Niedługo, za ponad miesiąc, następna Orkiestra. Pomijając polityczne aspekty i uwarunkowania inicjatywa cenna, choć z drugiej strony patologenna, bo zwalniająca polityków i urzędników z ich konstytucyjnych zobowiązań.
Z racji ostatnich doświadczeń wracam do swoistego "fobika", który mnie od jakiegoś czasu prześladuje, mianowicie limitów.
Można stwierdzić, że sprzętu ci u nas dostatek, a rzekłbym nawet, że nadmiar. Można odnieść przynajmniej takie wrażenie, jak rozmawia sie (oczywiście prywatnie) z lekarzami.
Co z tego, że stoi ten sprzęt niewykorzystany, skoro skończyły się już dawno limity i nie ma pieniążków na niezbędne procedury, często ratujące życie.
Kto nie wierzy, niech spróbuje zapisać się (oby życie go do tego nie zmusiło) na rentgen, prześwietlenie, tomografię, USG, lub podobne badanie z użyciem specjalistycznego sprzętu.
Niech spróbuje dostać się na niezbędną operację lub zabieg chirurgiczny, onkologiczny, lub neurologiczny.
Sprzęt stoi niewykorzystany, a sale operacyjne świecą pustkami, bo skończyły się limity i zwyczajnie kasy brak. Ktoś to tak widocznie obliczył i zaplanował, a trudno uwierzyć, że znów jak co roku się pomylił.
Cały system zdrowotny i NFZ wstrzymał oddech i czeka niczym na zbawienie na Nowy Rok i nowe limity. Ale sytuacja w niczym się nie zmieni, bo kolejka czekających ciągle się powiększa i niewykluczone, że wszystkie limity na przyszły rok zostaną rozdysponowane do końca stycznia.
Już teraz normą jest skierowanie osiemdziesięciolatków i starszych na prosty zabieg usunięcia zaćmy za...kilkanaście lat.
Ale z drugiej strony, czy są takie pieniądze, które byłyby w stanie nadążyć za ich wydawaniem i wypełnić dziurawy system?
Moim osobistym pomysłem jest włączenie wszystkich polityków i ich rodzin do obecnego systemu i skrupulatne przestrzeganie kolejki i procedur. Jeśli nie to, to już nic nie pomoże.
Inne tematy w dziale Polityka