Wydawałoby się, że Jarosława Kaczyńskiego i Patrycję Kotecką dzieli wszystko - wiek, płeć, pozycja czy też doświadczenie ale ostatnie wydarzenia wskazują, że mentalność mają identyczną. Mam tu na myśli fakt, że JarKacz zabrał się za zagłuszanie PiS a PatiKoti - TVN24. Naprawdę tylko osoby o specyficznym spojrzeniu na świat mogą podjąć tego typu próby w dzisiejszych czasach bowiem jest oczywistym, że są zupełnie pozbawione logiki i z góry skazane na porażkę.
Jeżeli chodzi o prezesa PiS to postanowił on utajnić dyskusję nad stanem swojej partii a pierwotnie wogóle nawet nie chciał do niej dopuścić. Niemniej prawdopodobnie oddolny nacisk spowodował zmianę decyzji. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy czyli faktu, że dyskusja ma się odbyć za zamkniętymi drzwiami a członowie partii otrzymają zakaz wypowiadania się o jej przebiegu. Oznacza to, że szef partii chce ją dokonać jej zagłuszenia. Jest jednak pewnym, że mu się to nie uda. Z pewnością już w niedzielę pojawią się na rynku medialnym "taśmy kongresowe". Chyba, że przy wejściu na salę postawione zostaną wykrywacze dyktafonów albo każdy uczestnik poddany zostanie kontroli osobistej. Bowiem wycieki wewnętrznych partyjnych instrukcji wskazują, że są w partii ludzie zdeterminowani aby pokazać prawdę o sposobach zarządzania PiS. Zatem żadne ograniczenie wprowadzone przez Jarosława Kaczyńskiego nie uchronię go przed wypływem niewygodnych dla nie niego informacji.
Natomiast PatiKoti okazała się być zdolną uczennicą swego mistrza a nawet pierwsza zademonstrowała w praktyce swoje upodobania do zagłuszania. Podeszła do tego jeszcze bardziej dosłownie niż prezes PiS i miała ochotę zagłuszyć cyfrowy sygnał telewizyjny. Widać, że jest ona osobą bardzo jeszcze młodą i przerabiała już na historii książki w których stało, że za komuny z sukcesem zagłuszano Radio Wolna Europa. Zatem czemu by nie można było zrobić tego samego z sygnałem TVN? Niestety pani dyrektor nie uczyła się, że teraz telewizje nadają poprzez satelitę i nie jest już praktycznie możliwe przeszkodzenie w ich transmisjach. Niemniej sam fakt, że taki pomysł przyszedł Pani Koteckiej do głowy oznacza, iż ma conajmniej dziwne podejście do wolności mediów.
Generalnie oboje opisani w tym tekście państwo próbują stosować metody, które w demokratycznym państwie nie mają szans na skuteczną realizację a świadczą jedynie o mentalności osób, które podejmują tego typu starania.
Tonący brzydko się chwyta chciałoby się powiedzieć...
Inne tematy w dziale Polityka