Andrzej A. Olszewski Andrzej A. Olszewski
252
BLOG

Frankowicze i inni

Andrzej A. Olszewski Andrzej A. Olszewski Kredyty Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Temat ochrony klientów banków cieszył się podczas Konwencji Programowej PiS-u tak ogromnym zainteresowaniem, że trudno było się przecisnąć przez tłum słuchaczy. Świadczy to o randze problemu. Osobistą satysfakcją była dla mnie możliwość poprowadzenia i moderowania tak ważnego społecznie panelu.

Debata miała rekordową liczbę uczestników, a ośmiu dyskutantów miało tylko 60 minut na przedstawienie swoich stanowisk oraz opinii. Zależało mi także na tym, aby zaistniała żywa dyskusja i wzajemna interakcja ekspertów, a nie tylko ich oświadczenia, i zamiar ten udało się zrealizować. Temat był jednak tak gorący, że niektóre wypowiedzi wywoływały głośną reakcję publiczności i trzeba było studzić emocje.

Kredyty to nie wszystko

Opisywany panel w zamiarze organizatorów miał być dyskusją prezentującą różne stanowiska, również i takie, które nie zawsze bliskie były Prawu i Sprawiedliwości. Miałem i mam nadzieję, że będzie zaczynem rozwiązań, które upodmiotowią klientów instytucji finansowych.

W rozmowie wzięli udział przedstawiciele różnych środowisk: ekonomiści, prawnicy, reprezentant sektora bankowego – Związku Banków Polskich – i frankowiczów (stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu) oraz posłowie zaangażowani w tworzenie rozwiązań, mających na celu ochronę klientów instytucji finansowych.

Ze względów oczywistych temat kredytów denominowanych w walutach obcych zdominował wypowiedzi uczestników panelu, ale wspomniano również o innych instrumentach finansowych – jak polisolokaty i opcje. Poseł Tadeusz Dziuba omówił propozycję ustawy dotyczącej ograniczenia nakładanych na klientów kosztów pozaodsetkowych, tzw. ustawę antylichwiarską. Panel dotyczył zatem całego spektrum spraw w relacji bank–klient.

Problem na wagę kryzysu

Doświadczenia węgierskie pokazują, że propozycja przewalutowania kredytów może się przysłużyć całej gospodarce. W opinii Międzynarodowego Funduszu Walutowego przewalutowanie kredytów denominowanych na Węgrzech spowodowało, że gospodarka tego kraju stała się odporniejsza na wstrząsy ekonomiczne, choć sam sektor bankowy został poważnie dotknięty.
 

W Polsce udzielono ok. 650 tys. kredytów denominowanych w walutach obcych, co oznacza, że problem obejmuje ok. 2 mln osób. Kredyt denominowany jest hybrydą tradycyjnego produktu bankowego, jakim jest pożyczka, i instrumentu finansowego opartego na wartości waluty obcej. Wartość nominalna kredytu oraz rata spłaty są ściśle związane z kursem złotego i waluty, w której jest on wyrażony. Dominującą walutą, w której udzielano takich pożyczek, są franki szwajcarskie. Klienci banków, którzy z różnych względów zdecydowali się na ich wzięcie, są narażeni na nieograniczone ryzyko walutowe. Do polskiego obiegu gospodarczego wprowadzono w ten sposób instrumenty, które są zagrożeniem dla całego systemu bankowego. Przedstawiciele banków, gdy słyszą taki argument, twierdzą, że w wyniku takich wypowiedzi podważane jest zaufanie do sektora, a kredyty frankowe mają jedne z najlepszych współczynników spłaty. Trzeba jednak pamiętać, że były one zaciągane na zakup mieszkań lub domów, w większości wypadków nie w celach komercyjnych, ale po to, by biorący je mogli zaspokoić swoje potrzeby mieszkaniowe. Ludzie mają świadomość, że brak regulowania rat kredytu w terminie wiąże się z przejęciem własności nieruchomości przez bank i eksmisją. Dlatego w spłatę zaangażowane są nie tylko osoby bezpośrednio widniejące w umowach kredytowych. Pożyczka stała się w Polsce problemem wielopokoleniowym – rodziców i dziadków – a jeśli nic się nie zmieni, to także dzieci i wnuków.

Stworzono mechanizm wprowadzający kredytobiorców na ścieżkę współczesnego niewolnictwa. Uzależnienie wartości kredytu od ceny waluty obcej powoduje, że wartość ta może rosnąć wielokrotnie przy stałej lub malejącej wartości nieruchomości, na którą go zaciągnięto. I właśnie ten fakt jest ryzykiem systemowym wygenerowanym przez ten rodzaj instrumentu finansowego wymyślonego i wdrożonego przez sektor bankowy.

W konsekwencji może dojść do sytuacji zaprzestania regulowania spłaty kredytu przez wielu pożyczkobiorców i wygenerowania realnego zagrożenia dla oszczędności ulokowanych w bankach. W następstwie utraty płynności może nastąpić – w czarnym scenariuszu – fala upadłości instytucji finansowych i dojdzie do wymuszonej koniecznością interwencji państwa. A wówczas problem kredytów denominowanych w walutach obcych stanie się problemem wszystkich obywateli, również tych, którzy dziś uważają, że on ich nie dotyczy, a ingerencja państwa w wolny rynek jest populizmem i burzeniem zasad rynkowych.

Jest też inny aspekt ekonomiczny tego problemu. Mianowicie już dziś ci polscy kredytobiorcy, którzy w większości zaliczają się lub zaliczali do klasy średniej, muszą zaciskać pasa, ograniczać konsumpcję, co skutkuje zmniejszeniem produkcji. Z dzisiejszej sytuacji zadowolone są więc tylko banki, gdyż przy spadającym dochodzie odsetkowym nadal utrzymują znakomite wyniki finansowe.

Co można zrobić dla frankowiczów?

Kluczowe pytanie brzmi, czy banki, udzielając kredytów denominowanych, posiadały waluty obce, a jeśli tak, to jak długo? Przedstawiciele instytucji finansowych nie dają jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Milczą również instytucje nadzorcze – Komisja Nadzoru Finansowego i Narodowy Bank Polski. Zadane pytanie wielokrotnie powtarzali ekonomiści i prawnicy, m.in. prof. Witold Modzelewski, dr Jacek Czabański, Janusz Szewczak, Jerzy Bielewicz czy autor niniejszego tekstu – uczestnicy panelu.

Jest wielce prawdopodobne, że banki (z jednym wyjątkiem) nie są zobowiązane do zwrotu walut obcych w powiązaniu z udzielonymi kredytami. A to otwiera drogę do utrzymania propozycji programowej z kampanii prezydenckiej wyrażonej przez prezydenta elekta Andrzeja Dudę, czyli przewalutowania kredytów denominowanych po kursie z dnia ich zaciągnięcia i rozliczenia ich tak, jakby były to kredyty złotówkowe.

Podawane przez banki i media informacje o możliwych stratach sektora bankowego, które miałyby wynieść od 20 do 60 mld zł w wypadku ich przewalutowania, już przez sam fakt tak dużej rozpiętości są mało wiarygodne. A w świetle tezy o nieposiadaniu zobowiązań walutowych wobec osób trzecich mogą skutkować tylko utratą przyszłych zysków tego sektora, a nie powstaniem realnej straty.

Jednocześnie oznacza to, że w wypadku przewalutowania pieniądze te zostaną w kieszeniach polskich obywateli i nie będą w dużej części wytransferowane za granicę przez właścicieli banków.

Opisana propozycja eliminacji ryzyka systemowego, którą zaproponował prezydent elekt, nie jest jedyna. Podczas panelu dr Jacek Czabański przedstawił zarys przygotowanej przez niego propozycji ustawy, gdzie ryzyko kredytobiorców zostało ograniczone do 30 proc. wartości różnic kursowych. Banki byłyby zmuszone do umorzenia 70 proc. różnicy pomiędzy kursem bieżącym waluty kredytu a kursem z dnia jego zaciągnięcia.

Prof. Witold Modzelewski zwrócił uwagę, że problem kredytów walutowych istniał już przed II wojną światową. Prezydent RP Ignacy Mościcki próbował wówczas rozwiązać go za pomocą dekretu.

Jak jednak zwrócił uwagę Janusz Szewczak, systemowe rozwiązanie problemu kredytów frankowych wymaga odwagi decydentów. Ja dodałbym, że wymaga również późniejszego wsparcia społecznego, gdyż jakakolwiek próba autentycznego rozwiązania tego problemu naruszy interesy silnych finansowo zarówno wewnętrznych, jak i globalnych graczy.

Poseł Tadeusz Dziuba podczas panelu poruszył natomiast bardzo ważny temat związany z nakładaniem przez banki na klientów innych kosztów poza odsetkami – w postaci opłat i prowizji. Często na tle innych krajów w Europie są one bardzo wysokie, dotyczy to również odsetek od udzielonych kredytów. Dwa lata temu Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło do Sejmu projekt ustawy antylichwiarskiej, odnoszącej się do uregulowania wysokości tych płatności. Jedną z propozycji było bezkosztowe zwrócenie kredytu, w wypadku gdy pożyczkodawca przekroczy warunki umowne.

Zreformować nadzór

Nadzór finansowy musi stanowić wsparcie dla procesu eliminacji ryzyk systemowych w sektorze bankowym. Oznacza to konieczność jego przeformułowania i zmiany. Nadzór bankowy, w postaci Komisji Nadzoru Finansowego, powinien mieć szerokie uprawnienia prawne, podobne do uprawnień, które na rynku telekomunikacyjnym ma Urząd Komunikacji Elektronicznej. Wydawanie rekomendacji i ostrzeżeń dla instytucji finansowych nie jest wystarczającym środkiem do równoważenia relacji w zglobalizowanym sektorze. Nadzór finansowy musi mieć możliwość narzucenia danego rozwiązania całemu sektorowi bankowemu czy też poszczególnym finansowym przedsiębiorstwom. Zakres kar za niewykonanie decyzji KNF powinien być bardzo szeroki, włącznie z możliwością podziału danej instytucji czy odebraniem licencji.

Tylko tak zdefiniowany nadzór finansowy będzie miał realne możliwości kontroli i wpływania na rodzaj sprzedawanych produktów bankowych, ubezpieczeniowo-bankowych i finansowych. Tylko wtedy będzie można mieć pewność, że nie dojdzie do powtórki afery z opcjami walutowymi dla przedsiębiorstw z lat 2008–2009, afery z kredytami denominowanymi w walutach obcych czy polisolokatami dla osób fizycznych. O tym, jak ważne są powyższe stwierdzenia, świadczy wypowiedź posła Wiesława Janczyka z dyskusji panelowej, który przypomniał spotkanie przedstawicieli sektora bankowego z Andrzejem Dudą, wówczas jeszcze kandydatem na prezydenta. Podczas spotkania padło pytanie: „Dlaczego tak łupicie klientów?, odpowiedź brzmiała: „Bo wolno”.

Repolonizacja, udomowienie banków

W tezach do dyskusji uczestnicy panelu wskazywali również bardzo ważny temat repolonizacji banków. Proces ten nie może się odbywać na warunkach dyktowanych przez instytucje finansowe. Nie można dopuścić do sytuacji, żeby polskie przedsiębiorstwa, takie jak PZU i PKO BP, dokonywały przejęć banków zagranicznych bez uwzględnienia korekty ich wyceny. Dzisiejsza wartość instytucji finansowych obejmuje przyszłe zyski wynikające z przewidywanych różnic kursowych od kredytów denominowanych, z wysokich opłat i prowizji oraz z wysokich marż odsetkowych na tle Europy. Wprowadzenie całościowego ustawowego rozwiązania dotyczącego aspektów opisanych w niniejszym artykule spowoduje korektę wyceny banków. Przejmowanie instytucji finansowych z rąk kapitału zagranicznego może się odbyć tylko po cenach uwzględniających stosowne korekty. Nie można dopuścić do sytuacji, w której państwowe banki sprzedane ich dzisiejszym zagranicznym właścicielom po niskich cenach odkupimy po zawyżonych.

Obecna koalicja rządząca podejmuje przy tym decyzje, które cały proces repolonizacji instytucji finansowych mogą zablokować. Minister skarbu rozważa właśnie sprzedaż posiadanych przez państwo akcji PZU, PGE i PKO BP.

Potrzeba nadzoru

Sektor finansowy, w tym bankowy, wymaga ścisłej kontroli państwa. Wynika to z tego, że działają na nim globalne, międzynarodowe instytucje, w zderzeniu z którymi klient nie ma szansy na równoprawne traktowanie. Co jakiś czas na świecie wybuchają afery, w które mocno zaangażowani są bankowcy i doradcy finansowi. Przykładowo w Grecji w ukrywaniu wysokości długu pomagały światowe banki, w Londynie te same instytucje sterowały stawkami procentowymi LIBOR, w Stanach Zjednoczonych zaś wywołały kryzys, udzielając kredytów osobom bez dochodu, bez pracy i bez aktywów, spekulując na rynkach terminowych czy też konstruując różnego typu hybrydowe produkty finansowe.

Przed nowym rządem trudne i ważne tematy do uregulowania w sektorze bankowym, dlatego będzie on potrzebował poważnego mandatu społecznego i wsparcia. Polacy muszą zdecydować, czy chcą, by RP tkwiła w rozwiązaniach neokolonialnych, czy też chcą podmiotowości we własnym kraju.

 

Tekst ukazał się 15.07.2015 r. w GPC

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka