Przyglądając się politycznej rzeczywistości w naszym kraju odnoszę wrażenie, że dużo lepiej byłoby dla Polski gdyby mniej absolwentów prawa zajmowało się polityką. Niestety jednak ta właśnie grupa zawodowa jest nadreprezentowana we wszystkich partiach politycznych. Co więcej obecnie obie najważniejsze osoby w państwie są wyedukowanymi prawnikami. Niestety...
Dlaczego stawiam taką tezę? Po pierwsze prawnicy nie potrafią dyskutować i dochodzić do konsensusu - zwykle każdy z nich uważa, że racja jest po jego stronie i bronił jej bez względu na argumenty oponenta. Obecnie jest to szczególnie widoczne - kiedy cała władza jest właśnie w rękach prawników, którzy uzurpują sobie prawo do głoszenia jedynej słusznej "prawdy" i nie uznają racji ludzi o innych poglądach.
Po drugie prawnicy są profesjonalnie przygotowani do zafałszowywania rzeczywistości. Przedstawianie sytuacji w taki sposób żeby udowodnić, że czarne jest białe i na odwrót jest wkomponowane w ich zawód. Jednocześnie manipulowanie faktami jest normalnym narzędziem w ich pracy. Oczywistym jest zatem, że wykorzystują te umiejętności także w sferze politycznej. Z tego powodu mamy teraz na codzień próby wmawiania społeczeństwu, że to co widzi wygląda zupełnie inaczej.
Należy również wspomnieć o tym, że każdy absolwent prawa z natury rzeczy ma ograniczone zaufanie do otaczającej go rzeczywistości - czasami nawet może przerodzić się to w obsesję - a wtedy niestety przestaje być śmiesznie. Zwłaszcza gdy jest się wpływowym politykiem i ma się odpowiednie środki do tego, żeby wszędzie szukać przestępców.
Mając to wszystko na uwadze trudno jest oczekiwać aby absolwenci prawa zajęli się profesjonalnie tym na czym się nie znają - czyli gospodarką, służbą zdrowia, dyplomacją czy też edukacją. Z drugiej strony niczym dziwnym jest, że prawnicy nami rządzący zajmują się tym do czego zostali przyuczeni - wszędzie szukają osób naruszających prawo.
Inne tematy w dziale Polityka