AmeliaPustak AmeliaPustak
261
BLOG

Wycieczka do Walusia – part two – bohaterska ucieczka bez obtarc

AmeliaPustak AmeliaPustak Rozmaitości Obserwuj notkę 4

 Dojechaliśmy na miejscowy dworzec PKS i pojechaliśmy tramwajem do psychiatryka do Walusia. Po drodze kupiliśmy biednemu wygłodzonemu Wałkowi (mówi mi Wałek – to zdrobniale chłe chłe) jedzenie w Polo Markecie w liczbie cztery buteleczki małe czystej. Mała bo łatwiej w razie czego w połaciach łóżka schować… Poszliśmy z myślą konserwatywną, ze nie ma co wydziwiać i kupować jakieś nie wiadomo jakie wytwory, czysta to czysta. Jedna dla Walusia trzy dla nas na śniadanie na miejscu. Karzełek tylko połowę dał radę – podduszony po reanimacji Genka jakiś niemrawy. I szkoda było że wypił bo zrzygał się zaraz do reklamówki, biedaczek. Później całą drogę w tramwaju spał pod fotelem. Endżi też już nieźle wstawiona, a jest 11:15 – ale za to jak ona tymi perfumami pachnie… A w tym psychiatryku trochę problem był przy portierni bo musieliśmy się przez tłum ludzi czekających do przychodni przeciskać.. Niektórzy wyposzczeni bo od pół roku koczują porozbijali nawet namioty na trawnikach, na szczęście ZUS dał im możliwość wcześniejszej rejestracji bo niedawno tylko na osiem miesięcy wcześniej zapisywali a teraz to już z wyprzedzeniem na rok. Genek zaczął udawać wariata, w zasadzie niewiele musiał udawać, coś tam bełkotał i machał rękami jak w tym Lufthansa remix ” ratunku Niemcy mnie biją” i nas przepuścili. Wchodzimy do izolatki a tam o jej jej jej… Waluś jak nie łon. Oczy rozbiegane, gorące poty, wychudzony. Pielęgniarz wypuścił go z kaftanu – obraz nędzy i rozpaczy. To Endżi zaraz pielęgniarzem się zajęła i wyszli na korytarz.

 
Pierwsze co zrobił to wstał, oparł się o stolik i tak w tej koszuli do kolan z tymi wychudzonymi nóżkami powiedział: cześć chce jeść! dajcie mi jeść! Od razu walnął tę ćwiartkę, jednym haustem. I tak miałeś szczęście – powiedział Genek, że ci esperalu nie wszyli i nie musiałeś sobie jak ja na odwyku widelcem wydłubywać. Będziesz żył. Po czym opadł na stolik i zasnął. A Waluś pełen optymizmu przywitał się z Krzysiem karzełkiem, podrzucił go dwa razy pod oprawkę od żarówki (kryzys – żyrandoli nie ma od dawna) i od razu jak to kochany Wałek zaczął go pocieszać, że co prawda w łodziach podwodnych nie ma garaży ale kto wie, możliwe że kiedyś wybudują. Krzyś też Walka bardzo ceni, to taki jego duchowy przywódca. I jak Waluś już wrócił mentalnie póki co z izolacji Krzyś odczytał wiersz na jego powitanie:
 
Do ciebie długo tutaj jechałem
W drodze do reklamówki rzygałem
Przywiozłem z wojska prezent malutki
Pęto kiełbasy i szklankę wódki
 
Walnij se zatem Walusiu klina
Czas na jabolki przyjdzie i wina
Znów będziem pili jak po staremu
Zacier popędzim z resztówek dżemu
 
Moja poezja nie płynie z serca
Bo serce to zawałowy morderca
Moja poezja leci z wątroby
Bądź nam Walusiu najdłużej zdrowy!
 
I Wałek wyjął sobie szklane oko i zaczęli z Krzysiem grać w kulki. Biedaczek nic przez kilka dni nie jadł to po tej ćwiartce od razu się nawalił. Wiec jak się chwilę przy tych kulkach pokręcili to od razu opadł na łózko.
 
Więc ja obudziłam Genka i zaczęliśmy obmyślać plan ucieczki. Genek jako bardzo doświadczony w tej materii zaproponował zjazd po piorunochronie, ale koniecznie z zachowaniem uwagi na pewne szczególne części ciała. Bo Genek to w sumie z Borkowiakiem sobie w pewien sposób rękę podać może. Jak opisywałam to wcześniej, Borkowiak stracił jądra kiedy wsiadał do malucha. To znaczy stracił w wyniku amputacji a, jak wsiadał to jedynie ścisnął sobie śmiertelnie że tak powie chłe chłe. Natomiast Genek nie tyle stracił co boleśnie sobie obtarł jak uciekał z odwyku właśnie po piorunochronie. I to obtarcie było bardzo bardzo bolesne. W zasadzie miał problemy z chodzeniem, i musiał poruszać się w dość dziwnej takiej pozycji. Ale to jeszcze nie koniec jego wzruszającej historii. Otóż jak już go złapali po ucieczce to mu tę ranę odkazili spirytusem, co Genka bolało powielokroć, nie dosyć że z powodu bólu i palenia w kroczu to jeszcze w sercu że takie marnotrawstwo. Zatem na ochronę intymności Wałka byłam przygotowana. Za pomocą kleju kropelka, dwóch reklamówek, starej gazety i gumki od majtek Krzysia Karzełka wykonałam domowej roboty suspensoria. Nałożeniem Walusiowi zajął się Genek, jako ekspert. Obudziliśmy Walusia i dawaj przez okno po piorunochronie. Krzyś jako że wzrostem nie grzeszy skorzystał ze zjazdu rynną, a z jego późniejszej opowieści wynikało, że czuł coś co normalny człowiek w tunelu zjeżdżalni w akwaparku. Mało wiem bo byłam krótko, ja mam dokładnie odwrotny problem do krzysiowego bo w akwaparkowy tunel się nie mieszczę. Przekonałam się o tym sama na sposób przykrego zakleszczenia w akwaparku w Kutnie o którym może kiedyś jeszcze napiszę.
Po bohaterskim uwolnieniu Waluś nasz kochany poprosił żebyśmy poszli z nim do garażu poogarniać trochę i popatrzeć co z aparaturką i zacierami, bo tam pewnie jakaś klęska już i biohazard. No i oczywiście zaprosił nas na degustację trunków i wyrobów wszelakich.
 
Morał z tej historii jest taki: nie jedz na czczo bo może ci się urwać film, czego i wam życzę. Chłe chłe.
 
I na koniec filmik nakręcony przez Krzysia na którym Waluś już na wolności cieszy się jak dziecko – nie prawda że fajniasty ten Walusiowy taniec? No i sam Waluś chłe chłe.
 
 
 
 

o mnie: prowadzę osobiście bloga: http://sramelia666.wordpress.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości