AmeliaPustak AmeliaPustak
596
BLOG

Na podwójnym (bio)gazie

AmeliaPustak AmeliaPustak Rozmaitości Obserwuj notkę 61

     Jak na pewno się orientujecie ja bardzo oszczędna jestem żeby więcej środków móc przeznaczyć na moja walkę o byt i na picie rzecz jasna bo bez picia moja walka byłaby jakaś taka nijaka chłe chłe. No więc dzisiaj rano w radio, kiedy szukałam mojej ulubionej audycji dla AA żeby im powspółczuć, natknęłam się na ciekawą dyskusję o nowoczesnych metodach pozyskiwania energii – konkretnie z biogazu. I natchnęło mnie, tym bardziej że jeszcze od wczoraj mnie trzymało i na lekkim rauszu byłam, a ja w zasadzie na rauszu jestem cały czas więc zawsze otwarcie jak sroka dżdżu pragnę chłonąć wszystkie nowe pomysły.

   Biogaz – o tak, to jest coś. Jakie kolosalne oszczędności… No i ta samowystarczalność i nawet jak w Foreście Gampie możnaby zarobić ogrzewając osiedla lub może nawet całe miasto a w perspektywie kraj… A możliwości eksportowe, no nie ja dywersyfikacji się nie poddam i biorę się za robotę.

    Postanowiłam najpierw dokonać próby na moim kocie Felku. Tylko jak zacząć za pomocą Felka produkować biogaz? Szybki kontakt z wujaszkiem Guglem i mam nagły strumień świadomości i żeby strumień jak najdłużej trwał walę szybką lufę z botwinki (wygląda jak krwawa Merry chłe chłe). Wyczytałam że potrzeba bakterii metanogennych – takich co ten biogaz produkują. I że najlepiej odszukać je na wysypisku śmieci – tu akurat nie musiałam daleko szukać, sterta naczyń z trzech ostatnich imprez i zalegające pod zlewem garnki pozalewane wodą na pewno zawierają już odpowiednio wykształcone bakterie. Wzięłam strzykawkę i łapiąc szybko Felka zdecydowanie i stanowczo zadozowałam mu doustnie porcję bakterii z garnka po zacierze. Weszło choć Felek nie za bardzo zachwycony był.

   Szybko objęłam ramieniem jego głowę i potrzymałam kilka minut żeby nie oddał tego co dostał. Wierzgał zwłaszcza tylnymi łapami, ale w powietrze to nic się nie działo. Ale od tego wierzgania szybciej spalał więc słyszałam już pod koniec wesołe bulgotanie w jego brzuszku chłe chłe. Ale gazu do wieczora nie było, brzuch Felka był płaściutki jak nie przymierzając mój mózg przed operacją fałdowania. No to pomyślałam że skoro gaz to może jakoś te Felka jelitka zachęcić poprzez pokazanie o co mi chodzi. Nabrałam do starego balonu, co to dostałam kiedyś na jarmarku w Koziej Wólce, gazu bezpośrednio z kuchenki. Felek chyba coś wyczuł bo dał dyla pod szafę, ale od czego jest miotła chłe chłe. Wzdrygał się ale jak polałam na miotłę tubkę kropelki nie było siły, wyciągnęłam Felka bo nie dał rady się odkleić i od razu zadozowałam mu strzykawką ten gaz z balonu. Felek lekko otumanił się i położył i tak leżał. Poszłam gotować obiad, i nagle patrzę jak Felek zbliża się do garnka pod którym przecież włączony płomień i jak nie walnęło … Na szczęście to nie Felek tylko balon z resztą gazu, popchnięty przez niego łapką… Nadal nici z mojego pomysłu. Ale skoro nie Felek to może… Tak mam! Ja ja ja będę sama produkowała biogaz. Co prawda z niesmakiem spojrzałam na resztki w garnkach, ale czego nie robi się dla nauki chłe chłe. Tylko co w takim razie zjeść lub wypić żeby było dużo biogazu? I znowu wujaszek Gugel dobra rada i mam stary przepis Inków.

   Znalazłam go w publikacji naukowej pewnego duńskiego profesora – badacza kontaktów z obcymi cywilizacjami. Podobno kiedy obcy z innej planety przekazywali Inkom informacje jak stworzyć słynny kalendarz Inków, wyziewy z ich latającego statku spowodowały u całej wioski potężne niestrawności i zaparcia maści wszelakiej. Więc aby to zniwelować kapitan ufoludków podał Inkom stary sposób na produkcję gazów, które znacznie poprawiając perystaltykę jelit likwidowały owe problemy gastryczne. Inkowie nie byli w ciemię bici więc szybko wpadli na pomysł w jaki sposób ów biogaz gromadzić. Każdy członek plemienia przyklejał sobie na mleczko z kokosa do pośladków wysuszoną skórę z żołądka bawołu, która dzięki swojej sprężystości pompowała się gazem jak balon. Kto miał już tyle biogazu że lekko podnosiło mu tyłek tak że zaczynał mieć kłopoty z chodzeniem udawał się do miejscowego szamana który wraz z pomocnikami odcinał mu ten skórkowy balon. Biogaz gromadzony był następnie w specjalnym zbiorniku na środku wioski, a dzięki systemowi bambusowych rurek wszyscy mieli ciepło w swoich ziemiankach.

    A przepis przybyszów polegał na zrobieniu specjalnej mieszanki z tartej cebuli, drożdży (coś jak zacierek chłe chłe), musztardy i odrobiny prochu strzelniczego. Ta mieszanka musiała być ponadto zaprawiona cząbrem i papryką które miały na celu odpowiednio pobudzić jelita i zwiększyć wydajność produkcji biogazu.

  Akuratnio poza prochem strzelniczym wszystko ja w domu miałam. Zmieszałam, zjadłam i cierpliwie czekałam na efekty. W międzyczasie odkręciłam muszlę klozetową (na razie sobie jakoś poradzę chłe chłe biogaz i kasa to podstawa) i zrobiłam z niej specjalne urządzenie do zbierania biogazu, bo akuratnio skóry z żołądka bawołu nie miałam, nie mówiąc o mleku kokosowym. Ale miałam kropelkę – jeszcze po gonieniu Felka mi druga tubka została, to postanowiłam nią przykleić się do muszli, celem likwidacji nieszczelności wszelakich żeby biogaz dobrze zebrać. Ale to za chwilę, bo najpierw pod nogę muszli, na dziurę przykleiłam wielki plastikowy wór od płaszcza, położyłam całość na boku, i zanim usiadłam to posmarowałam dokładnie całą muszę żeby żadnych szczelin nie było. Położyłam się na boku i podciągnąłem muszlę pod siebie chłe chłe, oczywiście zanim podciągnęłam to zdjęłam ale reformy. Jak ładnie przyssało się to aż poczułam się dumna. Ale tylko chwilkę, bo brak prochu strzelniczego czy może zbyt stara cebula na przecier sprawiły że zamiast biogazu dostałam straszliwej biegunki. I całe szczęście że ta kropelka mocno ten wór trzymała zwłaszcza jak seriami dawałam…

   Wycieńczona podliczyłam straty. Felek w traumie, miotły nie mam tak jak worka do mojego zimowego futra i sedesu, no i dwie tubki kropelki… I tak leżę i myślę co zrobić czekając na kolejny bulgot i kolejną serię – o czuję że znowu się zaczyna…

A tutaj fragment mojej instalacji do biogazu:

A morał z tej historii jest następujący: za dużo cebuli może zamiast przyczynić się do pozytywnej i ekologicznej produkcji biogazu, spowodować u was zwiększone popuszczanie, czego wam nie życzę chłe chłe.

 

o mnie: prowadzę osobiście bloga: http://sramelia666.wordpress.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości