AmeliaPustak AmeliaPustak
974
BLOG

Kototermity

AmeliaPustak AmeliaPustak Rozmaitości Obserwuj notkę 115

   Zanim zacznę mój kolejny wpis na tym opiniotwórczym blogu chciałam odnieść się do przejawów uwielbienia jakie coraz częściej pojawiają się w internecie, a oczywiście przejawy te dotyczą nikogo innego jak mojej skromnej osoby chłe chłe. Otóż nie dawniej jak we wpisie: Popierogowana w ołowianej masce Tutenhamona (ameliapustak.salon24.pl/556046,popierogowana-w-olowianej-masce-tutenhamona) podałam przepis na pierogi z farszem z igliwia choinki.

   Nie dalej jak dziś rano otrzymałam na PW zdjęcie, od jednej z moich wiernych wielbicielek, która prosi o zachowanie anonimowości z powodów wielu. Podam główne dwa: otóż osoba ta jest tak popularna w sieci że ma już tej popularności dość, co za tym idzie jej inspirujące i pełne treści w tym ostatnio głownie żołądkowych chłe chłe wpisy, są dosłownie rozrywane na strzępy przez czytelników i osiągają zawrotne liczby autoodsłon. Zaszczytne pozycje na liście bimbrowników są dodatkowo tej popularności udokumentowaniem. Ponadto – liczby wpisywanych na jej blogu komentarzy są oszałamiające i autorka owa musiała już wielokrotnie zwracać (nie mówię o zwracaniu po wypróżniającym żarciu chłe chłe) do administracji o powiększanie liczby możliwych komentarzy bo te co są już się po prostu nie mieszczą. Żartowałam chłe chłe, ale z adminami coś jest na rzeczy bowiem ostatnio zastanawiali się czy w rzeczonym przypadku nie byłoby możliwe wprowadzenie ujemnej liczby komentarzy chłe chłe. No i owa Anonimowa Alkoholiczka, żartowałam, Użytkowniczka oczywiście, chłe chłe, bardzo wzięła sobie do serca ów mój przepis. Przesłane mi zdjęcie to był szok. Powiem że zaskoczyła mnie bowiem poza opędzlowaniem choinki z z igieł, zapewne za pomocą jak sama sugerowałam, obieraczki do ziemniaków, opędzlowała również niektóre gałęzie i to z bombkami!

   Szczerze to dość znaczne ulepszenie w moim przepisie na farsz, zatem ciekawa jestem kilku rzeczy. Po pierwsze, rozumiem że obcięcie gałęzi odbyło się za pomocą pilniczka do paznokci, natomiast trudniej mi wyobrazić sobie proces mielenia gałęzi tudzież srebrnych łańcuchów w maszynce do mięsa o bombkach nie wspominam, świerki bowiem jak i łańcuchy łykowate są. I najważniejsze jak rodzina? Czy wszyscy zdrowi? Ja wiem, że zjeść można wszystko – co jest tylko kwestią ilości promili chłe chłe, ale takie zmielone bombki musiały dawać niezwykle interesujące świecące efekty po wypróżnieniu zwłaszcza :).

  W każdym razie to wielka innowacja, no chyba że mój przyjaciel z dzieciństwa Zbyszek odwiedził tę internautkę.

   Zbyszek słynął z tego, że wykręcał żarówki w piwnicach, zjadał bańki szklane, przy czym robił to tak umiejętnie, że żarówkę z obgryzioną bańką wkręcał z powrotem. Jakże ciekawe iluminacje pojawiały się kiedy jakaś, dajmy na to, staruszka udawała się do piwnicy po przykładowo, ziemniaki, i włączała światło. Jasność jakby błyskawica strzeliła a przy tym jaki dźwięk. Ale nie próbujcie tego kochani w domu chłe chłe.

 W każdym razie internautce owej Bóg zapłać! Proszę jak najszybciej: uprać firanki a najlepiej na jakieś bardziej trendy zmienić bo wczesny Gomułka już się przeżył chłe chłe, zetrzeć zalegający z kaloryferów kurz bo to alergen jest no i przede wszystkim podać dokładny przepis, zwłaszcza ile bombek było i jakiej mniej więcej wielkości (czy kolorowe czy jednolite?) i jak długie łańcuchy.

  Tyle gwoli wstępu. A teraz opiszę jak wróciłam do domu od Walusia i co zastałam. Jak zapewne wiecie podróżowałam autobusem z Koziej Wólki do Solnicy, gdzie przeżyłam przygodę z Bertą foliarką i jej odrzuconą miłością. Dość mocno wstrząśnięta byłam, zatem jak tylko weszłam do domu walnęłam szybkie trzy karniaki bimberku z zacieru cebulowego co go nastawiłam wcześniej. I już myślałam że po takim wyczerpującym dniu, a wcześniej nocy podczas której paliliśmy z Wałkiem i Helą chiński stroik śpiewając kolędy, a później po tej podróży do Solnicy, odsapnę a tu nic. Chciałam wejść do pokoju żeby na swoim ukochanym fotelu zalec, patrzę a tam moja choinka cała opitolona. Jeno kilka gałęzi zostało i bombek. Wszystko zniknięte… Co gorsza śladu nie było. To był szok. Podeszłam bliżej, patrzę na to co zostało po choince a tu tylko jakieś ślady po gałęziach jakby ktoś zębami poobgryzał. I nic więcej. Zastanawiające…

 Co tu zaszło? Jakiś wariat? Psychopata? Siły nadprzyrodzone? Rozważałam w myślach… Nagle przypomniałam sobie o Felku i Trelku – moich kotkach przecież. Zawsze witają mnie jak wracam do domku a dziś jakieś takie wyciszone. Nigdzie ich nie ma… Rozpoczęłam poszukiwania. Zwykle lubią się tulić w koszu z brudną bielizną, ale nie dziś, uwielbiają też moją szafkę na buty – ale tutaj ich nie było. Zatem poszłam do piwnicy. I widok jaki tam zobaczyłam kompletnie mnie zszokował.

  Leżały oba na plecach z pełnymi brzuchami. Wywalone oczy, zęby im się wydłużyły Felek jeszcze w zębach trzymał kawał choinki. Nawet się nie ruszały za zbytnio.

   Zadzwoniłam po mojego przyjaciela Franka weterynarza i jednocześnie mojego lekarza rodzinnego chłe chłe co to z opresji medycznych maści wszelakiej mnie ratować zwykł. Franek orzekł że mają kociotermiternię – po prostu chorobę charakteryzującą się brakiem celulozy w organizmie. Bo jak na pewno wiecie one piją jak i ja, a Franek mówi że celuloza łatwo się wypłukuje z bimberkiem, a kot musi mieć celulozę w brzuchu na ten przykład na pewno wielu z was widziało jak kot trawę je. Wiec one stąd tak się poobżerały tą choinką.

  Franek zalecił szybkie działanie. Za pomocą noża kuchennego otworzył najpierw Felka bo on bardziej nabrzmiały brzuszek miał, a później Trelka. Zrobił im szybką resekcję żołądka i za pomocą wody z mydłem szarym wypłukał gałęzie i igliwie. Niestety kawałki łańcuchów srebrnych już do jelitek się dostały to je Franek że tak powiem badaniem per rectum wydobył chłe chłe. Lekko potraciły błysk i się poskręcały ale co tam. Franek pozszywał obu moich braci młodszych dratwą, a mnie przestrzegł przed zgubnymi efektami kociego alkoholizmu.

   Nawet się nie zmartwiłam. Powiem więcej – ucieszyłam, bowiem łańcuch mogłam powiesić z powrotem na choinkę ale to nie wszystko. Jutro gości mam i to co Felek i Trelek w brzuszkach mieli w sam raz na farsz pierogowy zużyję. W końcu jakby nie patrzeć to mój patent chłe chłe.

A tutaj Felek w piwnicy jak trzyma większą gałąź.

 A morał z tej historii jest następujący: Koci alkoholizm może pozbawić piękna waszych choinek ale może przy tym zobaczycie że pora uprać firanki, i dodatkowo dostaniecie podany na talerzu przemielony farsz na pierogi, czego wam wszystkim życzę chłe chłe.

 

o mnie: prowadzę osobiście bloga: http://sramelia666.wordpress.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości