Gniewomir Świechowski Gniewomir Świechowski
83
BLOG

O polskiej szkole...

Gniewomir Świechowski Gniewomir Świechowski Polityka Obserwuj notkę 11

Zainspirował mnie komentarz pod wpisem Dr. Ciesielczyka, w którym Kiejow stwierdza: "oceny przepisy odgrywaja swoja rolę ale sila jest w respektowaniu przez uczniow i wymaganiu przez kierownictwo szkoły". Sam nie tak dawno skończyłem liceum, więc pozwolę sobie mieć na ten temat własną opinię - lansowaną przez mnie już kilkukrotnie w komentarzach i wpisach.

Siłą szkoły są głównie uczący tam pedagodzy. Kropka.

Przekonuje mnie do tego fenomen, jaki zauważyłem "zimując" rok w liceum. Niestety, jako rocznik '85, graniczny między starą a nowa maturą, zawalając musiałem zmienić szkołę i odnaleźć się w tzw "klasie zbiorczej". Termin ten oznaczał bandę podobnych mi matołków: nonkonformistów, zaćpanych dresiarzy i pospolitych debili, był też człek z nie zdiagnozowanym ADHD i dwie dziewczynki które potraktowano wcześniej na zasadzie "Bo ja cię Jaskier jakoś nie lubię..."(Sapkowski) i jedna ex-punkówa, ex-satanistka, ex-skinheadka, podówczas w stadium zamiłowania do elektroniki i plastiku.

Reasumując, koszmar każdego nauczyciela. Od pospolitych bandytów, po niepokornych mądrali, nie licząc ekscentryków. Jednak jedni nauczyciele mieli na lekcjach spokój i kooperację, a drudzy III Wojnę Światową pełną krzyku i dyrektorskich anatem.

Dlaczego? Zamiast spekulować, opowiadać cuda-niewidy lub szukać złotych recept powiem jak radzili sobie nauczyciele jakich znałem z obu moich liceów. Przy czym, jeśli jakimś cudem ktoś rozpozna w tych sylwetkach realne osoby - niech się nie zdradza. Piętnować chcę przywary, nie osoby.

- Młoda, ambitna, zakompleksiona

Wychowawczyni, nauczała obcego języka, pod 30stkę, przyjaciółka dyrektorki. Najprawdopodobniej marzyła aby zostać w pełni zaakceptowana przez starszych nauczycieli, więc postanowiła być najtwardsza z twardych - Brudny Harry polskiego szkolnictwa. Kobieta, która z braku umiejętności wymuszenia, bądź skłonienia uczniów, aby ją szanowali, próbowała wprowadzić typowy zamordyzm. Efektem tego była cicha wojna wypowiedziana jej przez wszystkich uczniów, odczuwających satysfakcję za każdym razem, gdy udało się wystrychnąć ją na dudka. Wszelkie sankcje tylko podgrzewały konflikt, który rozpoczęła na początku - a z którym nie potrafiła sobie poradzić. Absolutnie żaden zapytany, z wielu uczniów, którzy mieli z nią zajęcia, nie wyrażał się o niej inaczej niż "ta [wstaw tu właściwe, niecenzuralne bądź obraźliwe określenie]".

+ Starsza, apodyktyczna, zaangażowana

Matematyczka, zakochana w swoim przedmiocie, zwolenniczka wojskowego drylu - chyba, że ONA postanowi w danej chwili inaczej. Od pierwszej lekcji dobitnie wytłumaczyła co wolno(niewiele) czego nie wolno(sporo) i czego wymaga(wszystkiego czego tylko można od ucznia). Parafrazując opis wydawania rozkazu z książki Suworowa: "chwyciła nas w żelazne szpony swojej woli", a potem przycisnęła jeszcze bardziej. Wdg niej, nie miałeś czytelniku "próbować się nauczyć" - miałeś UMIEĆ. Połowa uczniów ją uwielbiała, zwłaszcza za okazjonalne przebłyski poczucia humoru i odczuwalną(za granitową facjatą) sympatię do uczniów - która jednak nigdy nie dawała żadnej taryfy ulgowej, a druga połowa jej nienawidziła. Ale... ale absolutnie wszyscy ją szanowali i ten szacunek okazywali. Konsekwentna i kompetentna. Właśnie jej miłość do matematyki i moje nieuctwo doprowadziły do zmiany szkoły, ale nie mam jej tego za złe i cieszę się jak dziecko, gdy ją za rzadka spotykam.

+ Młody, inteligentny, wesoły

Polonista tuz po szkole, wykształcony i bardzo inteligenty, wesoły i z idealnym kontaktem z młodzieżą. Niektórzy podejrzewają że był gejem, ale nigdy się nie zdradził z tym w jakikolwiek sposób - jak inni nauczyciele, życie prywatne oddzielał od zawodowego. Wzbudzał sympatię żywa inteligencją, zaangażowaniem w temat i sposobem prowadzenia lekcji - zmuszającym do myślenia największych ciołków. Jeden z niewielu ludzi który był w stanie skłonić osiedlowych zabijaków, by zamiast zgrywać twardzieli wysilili pozostałe jeszcze po prochach szare komórki i spróbowali coś wnieść w dyskusję. Zawsze był z nami uczciwy i znowu - konsekwentny w tym co robił. szanował uczniów, a oni - nawet najgorsi - odpowiadali tym samym. Stuprocentowe czarne owce, gdy mu podskakiwali, sprowadzała do pionu klasa.

- W średnim wieku, ofiara losu

Parodia podstarzałego kujona, zabawny pod każdym względem, po prostu... fajtłapowaty - nauczał... przedsiębiorczości. Człowiek, który poza umiejętnością chrześcijańskiego nadstawiania drugiego policzka i wiedzą, której nie potrafił przekazać - w interesujący sposób, nie miał absolutnie żadnych zalet ani wad. Nikt nie brał go poważnie, a nawet mądre rady, jak radzić sobie w życiu, natychmiast dyskontowało jego nieprzystosowanie do rzeczywistości. Idealny, bo zupełnie bezbronny cel - właśnie takim ludziom rozwydrzone gówniarze zakładają kubły na łeb.

+ W średnim wieku, oryginał, pozornie olewający

Człowiek mówiący ciekawie o swoim przedmiocie... absolutnie olewającym tonem. Łatwo też sprowadzał nim do pionu wszelkich "podskakujących". Uczył ani dobrze, ani źle... ale skutecznie. Bawiąc przy okazji swoich uczniów swoimi różnorakimi, niezbyt apetycznymi nawykami. Fakt, że nie przejmując się niczym pierdział i drapał się po jajach niezbyt nam jednak przeszkadzał. Utrzymywał swoistą równowagę, bo potrafił się wkurzyć, ale w sumie lubił nas - o czym wiedzieliśmy, a my jego, za jego specyficzny image. Nikt się nie nudził.

- Stara, złośliwa, olewająca

Dama, która miała przez większość czasu w d... swoich uczniów i nauczany przedmiot. Dama bez zdolności pedagogicznych, za to ze skłonnością do zamordyzmu. Kiedy ona wypalała kolejną paczkę papierochów w kantorku... my mieliśmy się nauczyć z książek wszystkiego co miała nam przekazać, i oczywiście siedzieć cicho, ewentualnie robić zadania - bo też nie przychodziło jej do głowy, czymże by można nas zająć. Jeśli już "wykładała", to mętnie i niezrozumiale - używając przy tym terminologii, której w podręcznikach nie uświadczysz - kładąc dodatkowe kamienie na naszej drodze przez mękę... A jak się nie podoba? Zgnoić! Widziałem nie raz, jak licealistki siadały zapłakane, bo sprowadziła je do poziomu... inaczej, poniżej pewnego poziomu. Smutne.

Puenta?

Sądzę, że wspólnym mianownikiem nauczycieli, którzy wykonali swoją pracę ( + przed charakterystyką) - i nie musieli szarpać przy tym nerwów dyrekcji, uczniów i rodziców - jest to, że domagając się szacunku, sami szanowali swoich uczniów, wykonując swoją pracę kompetentnie, z zaangażowaniem. Bo szacunek nauczycielowi nie należy się z urzędu. Sam fakt, że staje przed uczniem kapitan, pierwszy po bogu(przez 45 minut) nie wystarczy - tych kapitanów, którzy tego nie rozumieli załoga wieszała zazwyczaj na rejach. Tylko ilu jest pedagogów zdających sobie z tego sprawę? Jakie kryteria są decydujące przy zatrudnianiu tychże? Bo legion kuriozalnych postaci jakie widziałem w polskich szkołach świadczy o tym, że są bardzo pokrętne, mętne.. żeby nie rzec - podejrzane.

Mogę założyć się o każdy pieniądz, że ci których przywołałem tu jako pozytywne przykłady w najgorszych warunkach nie skończyli by ze sławetnym kubłem na śmieci ograniczającym pole widzenia.

Pomogło by również, gdyby współpraca z dyrekcją, nie rozpoczynała się tylko wtedy, gdy zamiast czarną owcę relegować, szuka się sposobu, aby "zachować dobre imię szkoły". Przyglądałem się choćby sytuacji, gdzie za kradzież(komórki nauczyciela! Sic!) jedyną konsekwencją stała się konieczność przeniesienia się ze szkoły na własną rękę - bo relegowanie "popsuło by statystyki".

Pomogło by również, gdyby nawet po znalezieniu rozbitych lufek okopconych trawką - w szkolnej ubikacji - dyrekcja nie utrzymywała by dalej że: "Problem narkotyków w naszej szkole nie istnieje."

Pomogło by również, gdyby nauczyciele nie udawali że nie widzą, że wielu uczniów przychodzi na lekcje ordynarnie naćpanych.

Pomogło by...

Co ja będę się rozpisywał?

Szkoła jest chora, więc jak ma sobie poradzić z chorymi uczniami?

Może czas, aby dyrekcje zacząć rozliczać z efektów, a nie "dobrych" chęci? Młodzież jest wszędzie taka sama, tylko szkoły różne...

(ale perwersyjne opowiastki z pewnego elitarnego krakowskiego liceum zachowam sobie na jakiś weselszy wpis, bo jest o czym opowiadać)

Może czas na prywatyzację?


Disclaimer Informacja: To prywatny blog i reprezentuje mój prywatny punkt widzenia, a nie moich pracodawców i redakcji dla których pracuję . Sprawy dotyczące administracji s24 proszę kierować przez formularz kontaktowy. Osoby, które nie potrafią dyskutować bez obrażania autora będą miały zablokowaną możliwość komentowania na tym blogu. Motto A my nie chcemy uciekać stąd! Krzyczymy w szale wściekłości i pokory Stanął w ogniu nasz wielki dom! Dom dla psychicznie i nerwowo chorych! Jacek Kaczmarski Zasady Copyright Zawartość tego bloga pisanego przez Gniewomir Świechowski jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Bez utworów zależnych 2.5 Polska License. Zamieszczone tu teksty można nieodpłatnie wykorzystywać na innych serwisach lub blogach w niezmienionej formie pod warunkiem podania autora i zamieszczenia aktywnego linka do tekstu. Jeśli zamieszczenie linka jest niemożliwe(papier?) proszę o informację o ew. przedrukach na maila.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka