Szanowni Państwo,
Jak donoszą żródła dyplomatyczne, pan Obama spotkał się z panem Dudą w cztery oczy i mu pokazał, dziękując jednocześnie za działania na rzecz nieprofileracji broni - nomen omen - jądrowej.
To wielki sukces naszego kraju, który jako żywo przypomina sytuację, w której odgrywalibyśmy decydującą rolę w programie ograniczającym zaśmiecanie kosmosu, albo np. w działaniach na rzecz utylizacji zużytych prezerwatyw, szczególnie w sytuacji, gdy już niebawem będą u nas zakazane.
Pan Obama Obiecał również ze swej strony, że nie powtórzy się już więcej historia z żukiem Kolorado i że możemy liczyć na jego patriotyzym, nawet gdy będzie już byłym prezydentem.
W ramach rozwijania stosunków bilateralnych zobowiązał się również do przekazania Polsce 2 kompletów opon do dowolnie wybranej limuzyny, oraz prosił o przekazanie pozdrowień pryncypałowi Jarkowi, od którego kiedyś dostał list, ale gdzieś mu się zapodział i go nie przeczytał.
Nasz prezydent najpierw zaniemówił, a następnie stwierdził, że co prawda z murzyńskością w naszej polityce koniec, ale on rasistą nie jest i nie używa tego rodzaju określeń. Poza tym zacytował swojego prezesa, że nikt go nie przekona, że czarne jest białe.
Na koniec panowie ponownie uścisnęli sobie ręce i umówili się na narty, z tym, że pan Obama na wodne, a pan Duda na zwykłe, śnieżne.
Nasz prezydent niewątpliwie wrócił z tarczą, z tym, że nie antyrakietową.
Potem opowiedział 1 damie, że pogłoski o przewadze murzynów w pewnych obszarach mają w sobie źdbło prawdy i zarządził przygotowania do wizyty w Korei Północnej.
Na pytanie małżonki, czy pokaże tamtejszemu przywódcy przewagę rasy białej nad żółtą w tym aspekcie odparł, że musi uzgodnić to z panem prezesem, aby nie popełnić gafy, która mogłaby położyć się cieniem na ich doskonałe relacje.
A Pan Lis rano mówił w radio, że jeśli chodzi o analogie do ciała ludzkiego, to jesteśmy teraz w takim miejscu, do którego światło słabo dochodzi (chodziło o światełko w tunelu), ale nie użył słowa du.a, ani Du.a, bo to kulturalny redaktor jest, podobnie zresztą jak ja, co udowadniam niemal na każdym kroku, również moimi wpisami.
D.K.
Komentarze