musiałaby umrzeć albo pozostać w domenie PiStoryków - nikt nie chciał by dać posłuchu, że oto „znowu znajdują jakieś rewelacje te hieny", „drążą na polityczne zamówienie zamknięty temat". I nawet odnalezienie jakichkolwiek materiałów odnoszących się do agenturalnej aktywności Lecha Wałęsy zostałoby przypisane do działania... TW Bolek - małego wystraszonego człowieka, który przyjechał do wielkiego miasta i miał do utrzymania dużą rodzinę podczas gdy było zupełnie inaczej.

 

Rok 1981 przyniósł niespodziewane acz wyczekiwane przez Wałęsę wypadki. Teraz jako TW Igrekowski mógł już powiedzieć SB dużo więcej i z dużo ciekawszej perspektywy. Znając przy tym umiejętność Wałęsy do upiększania i w tym upiększaniu konfabulacji musiał nieźle panów z SB wystraszyć. Za którymś pewnie razem powiedział słowa, które kupili jako prawdziwe: „Panowie związek na którego czele stoję wysadzi was wszystkich z siodła - to już nie ruchawka tu czy tam to ruch, który porwie cały naród". Myślę, że w tej kwestii mógł wesprzeć go M.Wachowski, i te słowa trafiły na podatny grunt. Wewnątrz rządców z PZPR rozgorzała dyskusja co z tym fantem zrobić. Scenariusz pojawił się po niedługim czasie, niezwłocznie też przystąpiono do jego realizacji. Na jednym z kolejnych spotkań z Igrekowskim „wąskie grono" zaproponowało, że przyjmuje do wiadomości realne zagrożenie, jakie zawisło nad Polską Ludową i oni mają dla Igrekowskiego pewną propozycję. Są już po wstępnych rozmowach z ludźmi, którzy chcą przebudowy socjalizmu, jego odnowy w duchu robotniczym.

 

„Z niektórymi towarzyszami obywatel już się zna. Wyrazili oni swą aprobatę dla długofalowego planu odnowy socjalizmu w duchu sprawiedliwości społecznej. To towarzysze Mazowiecki i Geremek. Oni od zawsze myśleli jakby tu usprawnić tę naszą ojczyznę przeto wierzę, że teraz dając im tę sposobność cel swój osiągną. Na razie jednak biorąc pod uwagę realne zagrożenie destabilizacją polityczną kraju rozważamy wprowadzenie stanu wyjątkowego. Prosimy przeto obywatela Wałęsę aby 13.12 pozostał w miejscu zamieszkania skąd zostanie internowany. Zapewniamy wszelako, że nie odbędzie się to z żadną szkodą dla obywatela."

 

I nie odbyło. Jeden z komentujących to zdarzenie internautów wspomina :

 

Internowanie Wałęsy polegało na wysłaniu go na wczasy (albo do sanatorium, jak wolisz) w Arłamowie, gdzie w komfortowych warunkach byczył się za pieniądze biednych podatników, pijąc najlepsze alkohole, jedząc szynki, kabanosy i inne delikatesowe, deficytowe, dostępne tylko w PEWEX artykuły spożywcze. W wolnych chwilach grał w pingponga z ESBEKAMI, którzy się nim opiekowali (albo go "pilnowali" jak wolisz) a nawet mógł płodzić dzieci!!!"

 

z okresu internowania pozostają też inne papiery mówiące nam co nieco o przewodniczącym:

 

...Ze stenogramu przesłuchania po Arłamowie -wynika ,ze kontakty z SB miał. Z tego stenogramu wynika jeszcze jedna bardzo istotna informacja: otóż SB „łechtało" znaną wszystkim próżność Wałęsy, przypisując mu cechy Piułsudskiego. „http://1maud.salon24.pl/80541,index.html

 

najciekawsze jest jednak...

 

Mirosław Gawor został szefem BOR w grudniu 1991 roku[...]. Zetknął się z nim bowiem w okresie jego[Wałęsy-dop. mój] internowania.Był jego stróżem z ramienia PRL-owskich władz. -Nie nadepnął mi na odcisk-wspomina były przewodniczący "Solidarności". I dodaje: -Mówiłem im, że przede mną kariera. Kto będzie grzeczny, będzie pracował, a kto niegrzeczny-nie.

 

Rok ‘81 albo ‘82. "Solidarność" złamana w ciągu 2 tygodni. Niedobitki działaczy ukrywają się. Strajków czy protestów prawie nie było. Koniec karnawału. WRONA górą. A były przewodniczący byłego związku kozaczy przed borowcami. Jego być albo nie być zależy od widzimisię Spawacza, który jednym pociągnięciem pióra, czy bardziej prawdopodobne, jednym kiwnięciem głowy mógł spowodować, że Lechu będzie wąchał kwiatki od spodu. A ten, jakby nigdy nic, rozstawia borowców po kątach. Co za megaloman." http://manobuso.wordpress.com/2007/12/03/walesa-czyli-megaloman-spelniony/

 

Ha ! Tu blogujący kolega mocno się myli - Lech Wałęsa nie był megalomanem ! On już wtedy miał tę wiedzę i przyobiecaną władzę. W ten sam sposób pracę zachowywali i inni :

 

Żabicki Henryk - były szef delegatury Urzędu Ochrony Państwa w Gdańsku. Jako oficer Służby Bezpieczeństwa inwigilował Lecha Wałęsę. Potem został jego bliskim współpracownikiem. W 1993 roku objął stanowisko po Adamie Hodyszu. http://www.rp.pl/artykul/150646.html

 

Gdzie indziej możemy przeczytać (najważniejsze dla tego miejsca rozważań fragmenty wytłuszczone) :

 

Warto rzucić okiem na dokumenty opublikowane na stronach internetowych, oto jeden z nich:

Z dokumentów wynika, że Lech Wałęsa został zwerbowany jako agent SB 29 grudnia 1970 roku przez starszego inspektora Wydziału II KWMO w Olsztynie kpt. E. Graczyka. Otrzymał pseudonim "Bolek" i numer rejestracyjny GD 12535. 8 lat później młody inspektor SB M. Aftyka dokonując analizy akt Lecha Wałęsy potwierdza w notatce służbowej fakt pozyskania agenta "Bolka" - na zasadzie dobrowolności. Aftyka nadmienia, że pierwotnym celem zwerbowania Wałęsy była konieczność rozeznania środowiska ludzi wrogo działających w czasie i po wypadkach grudniowych 1970 roku w Stoczni Gdańskiej.

Z notatki Aftyki wynika m.in., że "Bolek" podejmował próby dotarcia z donosami do sekretarza komitetu wojewódzkiego partii oraz do komendanta wojewódzkiego MO (ale ci nie widzieli potrzeby rozmawiać z niewiele znaczącym elektrykiem, jednym z tysięcy jemu podobnych TW. To należało zmienić ! Jako TW Igrekowski dotarł z donosami na sam szczyt - przyp. Allchemik). W roku 1971 inne źródła (jak te zawarte w aktach delegatury UOP w Gdańsku) miały potwierdzić, że "Bolek" donosił m.in. na pracowników Wydziału W-4 Stoczni Gdańskiej: Jasińskiego, Kantora i Popielowskiego jako tych, którzy podburzali załogę do podjęcia akcji strajkowej wobec narastającego protestu stoczniowców szczecińskich. Wróćmy jeszcze do raportu Aftyki. Dowiadujemy się z niego, że na skutek donosów "Bolka" SB założyła kilka spraw. A także o tym, iż "Bolek" dał się poznać jako osobnik zdyscyplinowany i chętny do współpracy. Za przekazane informacje był wynagradzany i owo wynagrodzenie pobierał bardzo chętnie...

W raporcie jest wymieniona suma za określony okres donosicielskiej służby: 13 100 złotych. O agenturalności Wałęsy i pobieraniu za to wynagrodzenia pisała prasa polonijna w Stanach Zjednoczonych. Można było przeczytać m.in. o poświadczeniu sygnowanym przez "Bolka", w którym kwituje odbiór 1500 złotych od agenta SB.

Pokwitowanie nosi datę 18 stycznia 1971 r. Polonusi mogli się dowiedzieć, że spotkania z "Bolkiem" odbywały się m.in. w hotelu "Jantar" w Jelitkowie. Prowadzący go esbek odnotowuje, że "Bolek" pojawia się na tych spotkaniach punktualnie i chętnie udziela informacji. Całkiem niedawno napisano za oceanem: (...) Dla większości Polonii amerykańskiej jest Pan, panie Wałęsa, po prostu "Bolkiem". Taka jest smutna prawda. Jak dowiedział się Gierek?

O agenturalności Lecha Wałęsy, zyskującego coraz większy rozgłos wobec wydarzeń na Wybrzeżu, było wiadomo KGB i wschodnioniemieckiej tajnej policji STASI - obie te agendy miały skserowane dokumenty polskiej SB. Jest więc rzeczą raczej pewną, że dane te są dziś zawarte w teczkach Wałęsy zarówno w Moskwie, jak i w archiwach b. NRD w Berlinie. Dziś wiemy, jak trafiły do Biura Politycznego partii w NRD. Otóż goszczącemu w Warszawie wysokiemu dygnitarzowi tamtejszego reżimu tow. Ullmannowi przekazał materiały dotyczące agenta "Bolka" tow. Michał Atłas, kierownik Wydziału Bezpieczeństwa i Organów Państwowych KC PZPR. O agenturalnym statusie Wałęsy wiedział Gierek.

Jednym z dowodów tej wiedzy była informacja, pochodząca od ówczesnego komendanta głównego MO Kowalczyka (nie mylić z późniejszym komendantem głównym o tym samym nazwisku). Stało się to w okolicznościach, o których mi opowiadał naoczny świadek zdarzenia, ówczesny najbliższy doradca ekonomiczny Gierka, obecnie profesor, Paweł Bożyk Oto scenka, jaka rozegrała się w gabinecie I sekretarza na początku sierpnia 1980 roku: w czasie rozmowy z wezwanym doradcą ekonomicznym melduje się komendant Kowalczyk z raportem o aktualnych wydarzeniach w Gdańsku. W pewnej chwili szef partii pyta: czy nadal wichrzy ten Wałęsa. Kowalczyk, zamierzając coś rzec, kieruje w wymowny sposób spojrzenie ku obecnemu Pawłowi Bożykowi Gierek daje gestem przyzwolenie, by komendant mówił. Z jego ust pada koronne zdanie: - Z Wałęsą sobie poradzą, gdyż od kilku lat jest on na garnuszku SB(tu Kowalczyk troszkę chciał zabłysnąć - TW Igrekowski ożył ledwie kilka miesięcy wcześniej a i pewnie obecny charakter współpracy, jakże różny od TW Bolek nie był Kowalczykowi znany - przyp. Allchemik).

 

W 21 lat po Sierpniu naczelny archiwista KGB Wasilij Mitrochin opublikował na Zachodzie tajne wyciągi z dokumentów sowieckich, które wykradł ze swojej niesławnej instytucji. W publikacji znalazła się notatka z 1981 roku o tym, że po internowaniu SB próbowała zastraszyć szantażem Wałęsę, przypominając mu, iż dostarczał informacji i pobierał za to pieniądze. (Nie za bardzo chce mi się w ten szantaż wierzyć biorąc pod uwagę, że goszczono go jak króla i samo to mogło stać się podstawą takowego szantażu przed czym jednak Wałęsa się nie wzbraniał. Chyba, że ów szantaż to utwierdzenie TW Igrekowskiego co go czeka jeśli obecnie wprowadzane w życie plany ujawni i obróci przeciw władzy ludowej - przyp. Allchemik) Autor cytuje także meldunek gen. Kiszczaka do KGB, że Wałęsę skonfrontowano z jednym z jego byłych oficerów prowadzących i rozmowa ta została potajemnie nagrana.

Owe informacje o agencie Wałęsie można znaleźć na stronie 928 polskiego wydania książki z 2001 roku Archiwum Mitrochina. KGB w Europie i na Zachodzie. Internowany w złotej klatce Nawiązując do internowania Wałęsy: w zaistniałej sytuacji cieszył się on podejrzanie wyjątkowymi przywilejami. Jakby się znalazł niemal w złotej klatce.. Z dokumentów, jakie są w posiadaniu Instytutu Pamięci Narodowej, można się dowiedzieć m.in. o tym, że żona Wałęsy miała możliwość odwiedzania go z dziećmi w dowolnym terminie. Koszty pobytu rodziny pokrywało państwo. Wałęsa mógł uprawiać sporty, łowić ryby, oglądać telewizję.

Inny przywilej dotyczył zaspokajania przez SB jego potrzeb konsumpcyjnych. Przez cały okres internowania dostarczane mu były artykuły z tzw. Bazy Zaopatrzenia Specjalnego. W ciągu 7 miesięcy Wałęsa "zaliczył" samotnie lub w towarzystwie osób go odwiedzających następujące dobra konsumpcyjne: 85 butelek wódki, 35 butelek wina, 29 butelek koniaku i winiaku, 42 butelki szampana, 512 butelek piwa. Dochodzi 638 paczek papierosów, a na liście frykasów figurują wędliny, ciastka itp.

Jakież bogactwo wiktuałów w porównaniu ze zwykłym chlebem, wodnistymi zupkami i makaronowymi daniami, jakie stanowiły menu internowanego Prymasa Wyszyńskiego, a także warunkami, w jakich przebywali działacze "S" w obozach dla internowanych...

Reżim zdawał się okazywać Wałęsie wdzięczność i pewnie wiedział, za co! Anna Walentynowicz czeka Gdy w latach 90. o agenturalności Lecha Wałęsy przypominała publicznie Anna Walentynowicz, onże zagroził, że pozwie ją do sądu. - Tylko na to czekałam! - powie po latach pani Anna. Nawiązywała m.in. do faktu, że SB zaaranżowała podwiezienie Wałęsy potajemnie motorówką Marynarki Wojennej, by ten wygaszał akcję strajkową.

Nie było więc żadnego przeskakiwania przez płot czy mur w celu rzekomego podtrzymania strajku. Anna Walentynowicz, legenda "Solidarności", symbolizująca dorastanie duchowe i przemiany polskich środowisk robotniczych, kryształowo czysta, niejednokrotnie wypowiadała się publicznie o takiej czy innej postawie Wałęsy.

Miała do tego prawo, jako że to właśnie w jej obronie wybuchł strajk w Stoczni Gdańskiej, który ona następnie podtrzymała z tysiącami stoczniowców. To od niej poczęła się "Solidarność". Gdyby nie jej działania, nie doszłoby do rozszerzenia i podtrzymania strajku, a tym samym niejaki Wałęsa pozostałby zwyczajnym elektrykiem. Uprawniona jako symbol "Solidarności" do bezkompromisowego działania, Anna Walentynowicz nie omieszkała postawić Wałęsie - w okresie jego kampanii wyborczej w 1995 roku - 17 pytań jako kandydatowi na prezydenta RP.

 

Oświadczyła przy tym, iż bierze pełną odpowiedzialność za treść pytań i gotowa jest do przeprowadzenia dowodu prawdy przed sądem.

 

Czy pamiętasz, jak w styczniu 1971 roku przyznałeś, że na żądanie SB dokonywałeś identyfikacji uczestników zajść grudniowych z fotografii i filmu?

 

Czy teraz możesz podać powody tych działań?

 

Co zrobiłeś z 60 tysiącami dolarów nagrody szwedzkiej prasy, które miałeś przekazać na Panoramę Racławicką, lecz nigdy nie przekazałeś?

 

Jak godziłeś katolicką moralność z głośnymi przygodami, o które żona robiła ci publiczne awantury w 1980 roku?

 

Czy w 1981 roku byłeś informowany przez Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, że Mieczysław Wachowski jest kapitanem SB?

 

Czy Wachowski posiada Twoje zdjęcia ze wspólnych orgii i dlatego nie zareagowałeś na jego poczynania?

 

Za jakie zasługi w obozie w Arłamowie przyznano Ci prawo polowania z Kiszczakiem?

Czy pamiętasz swoją wypowiedź w Kongresie USA: "Lokujcie swoje kapitały w Polsce, bo na nędzy i głupocie można najlepiej zarobić"?

 

Czy nadal tak sądzisz? Czy nie dosyć już kłamstw, krętactw, niekompetencji, pazerności - czy Ty naprawdę nie boisz się Boga, Lechu?"

 

http://faxflash.blogspot.com/2008/06/mit-zaoycielski.html

 

I tak biegł sobie okres stanu wojennego. Dla jednych w Arłamowie dla innych w Kwidzynie, Wierzchowie czy Iławie.

 

25. rocznica zawieszenia stanu wojennego

2007-12-19 14:36:06

 

19 grudnia 1982 r. Rada Państwa uchwaliła zawieszenie od 31 grudnia stanu wojennego. Ośrodki internowania miały zostać zlikwidowane, a osoby w nich przebywające uwolnione. Dzień wcześniej Sejm przyjął ustawę "O szczególnej regulacji prawnej w okresie zawieszenia stanu wojennego", która utrzymywała najważniejsze ograniczenia praw obywatelskich. Zwolnienia nie dotyczyły jednak wszystkich. Siedmiu członków władz NSZZ "Solidarność", przetrzymywanych od 13 grudnia 1981 r., aresztowano i przeniesiono do zwykłego więzienia z zamiarem wytoczenia im procesu o próbę obalenia PRL.

 

Zniesienie stanu wojennego władze komunistyczne zamierzały przeprowadzać etapami. Prof. Andrzej Paczkowski w książce "Wojna polsko-jaruzelska" stwierdza, iż pierwsza poważna narada poświęcona temu zagadnieniu odbyła się 18 listopada 1982 r. na posiedzeniu Biura Politycznego.

Miało ono miejsce tuż po nieudanej dla "Solidarności" próbie zorganizowania 10 listopada, w drugą rocznicę rejestracji związku, wielkiej akcji strajkowej i w kilka dni po uwolnieniu z internowania Lecha Wałęsy (to normalne, że kiedy wyszedł na wolność „gwarant spokoju", TW Igrekowski, nie mogło być mowy o udanych strajkach - on był zapewne „za a nawet przeciw" - przyp. Allchemik)

 

Na wspomniane posiedzenie BP zaproszono marszałka Sejmu Stanisława Gucwę (ZSL), a także całe Prezydium Rady Ministrów razem z wicepremierami Romanem Malinowskim (ZSL), Edwardem Kowalczykiem (SD) i Zenonem Komenderem (PAX). Obecni byli również przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński, minister sprawiedliwości oraz Prokurator Generalny PRL. Na uwagę zasługuje wyjątkowy fakt uczestniczenia w obradach Biura ludzi spoza PZPR.

 

Gen. Wojciech Jaruzelski przedstawiając w swoim wystąpieniu trzy możliwe scenariusze działań, tzn. kontynuowania stanu wojennego, jego zawieszenia lub zniesienia, stwierdził, że zdaniem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego zawieszenie stanu wojennego "daje największe korzyści".

 

I sekretarz KC zwracał uwagę na to, że "przy przyjęciu odpowiednich aktów prawnych" w każdej chwili stan wojenny będzie można wznowić, a "bezpiecznik ten jest ważny, ponieważ przed nami stoją trudne problemy, związane między innymi z trudną sytuacją żywnościową". "Trzeba także panować nad sytuacją - dodawał gen. Jaruzelski - w związku z wizytą papieża".

 

Propozycje zmian prawnych, które miały być wprowadzone w nowej sytuacji, przedstawił gen. Florian Siwicki. Dotyczyły one m.in. prawa pracy i przewidywały, że pracownik zatrudniony w zakładach dotychczas zmilitaryzowanych nie będzie mógł na podstawie własnej, jednostronnej decyzji odejść z miejsca pracy. Ponadto udział w strajkach czy też nielegalnych demonstracjach grozić miał zwolnieniem. Planowano również utrzymać możliwość relegowania studentów na mocy decyzji administracyjnej, prawo zawieszania dyrektorów przez wojewodów, w tym również dyrektorów szkół wyższych.

 

Gen. Siwicki w swoim wystąpieniu na posiedzeniu BP uznał, że obecna sytuacja polityczna nie pozwala na amnestię i rozważać można jedynie prawo łaski wobec 500-700 osób, które popełniły "czyny niegroźne", okazały skruchę i zachowują się nienagannie. Wobec przygotowywanego zniesienia instytucji internowania gen. Siwicki, oświadczył, że grupie ok. 120 internowanych należy postawić zarzuty, a następnie ich aresztować.

 

Kolejny mówca - minister spraw wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak, był zdania, że postępowaniem karnym należałoby objąć 80-90 osób. Zwrócił również uwagę, iż Andrzeja Gwiazdę, Seweryna Jaworskiego, Karola Modzelewskiego, Grzegorza Palkę, Andrzeja Rozpłochowskiego i Jana Rulewskiego można pociągnąć do odpowiedzialności "za działalność spiskową".

 

W podsumowaniu dyskusji gen. Jaruzelski wyraził opinię, iż byłoby celowym, aby "jak najwięcej osób odbywających obecnie kary wyekspediować za granicę".

 

Ustalenia z listopadowego spotkania BP stanowiły podstawę uchwalonej 18 grudnia 1982 r. ustawy "O szczególnej regulacji prawnej w okresie zawieszenia stanu wojennego", która utrzymywała najważniejsze ograniczenia praw obywatelskich.

 

Zrezygnowano w niej z planów amnestii, pozostawiając więźniom jedynie możliwość skorzystania z prawa łaski, o które prosić należało Radę Państwa.

 

19 grudnia 1982 r. Rada Państwa uchwaliła zawieszenie od 31 grudnia stanu wojennego. Ośrodki internowania miały zostać zlikwidowane, a osoby w nich przebywające uwolnione.

 

W sumie w okresie stanu wojennego wydano 10 132 decyzje o internowaniu w stosunku do 9736 osób (396 decyzji dotyczyło osób internowanych ponownie, po uprzednim zwolnieniu ich z ośrodka odosobnienia). Wśród internowanych było 8728 mężczyzn i 1008 kobiet. Byli oni przetrzymywani w 49 ośrodkach odosobnienia, na terenie całego kraju.

 

Internowania były przeprowadzane przez milicję bez nakazu sądowego. Nie było dokładnie ustalonego czasu przetrzymywania.

 

Internowani przebywali w tzw. centrach izolacyjnych: w więzieniach, zakładach poprawczych oraz w pracowniczych i wojskowych ośrodkach wypoczynkowych.

 

Większość internowanych doświadczyła złych warunków: chłodu, braku higieny, zatłoczenia.

 

W ośrodkach internowania znalazła się znaczna część krajowych i regionalnych przywódców "Solidarności", doradców, członków komisji zakładowych dużych fabryk, działaczy opozycji demokratycznej oraz intelektualistów związanych z "Solidarnością".

 

Internowani niejednokrotnie przesłuchiwani byli przez Służbę Bezpieczeństwa i zmuszani do współpracy z milicją, a także do emigracji lub podpisania oświadczenia, że nie będą angażować się w działalność antypaństwową, co było warunkiem ich zwolnienia. Internowani skarżyli się, iż odmawiano im pomocy medycznej lub, że udzielano jej zbyt późno. Zdarzały się również przypadki pobicia zatrzymywanych przez strażników.

 

14 sierpnia 1982 r. w Kwidzynie milicja i straż więzienna przeprowadziły wyjątkowo brutalną pacyfikację obozu internowania dla działaczy "Solidarności". W jej wyniku pobito ponad 80 internowanych, blisko połowa z nich doznała ciężkich obrażeń. Trwająca kilka godzin bestialska akcja była odpowiedzią na protest uwięzionych dotyczący ograniczenia kontaktów z rodzinami.

 

Tragedia, jaka rozegrała się w Kwidzynie, nie była pierwszym przypadkiem znęcania się nad internowanymi przez służbę więzienną. Zdarzenia takie miały miejsce m.in. 13 lutego 1982 r. w Wierzchowie Pomorskim i 25 marca tego samego roku w Iławie.

 

23 grudnia 1982 r. ośrodki internowania zostały zamknięte. Zwolniono wszystkich internowanych za wyjątkiem siedmiu członków władz NSZZ "Solidarność": Andrzeja Gwiazdy, Mariana Jurczyka, Jana Rulewskiego, Seweryna Jaworskiego, Karola Modzelewskiego, Grzegorza Palki i Andrzeja Rozpłochowskiego( a gdzież nazwisko Wałęsy ktoś mógłby zapytać, ja nie pytam - przyp. Allchemik) Wyżej wymienionych aresztowano i przeniesiono do zwykłego więzienia z zamiarem wytoczenia im procesu o próbę obalenia PRL.

 

Warto przypomnieć, że tak samo postąpiono wcześniej, we wrześniu 1982 r., z działaczami KOR: Jackiem Kuroniem, Adamem Michnikiem, Henrykiem Wujcem i Janem Lityńskim. Im również zamieniono internowanie na areszt, oskarżając ich o działania zmierzające do "przygotowywania zbrojnego przewrotu w polskim systemie politycznym"(Kuroń i Michnik i przewrót zbrojny... naprawdę ciut za grube nici nawet jak na siermiężny PRL - przyp. Allchemik).

 

Po zawieszeniu stanu wojennego i likwidacji ośrodków internowania władze komunistyczne nadal przetrzymywały od kilkuset do ponad tysiąca osób, które skazane były za działalność w zdelegalizowanej "Solidarności", druk lub kolportaż podziemnych wydawnictw, a czasem nawet za zbieranie składek na pomoc dla już uwięzionych.

 

Stosowano również inne metody represji, takie jak zwalnianie ze stanowisk lub z pracy, odmowa wydania paszportu czy karanie wysokimi grzywnami za drobne przewinienia.

 

Prof. Paczkowski oceniając sytuację polityczną w Polsce po ogłoszeniu zawieszenia stanu wojennego pisał: "Dwudziestego drugiego grudnia 1981 r., zapowiadając podczas posiedzenia Biura Politycznego, że na wygranie kampanii +potrzeba kilka miesięcy+, gen. Jaruzelski wykazał się zbytnim optymizmem, ale trzeba przyznać, że niewiele się pomylił. +W polu+ kampania została ostatecznie wygrana 10 listopada, a zawieszenie stanu wojennego było już tylko skonsumowaniem zwycięstwa. Wszakże w tym samym wystąpieniu zapowiadał, że aby wygrać wojnę, +potrzeba dziesięciu lat+(generał doskonale wiedział co mówi - scenariusz już był napisany, role wstępnie rozdzielone - przyp. Allchemik) . I rzeczywiście - 31 grudnia 1982 r. konflikt drążący Polskę, od wielu, wielu lat nie zakończył się. Ciąg dalszy miał nastąpić".http://www.eduskrypt.pl/25_rocznica_zawieszenia_stanu_wojennego-info-12557.html

 

Oto co sam Lech Wałęsa mówi o stanie wojennym - proszę zestawić to podanymi wyżej informacjami :

 

Stan wojenny. - To największa zbrodnia, zabrała nam czas, rozbiła i skłóciła Naród, na długo zabito w nas nadzieję, właściwie ziszczono wtedy ostatecznie Solidarność Narodu, złamano wielu najaktywniejszych, spowodowano naciskami emigrację tysięcy obywateli. Ta rana długo będzie krwawić i właściwie nie można tej krzywdy odrobić. Wiele z tego, co dziś się dzieje jest pokłosiem zbrodni stanu wojennego. Postkomuniści niszczyli i niszczą nadal nasz kraj , by udowodnić, że nie warto było być wolnymi, by udowodnić, że Polak nie potrafi być wolnym i sam się rządzić."http://www.opcja.pop.pl/sw/walesa-list.html

 

Prawda, że ciekawie ? Szczególnie z tą emigracją tysięcy obywateli. Dla Lecha Wałęsy wręczenie paszportu z prawem jednokrotnego przekroczenia granicy jest tylko „naciskiem". Troszkę miękko ale dlaczego aż tak ? Głupio wszak byłoby przyznać, że ZMUSZONO do emigracji akurat tę narodowo-patriotyczną część aktywu. Tę, która mogłaby „iść na żywioł" w projektach dekomunizacji Polski, tym samym tę, która mogła pokrzyżować plany budowy nowego ładu „pod przywództwem" Igrekowskiego.

 

Niektórzy coś przeczuwali. Wiedzieli, że gdzieś dzwoni ale już nie, w którym kościele :

 

Jacek Merkel: 13 grudnia 1981 roku władza zaproponowała Wałęsie wspólną przebudowę socjalizmu, w której Wałęsa miał odgrywać rolę przywódcy "zdrowego, robotniczego nurtu", a do pudła mieli powędrować tylko "ekstremistyczni doradcy z KOR i KPN". Michnik mi powiedział, iż był przekonany, że Wałęsa zdradzi. Oni tak go oceniali. Zresztą walczyli z nim przez całe szesnaście miesięcy, oskarżając go o to, że jest ubekiem... (te 16 miesięcy to okres „pierwszej Solidarności" 1980-1981 - przyp. Allchemik)

 

Wkrótce po zakończeniu stanu wojennego odbyło się kolejne spotkanie organizacyjne „komitetu miękkiego lądowania".

 -Towarzysze. Do waszego wąskiego kierownictwa warto by dołączyć kilka osób, których obecność byłaby wskazana a nawet niezbędna. Pierwszy to dobrze wam znany towarzysz Kuroń. Towarzysz Jacek od dawna marzył o zbudowaniu społeczeństwa socjalistycznego według nowych zasad i wy towarzysze tę możliwość już realizujecie. Myślimy, że okaże się bezcenny, szczególnie ze względu na swoją KORowską przeszłość.

- Oczywiście nie zapomnieliśmy o tym, że pierwszorzędną rolę grają media. Ich opanowanie i zarządzanie informacją to podstawa waszego, a zatem i naszego, sukcesu po zmianach jakie zamierzamy tu wprowadzić.Towarzysz Urban wytypował zatem idealnego kandydata do reprezentowania waszej linii w mediach - to również wasz znajomy towarzysze - obywatel Adam Michnik"

- Czy on aby pewny, dobry do tej roli ?

- Słuchajcie towarzyszu rodzina towarzysza Michnika ma tyle na sumieniu, że na zawsze stanie się on strażnikiem prawdy, naszej prawdy. Zresztą rozmawialiśmy z nim już wcześniej i on wyrażał się o tej możliwości z nieukrywaną radością i aprobatą."

 

Przebiegłość rozdających karty w tej rozgrywce, naczelnych funkcjonariuszy PRL, była nadzwyczajna. Niby bowiem przypadkiem zdołali, nie mówiąc o tym wprost, dać grupie wspierającej Wałęsę inny wspólny mianownik - wspólność żydowskiego pochodzenia. I to właśnie była prawdziwie spajająca ich więź. Ważniejsza niż wspólnota w dążeniu do utworzenia nowej, lepszej wersji socjalizmu. Dlatego Michnik nigdy nie zawahał się wesprzeć w wyborach prezydenckich Mazowieckiego - bo w tym momencie Wałęsa przestawał być potrzebny. W tym momencie „bracia w wierze" zdawali sobie sprawę, że dalej poradzą sobie sami bez hamulcowego Wałęsy, który teraz mógł już tylko szkodzić ich „nowej wspólnej sprawie". Wygląda po tekstach GW i jej naczelnego , po książkach i autorytetach moralnych jakie wspierał, że chodziło o przeczołganie narodu polskiego pod drążkiem z napisem antysemityzm, do jego na tym tle upokorzenia i eskpiacji, upokorzenia niczym zresztą nie zawinionego. Jedyną winą Polaków okazuje się bowiem być Druga Wojna Światowa i pierwsze lata PRL kiedy to cała polska inteligencja albo została zabita, wymordowana albo skutecznie odsunięta i zmarginalizowana, ewentualnie wyemigrowała. Została pusta wydmuszka przygotowana na tchnięcie w nią duszy człowieka socjalizmu (nie homo sovieticus - ten był zarezerwowany dla nominalnych obszarów ZSRR i związany z poczuciem homo sovieticus do bycia częścią imperium, którego to poczucia lud zamieszkujący w granicach Odry i Bugu nigdy nie miał). W wyniku tych zdarzeń nie zmalało jednak zapotrzebowanie na inteligentów do zaprowadzania nowego ładu. Jedynym ich źródłem okazała się być społeczność żydowska, która wojnę spędziła na ratowaniu skóry (słyszał ktoś o Armii Żydowskiej, wielkich żydowskich przywódcach, generałach ?). I rękoma tych ludzi budowano i zaprowadzano nowy, komunistyczny ład. To po rękach tych ludzi płynęła krew ostatnich patriotów. Z tego punktu widzenia wszelkie zrywy wolnościowe, antypaństwowe, antykomunistyczne MUSIAŁY mieć wydźwięk antysemicki gdyż to, było nie było, w większości Żydzi zaprowadzali i byli utrwalaczami władzy ludowej. Jej rękoma, oczyma i ustami. Rodzina Adama Szechtera vel. Michnik jest tego idealnym przykładem. I on mimo, że sprawę tę powinien widzieć jasno i klarownie, chciał zbudować nową historię bazującą na „nieprzebranych pokładach polskiego antysemityzmu". Jak w każdej sprawie gdzie „czucie i wiara" mówią silniej można łatwo posunąć się do śmieszności jeśli interlokutor nie jest przygotowany aż na taką gimnastykę. I tak skończyło się z książką Grossa „Strach" - to ten przysłowiowy „o jeden most za daleko" gdzie miast „przeciągać" Polaków jeszcze bardziej pobudził ich do refleksji, do ocknięcia się z biernego wsłuchiwania się w słowa „miszcza" i padły słowa „Zaraz, zaraz, ale z tego Grossa to taki historyk jak z koziej d... rajzentasza. Pani Michnik daj pan spokój !"

 

Wróćmy do lat osiemdziesiątych. Kiedy do grupy dołączyła dwójka :Kuroń , Michnik, była to już na tyle ustabilizowana i realna perspektywa, że zaczęto ich traktować jako współuczestników wydarzeń. Stąd nie było już konieczności zakładania teczek tym dwóm panom. Oni byli już po „ciemnej stronie mocy" nawet bardziej niż średni szczebel aparatu. „Oni to już my" - mógł powiedzieć ktoś z twórców inicjatywy.

 

Co było dalej? Ano 1989 - nie będę powtarzał wygłoszonych wcześniej opinii zatem odsyłam tylko do stosownego rozdziału : http://allchemik.salon24.pl/78545,index.html

 

Wałęsa o 1989 :

 

Okrągły stół. - To jeden z elementów łańcucha zdarzeń, jedno z ogniw. Ze strategicznego punktu widzenia podobne do obalenia muru Berlińskiego. Były bardziej decydujące punkty o znaczeniu historycznym niż ten, ale wielu akurat do niego się będzie odnosić. Tylko etapami, krok po kroku, można było podejść komunistów i z nimi zwyciężyć. Każde z ogniw ma znaczenie dla całego łańcucha, więc gdyby nie "okrągły stół" nie byłoby wolności wypowiedzi, a komunizm mógł jeszcze trwać, co pokazuje Kuba czy Korea Północna."

 

Tak to już wtedy widać zaczęło się myślenie kategoriami i uprawianie retoryki „jeśli nie UE to Białoruś".

 

Na tym można by skończyć ale jest kilka ciekawych motywów z późniejszych lat. Choćby wspomniane kandydowanie Wałęsy w wyborach prezydenckich gdzie reszta trupy chciała się od niego odżegnać. Jednak Wałęsa, albo, co bardziej prawdopodobne, jego „lewa noga", pozwoliły mu wybrnąć z tego zwycięsko. I Adam znów musiał do Lecha czołobitnie. Ot niefart. Myślę , że klub panów niekatolików nie docenił „kierowcy" Pana Wałęsy i aparatu oraz ludzi jacy za nim stali. Tu jeszcze jedna uwaga do „komisji Michnika". Może, nie jak wcześniej zaznaczyłem Michnik sprawdzał czy wszystkie ślady TW Igrekowski zostały usunięte, ale właśnie sprawdzał czy cokolwiek zostało, cokolwiek co mając w ręku sprowadziło by Wałęsę „do parteru" a zwycięstwo w ręce swojego człowieka - Mazowieckiego.

 

Wałęsa o wyborach:

 

Gdybym nie został Prezydentem to zdobycze i wynik wyborów 89r. mogły się odwrócić i PRL mogłaby trwać dalej. Czy ktoś przypuszcza, że Prezydent Jaruzelski wycofałby wojska radzieckie i wstąpił do NATO, a minister spraw wewnętrznych Kiszczak i obrony narodowej Siwicki pozwoliliby na takie zmiany? Niestety koledzy z Panem Tadeuszem odmówili współpracy . Aby wygrać szanse dla Polski forsowałem moja koncepcję i to nie ja mieszałem, ale to mnie przeszkadzano i robili to zarówno postkomuniści jak i ambitni koledzy."

 

A zatem Wałęsa wiedział co byłoby gdyby wygrał Mazowiecki i jego paczka gotowa na wprowadzanie lepszej wersji komunizmu.

 

I tak dalej, i tym podobne, aż po dzień dzisiejszy. Jaki z tego wyłania się obraz Lecha Wałęsy ? Nie mnie to sądzić - to każdy oceni na swój, subiektywny sposób. Oczywistym jest, że memuary każdego z uwikłanych, każdej ze stron, najzwyczajniej w świecie przypiszą zasługi sobie a winy przeciwnikom. Jednego nie można mu wszak odmówić - Lech Wałęsa jest demiurgiem, kamieniem węgielnym III RP, PRL-bis. Co do reszty ? Czy to tak naprawdę ważne ? Ważne powinno być tylko co zrobimy a nie z jakiego czy z czyjego powodu. Dlatego nie szukajmy śladów TW Igrekowskiego. On wbrew sugestiom, nie jest już podmiotem polityki a prowadzone ataki i dezawuacje jedynie porządkują i cementują szeregi salonu i pogrobowców PRL - struktury, które trzeba zwyczajnie spuścić w ustępie historii i to jak najszybciej a nie reanimować, dając tak łatwą do asymilacji , a tym samym wzmocnienia, pożywkę.

 

 

 

 

 

Allchemik
O mnie Allchemik

www.gab.com                                         Live Your Life                                                                                                                        Przede wszystkim żyj a nie udawaj, że żyjesz.                                                                                              Żyj swoim życiem, nie życiem innych, znajdź własną drogę.                                                                     Celebruj życie i dostrzegaj je w innych, dobro zawsze wraca.                                                                       "Rewolucja byłaby najlepszym sposobem oczyszczenia stajni Augiasza w jakiej przyszło nam żyć. Jednak z racji tego, że to zadanie na dziś jest niewykonalne trzeba szukać sposobów na zmianę, możliwych do realizacji." - motto bloga od roku 2008. Zadanie okazało się wykonalne. Wolności i godności nikt nie może dać - ją trzeba sobie samemu wziąć. Nie ma większych niewolników od tych, co błędnie myślą, że są wolni Goethe Nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości Dostojewski 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka