AmeliaPustak AmeliaPustak
735
BLOG

Połknięta bahamska moneta Felka i Trelka

AmeliaPustak AmeliaPustak Rozmaitości Obserwuj notkę 66

    Obudził mnie jakiś cieniutki głosik. Taki piskliwy a towarzyszył mu drugi – miałkliwy. Rozmowa dobiegała z kuchni. Najpierw zaczęłam zastanawiać się co wczoraj piłam, bo może znowu omamy mam jakieś. Później naszła mnie taka ogólnożyciowa refleksja że u mnie najdziwniejsze rzeczy dzieją się w kuchni. Taki mam tam Trójkąt Bermudzki i jakby kanał deportacyjny z innych światów i wymiarów wszelakich. I gdy tak leżałam i zastanawiałam się nad tymi głosami przypomniała mi się ostatnia rodzinna historia, jak to moja kuzynka ze strony babci po kądzieli – Dobrożyźń Pustak usłyszała niedawno, w ostatnie wakacje rano podobne głosy – dwóch mężczyzn i to dobiegające z balkonu swojego dużego pokoju.

Włamywacze – pomyślała i cichaczem podczołgała się do drzwi balkonowych by podejrzeć co i jak pod firanką. Oczywiście, że włamywacze – stali na balkonie. Jak ci złodzieje się rozbestwili, w biały dzień przez balkon. Pewnie myśleli że na wczasy wyjechałam, pomyślała kuzynka Dobrożyźń. Na policję dzwonić po co nie ma – zanim przyjadą oni wejdą balkonem i załatwią mnie tak że nic po mnie nie zostanie. Co w takim razie robić? Trzeba bronić się samemu, siebie i dobytku rodziny! Tak ciężko wypracowanego przez całe życie. Dzielna kobieta wpadła na taki genialny pomysł, co u nas rodzinne jest. Żeby ich nastraszyć przebrała się za mężczyznę bo miała w domu waciak i czapkę po mężu budowlańcu, co mu się niedawno zmarło, chwyciła dezodorant po nieboszczku i wyskoczyła na balkon. I jak im dała po oczach to oni tylko zawyli, tak że zobaczyła jak obaj z jej balkonu spadają bo się do tytułu przegibli z łatwością ranieni po oczach gryzącym perfumowym laserem. A jak się przegibywali to jednemu aż gumiak spadł, chłe chłe… Miała problem z głowy w końcu na dziesiątym piętrze mieszkała, dzielna kobieta.

I wielka żałoba zapanowała wtedy w firmie EKOCIEP, i na dwa dni przerwano w jej bloku prace docieplające, kiedy okazało się, że z dziesiątego piętra spadło dwóch robotników firmy. A prokurator tylko miał zagadkę, że chyba musieli jacyś przesadnie pedantyczni być skoro zdążyli wydezodorować się przed śmiercią…

Więc tak leżałam i myślałam żeby uważać bo może to na balkonie jacyś robotnicy, no ale ja przecież w kuchni nie mam balkonu choć by się i może przydał, nie trzeba by było tak daleko bimberku nosić jak się tam grillowe imprezy robi latem. I po cichutku zakradałam się i patrzę – oczom własnym nie wierzę. Felek i Trelek moje dwa koty siedzą na taboretach i rozmawiają. A ja wszystko rozumiem. Wyszło na to, że obdarzona zostałam cudowną mocą poznawania mowy kotów. A może nawet wszystkich zwierząt? Postanowiłam nic nie dawać po sobie poznać. Weszłam do kuchni jak zawsze i zaczęłam robić śniadanie. Oczywiście nasłuchiwałam co i jak.

O zobacz przyszła znowu pewnie jest na bani lub co najmniej na kacu jak zwykle chłe chłe – powiedział Felek.

A jak, to masz na sto procent – odpowiedział Trelek. Wczoraj znowu jej notka miała dwa komentarze, z czego jeden usunięty. Połaszę się do niej może da coś do żarcia. Ostatnio taki nam syf daje że aż mnie mdli.

Na blogu?

Tam też chłe chłe.

Nie jest łatwo być pustaczym kotem – powiedział Felek i podszedł i zaczął się łasić.

Jakie to fałszywe bydlaki są – pomyślałam ale jak gdyby nigdy nic pogłaskałam Felka i dałam mu jeść to co zwykle czyli resztki z pobliskiego śmietnika.

No i lipa – powiedział Felek do Trelka.

Głupi wredny Pustak – odparł Trelek.

O bydlaki pomyślałam. To ja wasze piękne zdjęcia wszelakie w internecie poumieszczałam, zabawy wasze poopisywałam i nawet mój koci blog na liście kociowników na zaszczytnym pierwszym miejscu napompowałam za pomocą klikaczki a wy mi tak? Już ja was urządzę. A zemsta będzie słodka.

Usiadłam i popijając przez słomkę jabolka z czereśni zaczęłam obmyślać plan, podczas gdy oni – dacie wiarę – zastanawiali się który którego będzie lizał. I tylko z powodu, że kulturalna jestem nie napiszę po czym mieli się lizać zwyrodnialcy. Swoją drogą skoro wśród ludzi są kochający inaczej to pewnie wśród kotów też chłe chłe ?

I wymyśliłam zemstę – odpłacę im taką samą parszywą monetą jak oni mi. Najpierw poprawiłam im sposób odżywiania – to była taka moja dobra wola, bo czułam się winna. Trudno przeznaczę mniej środków na walkę o swój byt kosztem ich bytu. Kupiłam im dwie puszki z takiej znanej sieciówki. Zawołałam ich, ale jacyś niechętni byli. Lecz kiedy poczuli zaraz się obaj stawili.

O zobacz coś normalnego, powiedział Felek. No fakt – odparł Trelek. I zjedli wszystko wylizując miski. Wysiliła się ale nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca powiedział Felek. Pożyjemy zobaczymy odparł Trelek. I kiedy tak słuchałam i liczyłam na ich poprawę zobaczyłam wewnątrz jednej z puszek jakiś złoty napis: Sprawdź czy wgrałeś wycieczkę na Bahamy dla całej rodziny! Jeśli w karmie była złota moneta otrzymasz prezent od naszej firmy WOŁGACAT i popłyniesz w dowolnym terminie!

O cholera pomyślałam – zeżarły, bo pewnie była. Mi to szczęście dopisuje więc na pewno była. Posłuchałam znowu co gadają ale żaden nic nie mówił o bólu brzucha czy kiszek. Wiem mam! Rentgena im zrobię – poleciałam do wujaszka gugla ale niestety wielkie rozczarowanie. Rentgen dla kota jest trudny do wykonania, robi tylko jedna firma i to w Szczyrku, no gdzie ja tam pojadę – poza tym zapisy są już na rok do przodu takie mają kolejki. To co? No trzeba sobie radzić samemu. Z początku postanowiłam badać to co z nich wychodzi. Milimetr po milimetrze, skrupulatnie za pomocą nożyka co to kiedyś miał być do ogrodu. Mdłości miałam i słabości ale widok wielkiego okrętu na Bahamy wszystko rekompensował. Po jakimś czasie zaczęłam wątpić bo albo oni skręt kiszek mają albo nic nie połknęli. I wtedy Felek powiedział do Trelka: chyba coś mi na żołądku leży od kilku dni. Trelek zaoferował mu masaż łapką ale to już mnie nie obchodziło. Wystarczyło co usłyszałam! Jest jest jest. Bahama welcome to! Afryka dzika dawno odkryta nuciłam pod nosem.

Zadzwoniłam do Franka – on nie ma Rentgena, ale Walkensztajn ma! O nim już wam pisałam na moim opiniotwórczym blogu jak mi liposukcję robił odkurzaczem. Wzięłam Felka i Trelka do torby zapięłam zamek błyskawiczny i poszłam. Piszczały matoły mi całą drogę ale mnie takie rzeczy nie ruszają. U Walkensztajna fortunnie nie było kolejki. Doktor jak zawsze z klasą, bimberek z wiaderka przy rejestracji zaoferował. Co prawda nie miałam zabiegu ale nie odmówiłam. Naświetliłam mu problem naświetlania chłe chłe i że o koty chodzi i wycieczkę. Doktor od razu zażądał zapłaty, że jak ta złota moneta tam będzie to on jako rodzina ze mną jedzie chłe chłe z żoną oczywiście i trójką dzieci, na co się zgodziłam. Wtedy Walkensztajn założył ołowiane rękawice i wyciągnął najpierw Trelka. Tego też możemy sprawdzić bo może dwie monety były i pojedziemy na dwie wycieczki powiedział Walkensztajn. Położył Trelka na płycie z ołowiu i rozłożył mu łapki na bok. Lampę dostawił i docisnął Trelka do płyty. Pstryk i po kłopocie. Trelek do torby Felek na stolik, zmiana kliszy, łapki, docisk, pstryk i mamy komplet. Ten Walkensztajn to rutyniarz, ciemnia, płyny, kilka szybkich ruchów i jest jest. W brzuchu Felka jest moneta. Dokładnie w jelicie grubym!

Witajcie koktajle – Aloha plażo i łańcuchy z kwiatów. Aloha spodnie w kwiaty i gorący kelnerzy chłe chłe! Walkensztajn zaproponował opić sukces i nabombaliśmy się do nieprzytomności ze szczęścia. To znaczy prawie bo mogliśmy jeszcze dokonać operacji wyjęcia monety.

Walkensztajn zaproponował metodę siły odśrodkowej – że on chwyci Felka za tylne łapy i będzie się kręcił szybko jak wirnik i wtedy moneta wyleci. Ale się nie zgodziłam bo może mu się zrobić niedobrze i zwymiotuje. To doktor wziął pęsetę taką z pól metra i metodą wsteczną szybkim ruchem Felkowi monetę wyciągnął. Jest! Ucałował ją bez obmywania, ale co tam w końcu cieszył się a w dodatku pod gazem już ostrym był i podał mi. Pobiegłam pod kran.

I jakże wielkim rozczarowaniem było kiedy zobaczyłam, że zamiast złotej monety mam na dłoni zwykły mosiężny pieniążek… A na nim napis: CCCP. Cholera, firma WOŁGACAT profilaktycznie, aby zmylić tych co prześwietlają puszki z kocią karmą w poszukiwaniu szczęśliwej złotej monety, wkłada kopiejki…

Tym razem piliśmy z Walkensztajnem z rozpaczy aż nam się filmy pourywały.

A tutaj Felek – widać w jelicie grubym monetę:

A to ona:

A morał z tej historii jest następujący: nabycie umiejętności władania obcymi językami może doprowadzić do wielkich finansowych rozczarowań, czego Wam nie życzę, chłe chłe.

o mnie: prowadzę osobiście bloga: http://sramelia666.wordpress.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (66)

Inne tematy w dziale Rozmaitości