Widać, że w rządowej machnie propagandowej nastąpiło rozregulowanie i coś się zacięło.
Kto wciąż naciska na "spontaniczne wizyty" rodem z PRL, które obecnie mogą wywołać co najwyżej absmak i śmieszność, a na pewno nie przysporzą sympatii premierowi?
Zresztą widać, że on sam czuje się niekomfortowo w tej roli, nie jest w stanie ukryć śmieszności sytuacji, a uchwycone przy tym na zdjęciach "głupie miny" zamiast szczerego uśmiechu powinny w końcu przekonać dyrygenta tego widowiska, że wyrządza premierowi i jego wizerunkowi niepowetowana szkodę.
Chyba, że to jakiś przyczajony pisior?
Miałem wątpliwą przyjemność obejrzeć wczoraj relację w TVN z tego widowiska i ono też uzasadnia po części kiepską kondycję ekonomiczną tej stacji w ostatnim czasie.
Pomijam wszystkie wpadki dotyczące "menu śniadaniowego", podarunków, czy fotografa i ochroniarza, którzy już byli w środku, gdy "zaskoczeni gospodarze" witają niespodziewanego gościa.
Proszę popatrzeć tylko na zdjęcia, jaka wyziera z nich sztuczność sytuacji i nienaturalność bohaterów.
Panowie piarowcy nie idziecie z duchem czasu, powinniście być wylani na ryj, bo szkoda pieniędzy na takie "dzieła z innej epoki", które mogą być co najwyżej przedmiotem jaj i niezliczonych memów w Internecie.



Inne tematy w dziale Polityka