AmeliaPustak AmeliaPustak
983
BLOG

Poważna bajka o dusznej kuchni Joanny szaleciarki i opętaniu

AmeliaPustak AmeliaPustak Rozmaitości Obserwuj notkę 136

  Joanna szaleciarka zanim zaczęła na dobre w szalecie pracować była i żyła, miała swoją kuchnię w której gotowała jakieś potrawy maści wszelakiej. I czasem w tej kuchni wywieszała a to plakat z kwiatkami, a to na ścianie jakiś rysuneczek i tak sobie była i żyła.

  I chyba za dobrze jej było bo wpadła na pomysł żeby zacząć wywoływać duchy. Duchy nic do szaleciarki nie miały i z początku długo ignorowały wywoływania głupiej kobiety. Bo musicie wiedzieć, że z duchami żartów nie ma i prawdziwy duch może spowodować poważne popuszczenie w reformy tudzież nerwicę lub oba efekty synchronicznie i z przydatkami, chłe chłe. Ale szaleciarka jako ćwok bez wyobraźni, i pijąca dodatkowoż, zwłaszcza po pijaku dalej wywoływała te duchy i wywoływała. A dodać należy, że duchy dodatkowoż są jak znaczki w klaserze, małe duże z Chadu i Peru, tudzież trafi się jakiś kancer, tu znowu jaki z minionej epoki. Ale najwartościowsze są te znaczki najbardziej unikatowe. Bo one poza swoją wartością wizualną często mają wartości dodatkowe, bardzo głęboko ukryte, przez co nieznane światu. I takie właśnie najpotężniejsze duchy szaleciarka wywoływała, nie zdając sobie sprawy z jakimi zadziera siłami, bo jej umysł jest zbyt prymitywny.

  W końcu po zwyczajnych wywoływaniach w kuchni zaczęła robić to coraz bardziej chamsko, prowokowała duchy i wyzywała, bo dodatkowo należy nadmienić, że to zwykły ćwok jest i prościocha.

  I w końcu duchy przyszły. Szaleciarka od razu na łeb mocno dostała bowiem nie zdawała sobie sprawy jakie siły przywołała. Kiedy zobaczyła ducha od razu zaczęła popuszczać. Duch przychodził z początku nieregularnie, ale pokręcony umysł szaleciarki doradzał jej coraz to nowsze prowokacje. Była jak ćma – mimo że opaliła skrzydła dalej leciała w płomień. Jej chora psychika pchała ją dalej i dalej.

  Ale jednocześnie na tyle zaburzona była, że zaczęła biegać po osiedlu i żalić się jak to duchy ją prześladują i niszczą. I napotkała jednego równie ubogiego intelektem co ona i on zlitował się i naparu cebulowego i czosnkowego jej przyrządził, co duchy miał niby odgonić. I chodził z nią do tej kuchni i wyganiał te duchy i inne napary robił a ona za to usługi różne mu świadczyła, bo on żonaty dodatkowoż był. Zapanowała tutaj stara zasada Rzymian: "jak się nie ma złota ani miedzi, to się płaci tym na czym się siedzi", znaczy taborety kuchenne dawała mu, chłe chłe.

  Jednak jego starania nic nie dały bowiem to cieńki leszcz był, i to tylko nasiliło obłęd szaleciarki. Nękała po nocach coraz więcej ludzi których tylko denerwowała próbując wzbudzać litość. Znali ją bowiem w okolicy z chamstwa i braku ogłady wszelakiej i wiedzieli, że sama sobie te duchy przywołała, więc sama sobie winna.

  W końcu jeden młody chłopak, co to akuratnio do matury się przygotowywał, nie mogąc już wytrzymać zagłuszania ciszy szałami szaleciarki, oraz smrodliwymi popustami w reformy podminował zadusznioną duchami kuchnię i w powietrze wysadził.

  Na tym zakończyły się zabawy szaleciarki z duchami, a sama ona błąka się po osiedlu popuszczając tu i tam i znacząc swoją obecność coraz większym obłędem i coraz bardziej odrażającym fetorem. 

 

 A morał z tej historii jest następujący: Nie zadzierajcie z siłami które przerastają Waszą wyobraźnię, bo mogą wam zdewastować kuchnię, czego Wam nie życzę chłe chłe.

 

o mnie: prowadzę osobiście bloga: http://sramelia666.wordpress.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości